Pollack oprowadza po Galicji

Martin Pollack udowadnia, iż można czuć sentyment do świata, którego się nigdy nie poznało. Obiektem jego westchnień pozostaje cesarsko-królewska Galicja.

Temat jest niewątpliwie interesujący i modny, od czasów upadku bloku sowieckiego narasta chęć poznawania dawnego świata złożonego z barwnych mniejszości, toteż Martin Pollack zabiera nas w podróż rodem z powieści Josepha Rotha (któremu zresztą w swojej książce poświęca sporo miejsca). Podobnie jak ów pisarz czuje on ogromną tęsknotę za cesarsko-królewskim światem bogatym w kultury.

Koleją Karola Ludwika

Na równi z Rothem nie unika obrazów nieprzyjemnych, słów krytyki, niekiedy nawet ostrej. Opisy nędzy galicyjskich robotników i Żydów muszą poruszać. Nie boi się także przywołać opinii o Tarnowie, jako jednym z najbrudniejszych miast Galicji ani ukazać zacofania niemal nietkniętego jeszcze rewolucją przemysłową regionu znajdującego się na końcu habsburskiego imperium. Z drugiej strony przywołuje opis luksusowego i wielkomiejskiego, jak na tamte czasy, Lwowa oraz uroki małych miast, takich jak Sambor czy Stanisławów.

Pollack nie stawia jednak zasadniczego pytania – jaka jest relacja między zapóźnieniem tej części imperium, a jego nieodpartymi urokami? Czy postęp technologiczny i cywilizacyjny nie przyniósłby, oprócz poprawy losu robotników i zwiększenia bogactwa kraju, zagłady tych małych społeczności żyjących w niezmienny na przestrzeni wieków sposób?

Tak trudne warunki stały się idealną glebą dla wielu wybitnych postaci zarówno w austriackiej, polskiej, jak i światowej kulturze oraz nauce. Jednym z przykładów może być wywodzący się z Galicji Saul Miller, którego rodzina przed przeprowadzką do Stanów Zjednoczonych nosiła nazwisko Mehler. Fascynujące zapiski z Galicji sporządzone przez urodzonych lub mieszkających tam twórców (jak wspomniany Saul Miller, Artur Sandauer, Stanisław Vincenz czy Józef Wittlin), nie tylko ożywiają narrację, lecz także stają się świadectwem wielkiego potencjału kulturowego jaki tkwił w tamtych ziemiach. Wyjątkowość miejsca potwierdza fakt, iż znaczna część osób, nawet jeśli nie spędziła w nim większości życia, pisze o tych miejscach, jako o domu. Przykładem może być wychowana w Przemyślu asystentka Zygmunta Freuda Helene Deutsch czy związany z Lwowem Józef Wittlin.

Drugim wnioskiem, który akurat samego autora być może mniej interesował, jest konstatacja, iż wbrew temu, co się często w Polsce sądzi, zabory nie przyczyniły się do modernizacji kraju, a na pewno nie można tego powiedzieć o Galicji i zaborze rosyjskim. Chlubne wyjątki jak przemysł naftowy w Drohobyczu i pierwsze w Austro-Węgrzech oświetlenie naftowe szpitala zainstalowane we Lwowie (zasługi Ignacego Łukasiewicza w tej kwestii pozostają nieocenione), nie mogą jednak zmienić obrazu Galicji jako zacofanej kolonii powolnie modernizującego się imperium.

Pochwała wielości

Z drugiej strony, cała książka jest niejako hołdem dla świata wielości kultur – począwszy od zarysu zróżnicowania etnicznego, religijnego, a co za tym idzie edukacyjnego, ówczesnego Przemyśla: “Były w Przemyślu dwa polskie gimnazja, jedno rusińskie, także rusińskie liceum dla dziewcząt i niemieckojęzyczna szkoła wojskowa, która podlegała ministerstwu wojny. Był biskup rzymskokatolicki (polski), biskup greckokatolicki (rusiński), pastorzy ewangeliccy (niemieccy) i rabini żydowscy.” (s. 16), a skończywszy na pozycji języka niemieckiego wśród bogatych Żydów, w większości wchodzących w skład niemieckiego obszaru kulturowego. Pollack pieczołowicie śledzi przemiany języków (zwłaszcza jidysz) oraz mieszanie się różnych grup etnicznych. W książce znajdziemy wiele ciekawych i szczegółowych informacji, a wplecenie ich w narrację dotyczącą miejsca i kontekstu, czyni je dla czytelnika atrakcyjniejszymi – przykładem może być opis drukarni Herburtów i jej znaczenia dla kultury polskiej.

Autor dotyka także ciekawego, lecz mało dyskutowanego tematu różnic wśród samych Żydów, genezy żydowskiego oświecenia, podziału między socjalistów i komunistów, zwolenników ponownej kolonizacji Palestyny oraz ortodoksyjnych Żydów czekających na ponowne przyjście mesjasza. Różnice wówczas powstałe są wciąż żywe w życiu politycznym i społecznym Izraela oraz diaspory żydowskiej.

Różnica perspektywy

O obecności Rzeczypospolitej na tych terenach Martin Pollack wspomina rzadko. Oczywiście nie pisze on całościowej historii Galicji, a bardziej reportaż z jej życia na przestrzeni XIX i w pierwszych dwóch dekadach XX wieku.

Pollack nakreśla dość ponury obraz tego kraju, czego częściowym wyjaśnieniem mogłoby być obecne w kulturze austriackiej poczucie utraty ogromnej szansy i wielkiego bogactwa kulturowego, które rozpadło się po I wojnie światowej. Komunizm dopełnił dzieła zniszczenia poprzez zerwanie pamięci i ciągłości życia od spraw najistotniejszych – życia duchowego i organizacji społeczności, po tradycję produkcji wina. Wiele kultur zaginęło bezpowrotnie, jak chociażby Bojkowie czy Lipowanie, architektura i sztuka, miejsca, gdzie łączyły się liczne obszary cywilizacyjne uległy zniszczeniu. Pollack jednakże odzyskuje to wszystko dla czytelnika, pokazując, iż bliskość duchowa często nie pokrywa się z chronologiczną. Jest to niewątpliwie jedna z najmocniejszych stron “Po Galicji”.

Mateusz Kędzierski

Martin Pollack “Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2007, s. 238.

Zapraszamy na stronę Wydawnictwa Czarne www.czarne.com.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply