Portugalia doczekała się prawicy na jaką zasługuje

Pierwszy raz od czasu upadku systemu stworzonego przez Antonio Salazara w Portugalii do głosu doszła partia etykietowana jako “skrajna prawica”. Jej lider André Ventura woli jednak nazywać siebie antysystemowcem, choć nie kwestionuje otwarcie “postępowego” charakteru swojego kraju.

Na pierwszy rzut oka w niedzielnych wyborach prezydenckich nie osiągnął on oszałamiającego sukcesu. Ventura zajął dopiero trzecie miejsce. Co więcej, podobnie jak inni kandydaci, nie miał większych szans w starciu z urzędującym prezydentem. Marcelo Rebelo de Sousa z centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) uzyskał ponad 60 proc. głosów, a więc nie będzie drugiej tury. Na drugim miejscu uplasowała się socjalistka Ana Gomes z 13 proc., a na trzecim właśnie wspomniany Ventura z 11 proc.

Bieda aż piszczy

Wszelkie kryzysy ekonomiczne i polityczne są wodą na młyn dla radykalnych ugrupowań. Nie inaczej jest w Portugalii, która obok Grecji i Włoch została najmocniej poszkodowana w wyniku światowego załamania finansowego z 2007 roku. Prawda na temat portugalskiej gospodarki jest jednak nieco bardziej złożona. Od czasu przystąpienia do strefy euro w 2000 roku miała ona jeden z najniższych wzrostów gospodarczych w Europie Zachodniej. W latach 90. ubiegłego wieku rozwijała się w tempie około 4 proc. rocznie, a po przyjęciu wspólnej waluty wskaźnik ten spadł do 1,5 proc.

Rezygnacja z narodowej waluty spowodowała spadek efektywności portugalskiej gospodarki. To zaś przełożyło się na obniżenie jej konkurencyjności w stosunku do bardziej zamożnych państw zachodnich. Portugalia w praktyce nie miała za wiele do zaoferowania w przypadku towarów eksportowych, bo do dzisiaj jest krajem produkcji czasochłonnej i niezaawansowanej technologicznie. Kryzys finansowy z 2007 roku spowodował dodatkowe problemy, które zaczęto rozwiązywać poprzez wdrażanie reform narzucanych przez UE, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy.

Od tego czasu Portugalia mierzy się z kryzysem na wszelkich możliwych płaszczyznach. Szacuje się, że rocznie emigruje z niej więcej niż 100 tys. osób. Choćby w ubiegłym roku z kraju wyjechało 1,3 tys. pielęgniarek. Jednocześnie przed pandemią koronawirusa widać było pewne oznaki pobudzenia gospodarczego, związanego z większą liczbą inwestycji, uszczelnieniem systemu podatkowego czy wzrostem płacy minimalnej. Nie zmienia to jednak faktu, że dwa lata temu pod względem PKB na mieszkańca Portugalia została wyprzedzona przez Polskę.

Showman

W kryzysie pogrążyła się nie tylko portugalska gospodarka, ale także tamtejsze partie polityczne. Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych z 2019 roku, praktycznie wszystkie najważniejsze ugrupowania zanotowały spadek swojego poparcia. Rządząca Partia Socjalistyczna (PS) co prawda nieco zwiększyła liczbę wyborców, ale straciły dwie koalicje skrajnej lewicy oraz dwie partie centroprawicy. W parlamencie znalazło się natomiast miejsce dla ugrupowania „Wystarczy” (Chega), choć zdobyło ono nieco ponad 1 proc. poparcia.

Jednym posłem z jego ramienia został wspomniany już Ventura. Przed założeniem własnej partii w 2019 roku był lokalnym radnym PSD. Zdał sobie jednak sprawę z tego, że nie może liczyć na większą karierę polityczną w szeregach centroprawicy. Jego kontrowersyjne wypowiedzi na temat imigrantów, muzułmanów i Cyganów przyciągały uwagę opinii publicznej, ale nie były dobrze odbierane w samym PSD. Portugalska centroprawica nie różni się od swoich zachodnioeuropejskich odpowiedników, obawiając się w pierwszej kolejności przypięcia jej łatki „faszystów”.

Zobacz także: Portugalia: Zabójstwo Ukraińca na portugalskim lotnisku: kilkunastu urzędników podejrzanych

Kontrowersyjne wypowiedzi Ventury na wspomniane tematy nie były jego jedynym atutem. Jest on bowiem profesorem prawa i autorem licznych prac dotyczących podatków, publicystą prawicowych mediów, a także osobą doskonale znaną w świecie sportu. Lider Chega przez ostatnich sześć lat pracował bowiem jako wzięty komentator sportowy. Kilka lat temu współtworzył komitet wyborczy jednego z piłkarskich działaczy, który ubiegał się o funkcję prezesa Benfiki Lizbona, czyli najbardziej utytułowanego klubu w Portugalii.

Radykalizm? Tak, ale…

Swoimi wypowiedziami Ventura otwarcie zakwestionował niektóre dogmaty istniejącego w Portugalii konsensusu. A właściwie kapitulacji tamtejszej prawicy, która od czasu „Rewolucji goździków” w 1974 roku znajduje się w totalnej defensywie, obawiając się oskarżenia o nawiązywanie do „reżimu” Salazara. Z tego powodu chociażby krytyka imigracji, mającej wciąż miejsce mimo masowej emigracji Portugalczyków, sama w sobie grozi zaszufladkowaniem jako „skrajna prawica”.

Sam lider Chegi od początku swojej samodzielnej kariery politycznej odcina się od powiązań z radykałami. Zwłaszcza z funkcjonującą na marginesie Partią Odrodzenia Narodowego (PNR), która na niwie międzynarodowej współpracuje między innymi z Narodowym Odrodzeniem Polski. Ventura za każdym razem podkreśla, że stoi na czele ugrupowania nie tyle prawicowego, co „antysystemowego”. Niektóre jego postulaty wprost można zresztą określić mianem populistycznych w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Jego partia opowiada się więc za zmniejszeniem liczby posłów (choć to niekonstytucyjne) czy obniżeniem ich wynagrodzeń.

Ponadto Ventura nie opowiada się za cofnięciem najbardziej postępowych zdobyczy portugalskiej skrajnej lewicy. Nie tylko wspiera „małżeństwa” homoseksualne, lecz twierdzi, że nie miałby problemu z inną orientacją seksualną własnego syna. Podobnie jak lewica opowiada się też za dekryminalizacją aborcji. Odcina się również od stworzonego przez Salazara „Estado Novo”. Uważa, że w wielu aspektach doprowadziło ono do cywilizacyjnego zapóźnienia Portugalii, dlatego opowiada się bardziej za utworzeniem „IV Republiki”. Jednocześnie media zarzucają mu granie pod publiczkę, bo przed jednym z wywiadów z regałów w partyjnym biurze Chegi miały zniknąć liczne książki poświęcone Salazarowi.

Efemeryda?

Z drugiej strony trudno jednoznacznie wyczuć, kiedy Ventura rzeczywiście prezentuje poglądy charakterystyczne dla swojej partii i jej zwolenników. Niejednoznaczna jest choćby wspomniana powyżej sprawa jego poparcia dla „homo-małżeństw”. Ventura miał opowiedzieć się za nimi w jednym z listopadowych wywiadów, ale po kilku godzinach zarzucił agencji Lusa manipulowanie jego wypowiedziami. W specjalnym oświadczeniu stwierdził, że homoseksualiści nie mogą liczyć na wszystkie prawa przysługujące parom heteroseksualnym.

Być może Ventura rzeczywiście popiera „małżeństwa” osób tej samej płci i aborcję, ale zmienia stanowisko, gdy jego wypowiedzi nie podobają się członkom oraz wyborcom Chegi. W pierwotnej wersji wywiadu zaznaczył zresztą, że nie wszystkie jego osobiste poglądy są jednocześnie stanowiskiem jego ugrupowania, a w spwie ruchu LGBT rożni się znacząco od większości swoich wyborców. Podobnie ma być także w kwestii oceny samych rządów Salazara.

Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich Ventura zrezygnował zresztą z funkcji przewodniczącego swojej partii. Spełnił tym samym przedwyborczą obietnicę, zgodnie z którą miał ustąpić, jeśli nie uda mu się zająć drugiego miejsca i prześcignąć wszystkich kandydatów lewicy. Zamierza jednak ubiegać się ponownie o swoją dotychczasową funkcję.

Nie jest jednak pewne, czy założyciel Chegi osiągnie sukces. Jego partia wygląda wciąż raczej na efemerydę, nie ma zakorzenionych struktur i jest targana przez wiele wewnętrznych konfliktów. Ventura przed wyborami mógł liczyć na poparcie Marine Le Pen czy Matteo Salviniego, jednak wciąż daleko mu do profesjonalizmu swoich dużo popularniejszych sojuszników.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply