Współczesne społeczeństwo polskie zostało skutecznie zindoktrynowane przez lata komunistycznej propagandy nt wschodnich ziem Rzeczypospolitej przedrozbiorowej oraz przedjałtańskiej. Potężne dziedzictwo kulturowe, które ukonstytuowało naród polski w jego historycznym kształcie, zostało skutecznie zdezawuowane przez 45 lat negowania wkładu tych ojczystych dla wielu Polaków terytoriów dla kultury narodowej.

Po 1989 roku i upadku systemu komunistycznego nie przywrócono społeczeństwu pamięci o Kresach Wschodnich, a rządzący nie poczuwali się w obowiązku do podkreślania znaczenia polskich kresów. Przeciwnie – negowano ten dorobek w wyniku bądź to złej woli, bądź to przekonania o słuszności podejmowanych kroków – niewskrzeszania dawnych „demonów”, powodzenia dobrosąsiedzkich stosunków i pokojowego współżycia. W wyniku tej dezinformacji nawet pokolenie urodzone w wolnej (wolnej także od pamięci historycznej) Polsce nie zna historii swojego kraju, a więc również terenów, z których wywodziło się wielu znakomitych przedstawicieli polskiego życia kulturalnego, społecznego, naukowego czy politycznego ([link=http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100222&typ=po&id=po51.txt] – jak to ocenić..?).

Tereny, które otrzymała Republika Litewska w wyniku postanowień zbrodniczego paktu Ribentropp-Mołotow, zostały odebrane polskiemu państwu ostatecznie w 1945; którego ponadto pozbawiono możliwości jurysdykcji nie tylko na całości swojego przedwojennego terytorium, ale też na tym pozostawionym przez Wielką Trójkę w Jałcie. Legalny rząd polski rezydujący w Londynie nigdy nie zrzekł się terytoriów zagarniętych przez Związek Sowiecki, co też nie jest należycie podkreślane w procesie edukowania społeczeństwa.

Wilno, które Republika Litewska otrzymała „w rezultacie długotrwałej przyjaźni, jaka łączy ją z Sowietami” (cytat z Antoniego Smetony, prezydenta Republiki), było przez kilkaset lat jedną ze stolic polskiej kultury, ojczyzną wybitnych wieszczów, ale też polskich mężów stanu, żeby tylko wymienić dwóch najważniejszych – Józefa Piłsudskiego i Lucjana Żeligowskiego.

Ten drugi jest dzisiaj w Republice Litewskiej postacią porównywaną do wspomnianych dwa akapity wcześniej Ribentroppa i Mołotowa (vide: napisy na barykadach podczas wydarzeń w Wilnie w 1991 – „RIBENTROP MOLOTOV ZELIGOVSKI”), co jest wynikiem ogólnej tendencji do kwalifikowania Generała jako „okupanta” czy też „zdrajcy” Litwy. Tzw. „bunt Żeligowskiego” był jednak jedyną możliwością w zaistniałej sytuacji prawno-międzynarodowej powrotu Wilna w granice restytuowanej po rozbiorach Rzeczypospolitej Polskiej. Zapomina się jednak o tym – a polska edukacja i nauka nie dość skutecznie o tym przypominają – że Wilno zamieszkane było przez 66% społeczność etnicznie polską, która w innym państwie niż polskie nie wyobrażała sobie życia. Trzeba również wspomnieć o postawie mieszkańców podczas wypierania wojsk Republiki Litewskiej z miasta – m.in. o zamykaniu bram kamienic, aby te nie mogły się schronić i toczyć walk ulicznych z Wojskiem Polskim. Warto także nadmienić, że żołnierze polskiej armii byli witani w Wilnie jako wyzwoliciele, jako „swoi” – i rzeczywiście tak było, gdyż Dywizja Litewsko-Białoruska gen. Żeligowskiego złożona była z mieszkańców Wilenszczyzny i wracali oni do siebie, wypraszając przy okazji z rodzinnego Wilna „nieproszonych gości” mówiących w niezrozumiałym języku.

Za to wszystko współczesna Rzeczpospolita Polska ma się wedle władz Republiki Litewskiej kajać i przepraszać za okupację Wilna (!!!) Mimo bezwarunkowego zrzeczenia się przez Polskę swoich wschodnich województw na rzecz sąsiadów (władze polskie po obaleniu komunizmu uznały się za kontynuatora rządu na emigracji, czyli II RP, do której te województwa należały) – w tym na rzecz Litwy, która przejęła Wilno w wyniku paktu Ribbentrop-Mołotow (“Obie strony uznają interesy Litwy na obszarze Wilna.”) – Republika Litewska nie przestała kontynuować antypolskiego kursu znanego z okresu przedwojennego.

Pozostali na Wilenszczyznie Polacy po II wojnie światowej znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Pozbawieni zostali w wyniku wywózek sowieckich, mordów litewskich i niemieckich (Ponary) swojej warstwy przywódczej, inteligencji. Podać można tu przykład choćby prof. Kazimierza Pelczara, zamieszkałego na Zarzeczu w Wilnie. Życie narodowe Polaków zagrożone było degradacją, a sami Polacy – wynarodowieniem. Tak było do momentu odwilży w Związku Sowieckim, kiedy pozwolono na otwieranie polskich szkół. Czasy te miejscowi Polacy – będący już w mniejszości w samym Wilnie, ale jednak w większości w samym regionie – mogą wspominać pozytywnie pod tym względem w kontekście presji lituanizacyjnej wywieranej przez Republikę Litewską po odzyskaniu niepodległości. Brak możliwości pisania OJCZYSTEGO nazwiska w oryginale, dyskryminująca etnicznych Polaków procedura zwrotu ziemi zawłaszczonej przez Sowietów (przy czym działkę należącą do Polaka otrzymał jeden z apostołów litewskości, Witold Landsbergis, były prezydent Republiki, traktowany w Warszawie jako „przyjaciel Polski”, a będący autorem słów m.in. o konieczności lituanizacji Wilenszczyzny i t. p.), dyskryminacja polskojęzycznych szkół na rzecz litewskich (nawet na terenach z miażdżącą przewagą elementu polskiego) to działania sprzeczne nie tylko z międzynarodowymi standardami, ale też z prawem międzynarodowym i umowami, które Republika Litewska zawierała z rządem Rzeczypospolitej (traktat z 1994 roku). Dodać należy SKANDALICZNĄ indoktrynację polskich dzieci w szkołach państwowych litewskich (vide wypracowanie Katarzyny Andruszkiewicz, Polki z Solecznik, pt. „Skutki polskiej okupacji dla Litwy Wschodniej”: [link=http://kurierwilenski.lt/2010/10/11/wypracowanie-katarzyny-andruszkiewicz-%E2%80%9Eskutki-polskiej-okupacji-dla-litwy-wschodniej-%E2%80%9D/]).

Wszystkie te działania umykają jednak uwadze polskich władz, skupionych na umacnianiu „dobrosąsiedzkich stosunków” w ramach „polityki jagiellońskiej”. „Wspólna przeszłość” z Litwą i nawiązywanie do czasów polsko-litewskich unii mają być czymś trwalszym od problemów bieżącej polityki uznawanych za przejściowe bądź samo-załatwiające się. Zapomina się jednak o tym, czym była Litwa w przeszłości, a dokładniej – Wielkie Księstwo Litewskie. Dzisiejsza i międzywojenna Republika Litewska (lit. Lietuvos Respublika) miała jedynie dwie wspólne cechy z Wielkim Księstwem Litewskim – nazwę i stołeczność Wilna (w wypadku Republiki Litewskiej była ona tylko de iurez punktu widzenia konstytucji litewskiej, bo już nie z punktu widzenia prawa międzynarodowego i stanu faktycznego). Trzeba pamiętać, że element litewski – we współczesnym znaczeniu tego słowa – był w ramach Wielkiego Księstwa Litewskiego marginalny i nie miał żadnego wpływu na etniczne oblicze tego sfederowanego z Koroną Polską państwa. Jego wpływ kulturalny był – delikatnie mówiąc – żaden. Etnicznym obszarem litewskim była Żmudź, stąd też zwano ich również Żmudzinami, zaś określenie Litwin „przestało być desygnatem przynależności etnicznej” („POLITYKA”, str. 51, nr 51/2787/, 18 grudnia 2010). Od 1699 roku językiem kancelaryjnym Wielkiego Księstwa był język polski, zastępując nieużywany już starobiałoruski. Od 1569 roku Wielkie Księstwo Litewskie i Korona Polska tworzą Najjaśniejszą Rzeczpospolitą Polską – Serenissima Res Publica Poloniae. Litwa staje się pojęciem regionalnym, zaś za Litwinów uważa się wielu znakomitych Polaków, w tym Adam Mickiewicz, który inwokację naszego eposu narodowego zaczyna od apostrofy do swojej małej ojczyzny. Dzisiejsi „Litwini” uważają go w związku z tym za etnicznego Litwina („Adomasa Mickieviciusa” ). Oddać jednak należy głos samemu Wieszczowi: „Litwini Mazur bracia są; czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? Nazwisko ich jedne jest: nazwisko Polaków.” (Adam Mickiewicz „Księgi pielgrzymstwa narodu polskiego”). Za takiego samego Litwina uważał się m.in. gen. Lucjan Żeligowski czy też sam Marszałek Piłsudski, którzy przywrócili Wilno odrodzonej Polsce.

Analogiczne są dzieje miasta znajdującego się na peryferiach Litwy (sam Mickiewicz uważał je za prowincjonalne i przaśne) – Kowna. Chociaż Kowienszczyzna, nosząca także wdzięczną nazwę Laudy, nie dostarczyła polskiemu życiu narodowemu tylu wybitnych synów co Litwa centralna, to był to polski kraj sensu stricte.Swoją wierność Polsce Kowno okazało najbardziej wydatnie w 1861 roku, kiedy na moście na Niemnie zorganizowano mimo carskiego ucisku manifestację jedności ziem polskich – samo Kowno leżało już na Ziemiach Zabranych, zaś Aleksota i Poniemoń jeszcze w marionetkowym Królestwie Polskim. Dzisiaj są to dzielnice Kowna.

Jednak po reaktywacji Rzeczypospolitej Kowno nie doczekało się za swoją postawę należytej zapłaty. Zamieszkane w 45% przez Polaków (a w 30% przez Żydów, zaś „Litwinów” w 15%) nie zostało wyzwolone i nie znalazło się na powrót w Polsce. Józef Piłsudski, żywiący nadzieję na konfederację składającą się m.in. z Polski i neo-Litwy (a w zasadzie – Lietuvy) zamierzał utworzyć w Kownie jeden z kantonów Litwy, nie zauważając przy tym, że potencjalny lietuwski komponent nie ma ochoty na żaden związek z Polską, za patrona obierając sobie Niemców – de facto twórców „Taryby” i podwalin państwa lietuwskiego. Dlatego też Laudę pozostawiono obcemu państwu – nowo powstałej Lietuvos Respublice – choć wola ludności tego kraju była inna (zasada samostanowienia narodów?).

Tam też miejscowy element polski – na Laudzie i w samym Kownie – poddawano nieustającym w zasadzie szykanom i presji lituanizacyjnej ze strony państwa mającego na celu wynarodowienie. Nie brakowało też spontanicznych pogromów ludności polskiej.

Sposób obejścia się z miejscowymi Polakami, ale też dorobek pokoleń naszych rodaków zamieszkujących te ziemie, są jeszcze mniej znane polskiemu społeczeństwu, poza garstką bezsilnych pasjonatów rodzimej historii. Da się zauważyć analogie w postępowaniu państwa lietuwskiego wobec żywiołu polskiego przed wojną i dzisiaj, chociaż ze względu na istnienie międzynarodowej społeczności instrumentarium jest dzisiaj ograniczone. Konieczne jest szersze dotarcie do społeczeństwa polskiego z informacjami nt. polityki sąsiada wobec Polaków. Warto też wzbogacić wiedzę polskiego społeczeństwa o wkładzie Laudy i Kowna w polskie życie narodowe – nawet w warunkach lietuwskiego ucisku.

Marcin N. Skalski

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply