Pewnym krokiem “Wołanie z Wołynia” weszło w nową “setkę”. Właśnie ukazał się 101 nr tego pożytecznego czasopisma. Ci, którzy je otrzymują zapewne już je przeczytali, dla tych zaś, którzy popełniają tak karygodne zaniedbanie i jeszcze go nie prenumerują chciałbym na zachętę napisać słów kilka o ostatnim zeszycie.

Jego okładkę zdobi piękne i wymowne zdjęcie krzyża ozdobionego polską i ukraińską flagą, postawionego na miejscu dawnej osady Kamionka Nowa. I nie dziwi to, bo numer lipcowo-sierpniowy znów przypomina nam smutną rocznice wołyńskiej tragedii. Ta tematyka też dominuje. Otwiera go co prawda Lista apostolski rzymskokatolickiego episkopatu Ukrainy zapowiadający I Krajowy Kongres Eucharystyczny. Ma on się rozpocząć 26 maja przyszłego roku w Kijowie a zakończyć 3 czerwca we Lwowie. Dalej jednak tematyka „WzW” jest w większości związana z obchodami 68 rocznicy Wołyńskiej Tragedii. Przeczytamy o nabożeństwie żałobnym sprawowanym 10-go lipca w łuckiej katedrze; przedruk wywiadu z prof. Bogusławem Paziem z Uniwersytetu Wrocławskiego pt.: „Pamięć to nieodłączny element prawdy”; o odsłonięciu w Chełmie pomnika pomordowanym na Wołyniu, czy o pogrzebie szczątków Polaków zamordowanych w Ostrówkach na Wołyniu. Mimo smutnej rocznicy ze stron „Wołania” przemawia dużo optymizmu. Pierwszym mimo wszystko optymistycznym artykułem jest „Furmanka do Zdołbunowa”, fragment książki „Sekretarzyk babuni”, autorstwa Maryny Okęckiej-Bromkowej. Wspomina ona jak ukraińscy chłopi ze Stadnik uratowali jej rodzinę najpierw przed wywiezieniem na Sybir przez sowieckich towarzyszy a potem ocalili przed zamordowaniem przez banderowców. Bo szanowali dziedziczkę za dobre serce: „Uona nam buła matuszka, mat’ radnaja.” – powiedzieli. W artykule „Nowe krzyże wokół Huty Stepańskiej” ks. Kowalów informuje jak wraz z duchowieństwem prawosławnym poświecił krzyże na miejscu nieistniejących polskich osad: Osowa, Huta Szklana, Kamionka Nowa, tablicę w cerkwi w Butelkach, ku czci dobrego Ukraińca, Petra Bazyluka, który uratował rodzinę Polaków. „Modlono się za ofiary, a także o przebaczenie dla oprawców” – kończy ksiądz Kowalów. Jacek Borzęcki w artykule „Polskie krzyże na Wołyniu” pisze o poświeceniu tablicy w kościele w Sarnach i krzyża w majątku Chołoniewicze. Miejsce zakopania Polaków wskazała p. Natalia Sokołeć, zaś obecny na uroczystości minister Andrzej Kunert odznaczył orderem byłego wójta Huty Stepańskiej Wiktora Krota, który okazał wiele pomocy w upamiętnianiu mogił Polaków. Zbigniew Burzak pisze o wzruszającej pielgrzymce do rodzinnego Woronczyna i ciepłym przyjęciu przez mieszkańców i władze tej miejscowości. Wiktor Chomycz zamieszcza relację z ważnego wydarzenia w Lubieszowie. Tam to w lipcu tego roku młodzież z oddziału Związku Strzeleckiego nr 3003 im. Orląt Lwowskich z Trzebnicy sprzątała (nie pierwszy już raz) polski cmentarz w tym mieście. Młodzież czynem udowodniła swój szacunek do przeszłości i spuścizny przodków na dawnych Kresach. Spotkało się to z uznaniem miejscowych władz i duchowieństwa. Autor kończy artykuł słowami: „Takie spotkania zawsze sprzyjają wzmocnieniu wzajemnych kontaktów między narodami Polski i Ukrainy. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że w ciągu minionych wieków nasza historia, życie wielu rodzin, które mieszkają po obu stronach rzeki Bug, były ściśle powiązane. Tak powinno być zawsze.”

Opisywany numer zamyka Krzysztof Rafał Prokop prezentacją kolejnej postaci w stałym dziale „Biskupi łuccy”. Tym razem postać to dla mnie szczególna, bo rzekłbym swojska, wywodząca się z mojej rodzinnej ziemi – biskup Jana Zamoyski.

I na koniec jeszcze o krzyżach. Być może znajdą się tacy, którzy się ze mną nie zgodzą, ale sądzę, że krzyże, przede wszystkim, a może nawet wyłącznie krzyże powinny stać na mogiłach naszych zamordowanych na Kresach rodaków. Nawet nie tyle pomniki czy tablice, o których treść będziemy kłócić się zajadle z Ukraińcami. Przede wszystkim krzyże. Owszem dobrze byłoby aby znalazła się na nich dodatkowa informacja, ku pamięci, przestrodze i zadumie. Ale jak wiemy nie jest łatwo to osiągnąć. Zaś postawić krzyż, jak pokazują przykłady zawarte w ostatnim numerze „WzW” zdaje się, jest łatwiej. Krzyż jest godnym upamiętnieniem miejsca spoczynku i jest inaczej przyjmowany przez miejscowych. Z krzyżem raczej się nie walczy (no chyba, że stoi on na palcu przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, albo wisi w sali obrad polskiego sejmu). Krzyż jest też symbolem wiary w Boga, w którego wierzą i Polacy i Ukraińcy. Pod nim trzeba się modlić, o zbawienie dla zmarłych, nawrócenie dla tych co źle czynią, o lepszą przyszłość dla wszystkich. A jeśli zdobić go będą flagi obu krajów – Polski i Ukrainy, myślę, że miejscowi łatwiej go przyjmą za swój, a może i zadrży ręka złego człowieka, który chciałby go zniszczyć …

Krzysztof Wojciechowski

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply