Ukraina – Rosja: wojna gazowa bez udziału UE

Niewypłacalność Ukrainy wobec Gazpromu, czyli de facto państwa rosyjskiego, była przewidywalna dla wszystkich, a najbardziej dla samego szefostwa Gazpromu. Kijów od miesięcy zmierzał ku politycznej i gospodarczej przepaści, nad którą dziś się znajduje.

Ukraina ponad wszelką wątpliwość jest państwem zewnątrzsterownym, a główną siłą kierującą z zewnątrz jest oczywiście Rosja. Polska, mimo zapewnień o poparciu i przyjaznych stosunkach, nie zrobiła dla Ukrainy zbyt wiele. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem na rzecz naszego sąsiada byłoby twarde oraz wymagające stanowisko Polski, zmuszające ukraińskie siły polityczne do porozumienia, a także myślenia o obrazie ich kraju zagranicą. Miejmy nadzieję, że uda się cokolwiek zmienić ministrowi Radosławowi Sikorskiemu, choć szczerze w to wątpię, gdyż działania mające na celu wywarcie presji na Kijów są mocno spóźnione. Owo opóźnienie możemy już liczyć w latach i jedynym realnym sukcesem polskiej misji może być nakłonienie głównych siły politycznych na Ukrainie do stworzenia koalicji tymczasowo kierującej państwem, która zażegna na jakiś czas najbardziej palące problemy oraz zapewni minimalną stabilność władzy.

Rosja z rozmysłem przez lata sprzedawała surowce energetyczne państwom będącym byłymi republikami ZSRS, licząc na uzależnienie ich i wykorzystanie tego, jako karty przetargowej w decydującym momencie. Ten moment nadszedł i został on wybrany niezwykle zgrabnie.

Rosjanie mają idealną przykrywkę dla swoich roszczeń w postaci kryzysu finansowego i obecnie już gospodarczego (jeśli w dzisiejszym świecie można w ogóle oba rozdzielić). Kurczące się zasoby finansowe Kremla dają świetne wytłumaczenie dla podwyższenia ceny gazu w okresie, kiedy w Stanach Zjednoczonych przejmuje władzę nowa administracja (na szczęście lepiej zapoznana z meandrami polityki międzynarodowej niż jej zwierzchnik), a przywództwo w Unii Europejskiej objęły przyjazne Rosji Czechy.

Czesi, uznawani w skutek postawy swojego prezydenta za ,,eurosceptyków”, tym razem okazali się niezwykle zdolnymi uczniami ,,starej Europy”, zwłaszcza na polu krótkowzroczności oraz politycznej indolencji – przykładem niech będzie ,,Financial Times” piszący o bezpieczeństwie energetycznym Wielkiej Brytanii nie posiadającej środków do przechowywania gazu, stąd sprzedającej go latem i odkupującej w sezonie zimowym. Oczywiście nie mają oni bezpośrednio żadnego interesu w rozwiązaniu konfliktu między Rosją a Ukrainą, lecz nie znaczy to, iż nie ma takiego interesu cała Unia. Rosjanie konsekwentnie realizują swój plan powrotu na teren byłych republik ZSRS, sondując reakcje Zachodu, a te nie powinny niepokoić władz Kremla, ponieważ obecny kryzys finansowy dotykający UE i polityczne ochłodzenie stosunków między Paryżem i Berlinem, pozwala przywódcom Rosji spokojnie rozgrywać kolejną partię. Nie jest ona czymś niespodziewanym, ekspansja za pomocą energetyki jest wpisana w oficjalną doktrynę Federacji Rosyjskiej oraz jej awangardy, czyli Gazpromu. Zadziwiać może jedynie mityczna wiara państw Zachodu, że zapędy Kremla ograniczają się do Kaukazu, Azji Środkowej i Ukrainy. Dlaczego nie miałyby one objąć państw bałtyckich lub całej Unii? Odpowiedzi nikt nie udziela, ponieważ z zasady nie stawia się tego pytania.

Kryzys ukraiński jest testem na reakcję unijnych struktur oraz ciał politycznych wobec bardzo zdecydowanych ruchów ze strony rosyjskiej. Test ten wypada na razie nawet pomyślniej niż w przypadku Gruzji. Tym razem nikt nie mówi o samowoli Czechów, nieodpowiedzialności, braku wizji na przyszłość, ponieważ czeskie przywództwo idealnie wpasowuje się z ton samoutwierdzenia Zachodu w dobrym samopoczuciu i konieczności utrzymania za wszelką cenę poprawnych stosunków z Moskwą. Czechom wystarczy być ,,eurosceptykami”, nie potrzebują jeszcze oskarżeń o rusofobię.

Ukraina w głównej mierze jest sama sobie winna. Obecnie zbiera żniwo braku niezbędnych reform gospodarczych i społecznych, nieskuteczności w relacjach z Unią oraz nieustających targów politycznych. Nierozwiązanie obecnego kryzysu może rzeczywiście zaowocować wstrzymaniem na lata postępów w negocjacjach na temat przyjęcia do NATO i UE lub, co gorsza zakończyć się mocnym zwrotem w kierunku Rosji. Trudno byłoby się dziwić takiej postawie ukraińskiego społeczeństwa, kiedy jego elita polityczna okazała się całkowicie nieodpowiedzialna i niezdolna do kierowania krajem. Na Ukrainie obserwujemy poważne symptomy rozpadu państwa, a jak wiadomo sfera polityczna nie znosi próżni. Jest to szansa dla zaistnienie, (na przejęcie władzy jeszcze za wcześnie), dla nowych inicjatyw na ukraińskiej scenie politycznej. Drugim rozwiązaniem jest zwiększenie wpływów zewnętrznych, przy czym najprawdopodobniej będą to wpływy rosyjskie, a taki zwrot byłby niekorzystny zarówno dla Polski jak i Europy. Jedynym rozsądnym dla Zachodu rozwiązaniem jest doraźne zażegnanie kryzysu oraz poważny namysł na ukraińską sceną polityczną, w celu wytypowania sił, które państwa zachodnie powinny popierać. Po niedawnej ,,pomarańczowej rewolucji” Ukraina potrzebuje znów przesilenia politycznego i sił niezależnych od Rosji lub miejscowych oligarchów, dla których kłopoty w dostawie surowców oznaczają niejednokrotnie gigantyczne straty, przez co bez względu na wszystko będą dążyć do utrzymywania zależności od Rosji. Nie ma obecnie na Ukrainie partii mogącej objąć ster rządów, a nie będącej częścią systemu powiązań interesów między Rosją i ukraińskimi oligarchami, jedyną różnicą między nimi są proporcje, w jakich podlegają woli obu graczy.

Wykształcenie na Ukrainie sił politycznych całkowicie niezależnych, czy też zależnych od mocarstw zachodnich, jest w tym momencie jednym z najważniejszych strategicznych celów Zachodu na arenie europejskiej. Obserwując słabość Unii w efekcie pozostaje realnie myśleć w tym kontekście jedynie o Stanach Zjednoczonych, stąd w żywotnym interesie Polski jest wzbudzenie zainteresowania nowej administracji problemem ukraińskim, przekonanie Amerykanów do zainwestowania czasu oraz pieniędzy w zmianę układu sił na ukraińskiej scenie politycznej oraz promowania w samej Europie tematyki wschodniej. Kryzys gazowy między Ukrainą a Rosją nie jest dla Europy bez znaczenia, nie tylko w długiej, ale również w średniej perspektywie czasowej. Podobnie w przypadku wypalenia się potencjału ideowego i instytucjonalnego związanego ze zwycięstwem na Majdanie. Ukraina potrzebuje głębokiej zmiany, niezależnie od tego, jak i kiedy upora się z obecnymi kłopotami, które obnażyły dramatyczną słabość państwa oraz zatrważający brak wizji i odpowiedzialności ukraińskich elit władzy. Nie sądzę, aby Ukraińcy, choćby ze względu na ograniczenia strukturalne i instytucjonalne, byli w stanie samodzielnie wytworzyć nową jakość w swoim życiu publicznym. Pomagając im, w efekcie pomożemy sobie samym, gdyż, póki można, najlepiej walczyć na czyimś terenie, płacąc nie swoją krwią. Churchill uznałby ją zapewne za walutę niezgorszą od funta.

Mateusz Kędzierskikresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply