Ostatnia dyktatura Europy

Reżim Łukaszenki dostanie z Moskwy w 2012 roku dotacje w postaci ropy naftowej i gazu warte ponad 4 miliardy dolarów. I nie bez powodu: Białoruś jest ostatnią pozostałością kolonialnego wpływu Rosji na zachodzie. Byłe kraje bloku komunistycznego nie mogły wywalczyć swojej wolności do czasu upadku Związku Radzieckiego. Niepowodzenie modelu prezydenta Władymira Putina może być jedyną rzeczą, która może utorować drogę do “Wiosny Eurazji”.

Pod koniec ubiegłego miesiąca Andrzej Poczobut, dziennikarz z Białorusi, po publikacji serii artykułów, które poddawały w wątpliwość egzekucję dwóch mężczyzn skazanych za spowodowanie wybuchu na stacji metra w Mińsku, został oskarżony o zniesławienie prezydenta kraju, Aleksandra Łukaszenki.

Ta najnowsza wiadomość może kojarzyć się z sytuacją z kwietnia, kiedy Unia Europejska naciskała na Łukaszenkę w kwestii uwolnienia ważnego dysydenta Andrieja Sannikowa. A przecież każdy, kto wiązał nadzieje ze zwolnieniem Sannikowa został oszukany: w obu przypadkach, i dziesiątkach innych, więźniowie są elementami systemu, w którym Łukaszenka utrzymuje swój 17-letni reżim.

Białoruś pozostaje ostatnią dyktaturą w Europie, jak były sekretarz stanu USA Condoleezza Rice nazwała ją w 2006 roku. Lata mijają, a w tym śródlądowym kraju zamieszkiwanym przez 9,5 mln ludzi ciągle zachodzi mało zmian. Podczas gdy jej sąsiedzi – Polska, Litwa i Łotwa przystąpiły do Unii Europejskiej, i podczas gdy Ukraina stara się za nimi nadążyć, Białoruś stała się mistrzem „integracji Eurazji”, wiodącym członkiem klubu autokracji postsowieckich, wraz z takimi krajami jak Rosja i Kazachstan.

Białoruskie społeczeństwo jednak stawia opór. Co najmniej 2200 osób zostało aresztowanych za działalność opozycyjną w ciągu zaledwie dwóch ostatnich lat. Trzynaście pozostanie w zamknięciu w trudnych warunkach pełniąc rolę “więźniów wystawowych”.

W przeciwieństwie do rządów ery Breżniewa, w czasach Łukaszenki więźniowie polityczni na Białorusi nie są przetrzymywani w specjalnych obozach, ale w zwykłych więzieniach wśród przestępców, odizolowani od innych więźniów politycznych. Podobnie jak pod rządami Stalina, rząd wykorzystuje przestępców kryminalnych jako narzędzie nacisku psychologicznego przeciwko nim.

Na Białorusi są, nieoficjalnie dwa rodzaje więzień: „czerwone” i „czarne”. Te pierwsze działają z pewną dozą kontroli zewnętrznej, ale w tych drugich dominuje „prawo więzienne”. Jedną z osobliwości tego zbioru zasad jest to, że dzieli więźniów na kasty, gdzie najniżsi z najniższych są nazywani „zatopionymi”: są to niedotykalni, wykorzystywani jako obiekty przemocy seksualnej, i z miejscem do spania obok latryny. Po podaniu ręki takiemu osobnikowi, więzień automatycznie sam zamienia się w niedotykalnego.

Aby złamać więźniów politycznych, reżim Łukaszenki umieszcza ich w czarnych więzieniach, w tych samych celach, co niedotykalnych. Sprawia to, że od razu stają na skraju przetrwania, gdzie filozofia ustępuje miejsca instynktowi fizjologicznemu.

Wyobraź sobie: dzielisz celę z zatwardziałymi mordercami, wyrzutkami, którzy mogą lub nie być tzw. „billy-goat” (pseudonim dla brutalnych więźniów, którzy pracują dla tajnych służb w zamian za łagodniejsze traktowanie). Stykasz się z nimi 1 na 1, 1 na 3 lub 1 na 10. I jedyną rzeczą, która cię chroni to słaba nadzieja, że nie leży w interesie Łukaszenki byś umarł w więzieniu. „Starali się doprowadzić mnie do samobójstwa” – powiedział Sannikow, odmawiając podania szczegółów. „Nie mam prawa mówić, bo moja rodzina nadal jest zakładnikiem systemu.”

Nie jest sam. Inni znaczący więźniowie polityczni to Nikołaj Awtuchowicz, weteran sowieckiej wojny w Afganistanie i biznesmen, który wypowiedział wojnę korupcji na szczeblu lokalnym – i poszedł do więzienia, po raz drugi, kiedy wziął się za niewłaściwych ludzi.

Należy do nich również Nikołaj Statkiewicz, który również odsiaduje swój drugi wyrok – były oficer armii, lider socjaldemokratów i najbardziej radykalny krytyk Łukaszenki w wyborach w 2010 roku. Najnowszym dodatkiem do jego celi jest były komandos służb specjalnych i skazany morderca. Niezależni badacze uważają, że ten bandyta mógł należeć do grupy śmierci odpowiedzialnej za „znikanie” członków opozycji.

Aresztowano również Aleksandra Bialackiego, intelektualistę i obrońcę praw człowieka, który został nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla przez dziesiątki ludzi na całym świecie.

Podczas gdy wszyscy oni siedzą w więzieniu, Łukaszenka miarowo zmienia Białoruś w coś w rodzaju kolonii karnej. Możliwość skończenia w więzieniu jest ciągłym ryzykiem odczuwalnym dla milionów i sprawdzianem dla nawet najbardziej przyziemnych, codziennych rutyn.

To dlatego Łukaszenka nie miał nic przeciwko uwolnieniu Sannikowa, który napisał oświadczenie z prośbą o ułaskawienie, wymagane przez Łukaszenkę, które nie daje możliwości odwołania. Sannikow może równie dobrze znaleźć się w więzieniu już następnego dnia.

Zwolnienie więźniów politycznych nie oznacza przemian. Zamiast tego, stopień zmian może być mierzony ilością godności przywróconej ludziom, poczynając od byłych więźniów politycznych. Ci ludzie muszą być zrehabilitowani socjalnie, ich teczki wymazane, a ich życie musi być im zwrócone. To jest dokładnie to, co sygnalizowało nieodwracalne zmiany w Europie Wschodniej w okresie zimnej wojny, począwszy od ośmieszania stalinizmu.

Oczywiście nic z tego nie będzie miało miejsca bez zgody Moskwy. Reżim Łukaszenki dostanie z Moskwy w 2012 roku dotacje w postaci ropy naftowej i gazu warte ponad 4 miliardy dolarów. I nie bez powodu: Białoruś jest ostatnią pozostałością kolonialnego wpływu Rosji na zachodzie. Byłe kraje bloku komunistycznego nie mogły wywalczyć swojej wolności do czasu upadku Związku Radzieckiego. Niepowodzenie modelu prezydenta Władymira Putina może być jedyną rzeczą, która może utorować drogę do “Wiosny Eurazji”.

Ale są jeszcze ludzie gotowi poświęcić swe życie w beznadziejnej pogoni za wolnością w lodowatym cieniu Putina. Jeśli chcesz zrozumieć, dlaczego Bialacki, Statkiewicz i Awtuchowicz są bohaterami naszych czasów, postaraj się wyobrazić sobie siebie na ich miejscu. To znaczy, w ich celach.

Andriej Dynko

„The New York Times”

Tłum. Jarosław Maciaszek

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply