Kresy – koniec historii?

Polska przez swoje położenie na pograniczu zachodu i wschodu posiada szczególną misję i odpowiedzialność dziejową wobec swoich słowiańskich braci. Świadom tej misji był już krakowski biskup Mateusz, autor listu do św. Bernarda z Clairvaux z 1147 roku, w którym wskazywał Ruś jako teren polskiego zaangażowania misyjnego. Polska powinna wykorzystać swoje historyczne dziedzictwo w celu rozwiązania problemów współczesnego świata. Kresy pozostają nie tylko w narodowej legendzie lecz również w aktualnie odczytywanej Polskiej racji stanu, a zainteresowanie tym obszarem na zawsze stanowi Polski interes.

“Polska Jagiellońska” a “Partnerstwo Wschodnie”. Zestawienie koncepcji

“Wiadomo wszystkim, że nie dostąpi zbawienia, kto nie będzie wspierany tajemnicą miłości, która nie działa opatrznie, lecz promieniejąc własną dobrocią, zwaśnionych godzi, pokłóconych łączy, odmienia nienawiści, uśmierza gniewy i daje wszystkim pokarm pokoju, rozproszone zbiera, znękane, krzepi, szorstkie wyrównuje, krzywe prostuje, wszystkie cnoty wspomaga, nikogo nie krzywdzi, wszystko miłuje, tak że ktokolwiek w jej ramiona się ucieka znajdzie bezpieczeństwo i nie będzie się obawiał niczyjej napaści. Przez nią prawa tworzą, królestwa rządzą, miasta porządkują i stan Rzeczypospolitej do najlepszego końca dochodzi; Ona wśród wszystkich cnót pierwsze miejsce zajmuje, a kto nią wzgardzi, wszelkie dobro utraci”.

Ten niezwykły dla współczesnego czytelnika cytat rozpoczynał układ podpisany w Horodle w 1413 roku, który odnawiał unię polsko-litewską, zapoczątkowującą równie niezwykły i niepowtarzalny w historii świata związek dwóch narodów, trwający blisko 400 lat. Przedstawia kwintesencję i duchową głębię koncepcji, którą można określić mianem Idei Polski Jagiellońskiej, tłumacząc prawdopodobnie jej zadziwiającą trwałość. Koncepcja Polski Jagiellońskiej, która wykształciła się i była realizowana podczas panowania dynastii Jagiellonów zakładała stworzenie w Europie Środkowowschodniej wokół Polski federacyjnego państwa, zdolnego skuteczniej przeciwstawić się zagrożeniom zewnętrznym zarówno ze strony zachodniej (Państwa Krzyżackiego), wschodniej (Moskwa), czy południowej (Turcja). To polityczne podłoże związku nie powinno jednak przesłaniać jego innych bardzo ważnych aspektów a mianowicie cywilizacyjno kulturowego. Św. Jadwiga podejmowała decyzję o ślubie z Jagiełłą nie tylko ze względu na sojusz przeciwko Krzyżakom, czy Moskwie, ale także motywowana troską o dar wiary Litwinów, którzy dzięki unii z Polską mogli czerpać z dorobku kultury Zachodniej, wejść do wielkiej europejskiej rodziny. W tym też celu fundowała młodym Litwinom stypendia na zagranicznych uczelniach, a i następni władcy nie szczędzili pieniędzy na rozwój nauki i kultury na tym wielkim terytorium, w stopniu, w jakim to było możliwe. Jednocześnie Polska Jagiellońska stała się miejscem dyfuzji wielu kultur, pomostem pomiędzy wschodem a zachodem. Widoczna szczególnie na wschodzie wielokulturowość opierająca się na wolności i poszanowaniu dla drugiego człowieka choć zakłócona została bratobójczymi wojnami w siedemnastym stuleciu i drugiej Wojnie Światowej, to aż do 1945 roku pozostawała znakiem rozpoznawczym polskich kresów. Zjednoczenie Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a przejściowo także Czech i Węgier pod panowaniem Jagiellońskim w znacznym stopniu wpłynęło również na rozwój gospodarczy tych rozległych terenów, dzięki wymianie handlowej i wzajemnym inwestycjom.

Cytat ten świadczy również o niezwyklej roli dziejowej Polski, którą według Wojciecha Dzieduszyckiego, było wprowadzenie do spraw międzynarodowych moralności chrześcijańskiej. Ten związek Polski z Litwą został przez znanego historyka prof. Pawła Nowaka porównany do romansu. Unię w Krewie można uznać za początek polskiej niezwykle gwałtownej i burzliwej miłości do Ziem Wschodnich, znajdujących się w terytorium I Rzeczpospolitej, za którą przyszło nam jednakże wiele wycierpieć. Na pozór można by uznać, że miłość ta obecnie wygasła. Ostatecznie związek ten zakończyła utrata ostatnich ziem wschodnich po II wojnie światowej na mocy postanowień konferencji jałtańskiej. Dziś nikomu nie przyszłoby już nawet do głowy dążenie do odzyskania i ponownego przyłączenia do Polski Lwowa czy Wilna. Dawne Kresy przetrwały jedynie w pamięci ostatnich żyjących kresowian i ich potomków, choć także w wielkiej narodowej legendzie niczym utracona arkadia, jak prezentują ją polska epopeja “Pan Tadeusz”. Czy na pewno jednak na zawsze pozostać mają złączone jedynie z zapachem naftaliny i nostalgią pięknych wspomnień? W naszej ocenie nie powinny. Żeby przekonać się o tym wystarczy zaznajomić się z twórczością Włodzimierza Bączkowskiego, który w redagowanym przez siebie Biuletynie Polsko-Ukraińskim pisał: “Jedynym źródłem naszej aktywności na terenie zagadnień narodowościowych Rzeczpospolitej jest należycie, realnie pojęte Dobro i Honor Polski. I nic w zasadzie więcej.[…] Wiemy, że Polskę Wielką zbudujemy jedynie i tylko wielkimi rzutami wielkiej polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Wiemy, że moc nasza nie na pomniejszaniu sił ukraińskich (białoruskich, czy litewskich) polega, a na wytknięciu wspólnego koryta biegu, we wspólnym wysiłku ekspansywnym, we wspólnym wyniesieniu, zamkniętego naszymi granicami narodowymi, międzymorza bałtycko-czarnomorskiego do roli wszechświatowej”. Cytat ten również tłumaczy trwałość związku Polski ze Wschodem, który oprócz wzajemnej fascynacji i miłości opierał się na bezbłędnym odczytaniu wspólnych interesów. Stanowić może również odpowiedz na obawy tych Litwinów, Ukraińców czy Białorusinów, którzy obawiają się polskiego rewizjonizmu. A przecież logika chrześcijańskiej miłości jest całkowicie inna od logiki ekspansji i podboju.

Dzieje unii polsko-litewskiej muszą przypomnieć się w głowie każdej osoby zaznajomionej z Polską historią, gdy przeczyta lub usłyszy o “Deklaracji Praskiej” podpisanej 7 maja 2009 roku. Zapoczątkowała ona jeden z głównych programów Unii Europejskiej oraz flagową inicjatywę obecnego polskiego rządu i szefa MSZ Radosława Sikorskiego, stanowiącą również jeden z priorytetów polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Czyżby historia mogła się powtórzyć? Na początku XX wieku odnowić Ideę Jagiellońską próbował Józef Piłsudski, autor koncepcji federacji państw Europy Środkowo-Wschodniej. Na jej podstawie powstał wówczas ogólnoeuropejski ruch prometejski. Zakończyło się to jednakże klęską. W wywiadzie “Piłsudczycy” Janusz Cisek na pytanie jakie były tego powody odpowiedział:- “Myślę, że to kwesta instrumentów do jego realizacji. Oczywiście mieliśmy jako partnerzy pewne słabości i minusy, mieliśmy endecję, niedojrzałość środowisk z którymi mieliśmy się sprzymierzać.” Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej oraz nasilające się tendencje do integracji europejskiej stanowią naszym zdaniem właśnie ten brakujący instrument. Polsce nadarza się właśnie niespotykana okazja na wykorzystanie możliwości i funduszy jakie daje nam członkostwo w Unii Europejskiej. Partnerstwo Wschodnie jest projektem politycznym adresowanym do Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy, zawierającym kompleks różnych programów mających na celu umożliwienie integracji gospodarczej i politycznej tych państw z Unią Europejską, a przez to wspieranie w nich reform demokratycznych, administracyjnych, społecznych i gospodarczych.

Analogia pomiędzy ideą Polski Jagiellońskiej a koncepcją Partnerstwa Wschodniego opiera się na zbliżonych celach, jakimi były i są rozwój i awans cywilizacyjny państw Europu Wschodniej. W XIV wieku za pośrednictwem Królestwa Polskiego przyjęto Ziemie Litewskie i Ruskie do kręgu cywilizacji zachodnioeuropejskiej, chrześcijańskiej i łacińskiej, rozpoczynając proces dynamicznego rozwoju zacofanych i w części pogańskich jeszcze terytoriów. Unia polsko-litewska stanowiła nie tylko odpowiedź na zagrożenie potęgą krzyżacką, lecz również na obawę Litwinów przed zatraceniem i rozpuszczeniem się w kulturze i cywilizacji ruskiej, ówczesnym wschodnim – prawosławnym świecie (większość terytorium Litwy stanowiły zdobyczne prawosławne księstwa ruskie) oraz wybór opcji prozachodniej-łacińskiej. Obecnie jedną z głównych motywacji państw Partnerstwa Wschodniego do integracji i pogłębiania związków z Unią Europejską jest chęć do wyrwania się z post-sowieckiej strefy wpływów, charakteryzującej się anarchią, patologiami władzy i pauperyzacją społeczeństwa oraz przyłączenie do projektu politycznego i cywilizacyjnego państw Europy Zachodniej, który symbolizuje Unia Europejska. Ze względów politycznych nie przyznają tego autorzy programu partnerstwa wschodniego, lecz nawet gdyby ich intencje były przeciwne, przedsięwzięcie to jako propozycja mniej lub bardziej ścisłego związku z państwami zachodnimi, z definicji stanowić musi alternatywną ofertę dla wpływów rosyjskich i politycznego związania z Kremlem. Stanowi więc również odpowiedź, na choćby “przeczuwalne”, zagrożenie ekspansją i imperializmem. Geneza obu idei, dotyczących przecież tego samego terytorium, choć dzieli je prawie 700 lat, jest więc w zasadzie bardzo zbliżona.

Warto jednakże zastanowić się nad różnicami dzielącymi obie koncepcje, wymuszonymi choćby przez przepaść czasową, a do których pobudza już dalszy ciąg cytowanego przez nas artykułu W. Bączkowskiego: “Ukraina platońsko-podniebna może być budowana z Mussolinim, z Hitlerem, w Kanadzie z JKM Jerzym V a czele, na Zielonym Kłynie, z Japonią, ale Ukrainę ukraińską można budować TYLKO Z POLSKĄ, i to tym realniej, tym bardziej rzeczowo, im Polska będzie bardziej w zagadnieniu ukraińskim zaangażowana “materialistycznie” im będzie bardziej “imperialistyczna”, im będzie bardziej zwracała oczy ku swojej heroicznej przeszłości jagiellońskiej. Wszyscy Ukraińcy – Ukraińcy na prawdę, bez filizmów i orientacji – kochający sprawę wyzwolenia ukraińskiego tak, że z diabłem gotowi są zawierać sojusze, byle im było do Ukrainy Wyzwolonej po drodze, zrozumieją nas i pójdą z nami”. Realizując program Partnerstwo Wschodnie w ramach polityki Unii Europejskiej polski rząd nie może uznać, że na tym kończy się i ostatecznie wypełnia polskie zaangażowanie w sprawy wschodnich sąsiadów. Partnerstwo Wschodnie nie jest bowiem współczesną realizacją idei ,,polski jagiellońskiej”, choć wykazuje pewne analogie (pod względem dążeń do awansu kulturalno cywilizacyjnego państw Europy Wschodniej), może za to stanowić bardzo pomocne uzupełnienie działań podejmowanych na szczeblu narodowym wyżej wymienionych państw, wzmocnieniem, które gwarantują powodzenie działań w aspekcie materialnego – gospodarczego rozwoju. Koniecznie trzeba podkreślić, że podstawowym warunkiem powodzenia tej koncepcji jest wybitne zaangażowanie polskiego rządu na tym terenie. Aby zrozumieć nasze twierdzenie, które na początek może wydać się kontrowersyjne czy śmiałe, wystarczy chwila refleksji nad tym co zostało napisane o Idei Polski Jagiellońskiej i Partnerstwa Wschodniego oraz wysunięcie logicznych wniosków.

Podstawową wadą Partnerstwa Wschodniego, która przeszkodzić może w jego realizacji jest to, że koncepcja ta nie uwzględnia w wystarczający sposób, a właściwie pomija jedną z głównych przyczyn swojego powstania i zaangażowania państw wschodnich. Partnerstwo Wschodnie, pomimo rzeczywistych chęci i potrzeb państw takich jak Gruzja, nie chroni przez odrodzonymi, imperialnymi aspiracjami Rosji. Nie stanowi ochrony wolności i suwerenności państw. Dotychczasową polityczną klęskę Partnerstwa Wschodniego stanowić może podpisanie umowy gazowej pomiędzy Rosją a Ukrainą oraz umowy o pozostaniu na Krymie rosyjskiej floty czarnomorskiej, co słusznie zostało odebrane jako powrót Ukrainy pod rosyjską strefę wpływów i stopniowy koniec kursu prozachodniego. Do zakończenia wojny w Gruzji w 2008 roku nie przyczyniły się mediacje przywódców największych państw Unii Europejskiej oraz jej instytucji, lecz indywidualnie podjęte działania Lecha Kaczyńskiego i innych prezydentów państw środkowo-wschodnich. Istnieje niebezpieczeństwo, że działania Partnerstwa Wschodniego stanowić mogą osłonę czy swoisty parawan maskujący brak zaangażowania w realne i istotne interesy oraz problemy regionu.

Główną różnicą pomiędzy Partnerstwem Wschodnim a Polską Jagiellońską, będącą zaletą tej drugiej, jest to, że zakładała stworzenie federacji państwa Europy Środkowo-Wschodniej jako samodzielnego podmiotu stanowiącego prawdziwą przeciwwagę dla potęg zarówno wschodu jak i zachodu. Obecne plany zakładają jedynie współpracę z zachodem, nie samodzielność regionu. Całkowicie różne są od idei międzymorza. Realizowała ją tylko koncepcja Józefa Piłsudskiego oraz działania Ruchu Prometejskiego, którego odnowienie wymagało by działań na szczeblu narodowym zainteresowanych państw. Współczesne projekty byłyby bardziej zbliżone gdyby zakładały pełną integrację z Unią Europejską poprzez członkowstwo, co nie jest możliwe choćby z przyczyn technicznych. Brak jest więc tej głębi i rozmachu wizji, która umiała porwać umysły naszych wspólnych przodków, przed 600 laty.

Koncepcja Partnerstwa Wschodniego nie zakłada również w przeciwieństwie do koncepcji Polski Jagiellońskiej decydującego wkładu nowych państw (przede wszystkim cywilizacyjnego i kulturowego) w rozwiązanie istotowych problemów systemowych i politycznych obu stron. Państwa PW nie stanowią istotnego partnera gospodarczego, a ich zasoby mają w tej koncepcji drugorzędne znaczenie. Nie odbędzie się kulturowa dyfuzja lecz przenoszenie gotowych zachodnich wzorców. W polskiej historii związek z Litwą i możliwości jakie otwierały jej potencjały ekonomiczne walnie zdecydowały o dalszym biegu polskich losów.

Podsumowując: analogię pomiędzy Partnerstwem Wschodnim a Ideą Polski Jagiellońskiej występują obecnie w sensie kulturalnym-cywilizacyjnym: przyjęcie państw wschodnich pod wpływy zachodnie i korzystanie z jego duchowych i materialnych osiągnięć (wartości europejskie – demokracja, bezpieczeństwo, wolny rynek) ale są bardzo wątłe pod względem politycznym.

Warto również wyciągnąć wnioski z niepowodzenia koncepcji federacyjnej Józefa Piłsudskiego po I wojnie światowej. Do najważniejszych czynników które przeszkodziły w jej realizacji w pierwszym rzędzie należała agresywna polityka Rosji Bolszewickiej, która zajmując znaczne terytoria Białorusi i Ukrainy przekreśliła aspiracje niepodległościowe tych narodów, w tym wiele działań podejmowanych przez Białorusinów i Ukraińców razem z Polakami. Choć zmieniły się realia również dzisiejsza Rosja nie zamierza stać z założonymi rękami, posiadając bardziej wysublimowane, lecz wystarczające narzędzia do zabezpieczania swoich wpływów w regionie, o czym nie można zapominać, a tym bardziej lekceważyć. Kolejnym istotnym czynnikiem który przyczynił się do niepowodzenia koncepcji był brak zaufania, a wręcz wrogość i niechęć ze strony samych zainteresowanych narodów. Szczególnie uwidoczniło się to w przypadku Litwinów, którzy otwarcie odrzucili polskie propozycje, a również w przypadku Ukraińców i Białorusinów. Istotną przeszkodą był wzrost nacjonalizmów, które potęgowały nieufność i uniemożliwiały dialog, często posuwając się do absurdów, takich, jak mający miejsce w 1930 roku, litewski sąd nad Jagiełłą, podczas którego oskarżono króla o zdradę interesów narodowych. Prokurator żądał dla niego kary śmierci i wykreślenia z kart historii. Również i dzisiaj nie należy szczędzić starań mających na celu zasypywanie podziałów i wzrost wzajemnego opartego na prawdzie zaufania, bez którego trudno jest mówić o prawdziwym partnerstwie i współpracy. Złą drogą jest spolegliwe milczenie i tolerowanie negatywnych wzrostu negatywnych, nacjonalistycznych tendencji, które po raz kolejny odradzają się na Litwie i Ukrainie, o czym świadczy m.in. nadanie tytułu Narodowego Bohatera Ukrainy nazistowskiemu zbrodniarzowi Stepanowi Banderze. Pojednanie musi opierać się na prawdzie, sprawiedliwości i wzajemnym szacunku. Bardzo ważną rolę ma tutaj do odegrania Polska, ze względu na rozumienie specyfiki i uwarunkowań regionu, czego zabrakło mocarstwom zachodnim w 1920 roku i do dzisiaj brakuje. Polska ze względu na swój potencjał historyczny, materialny i duchowy musi występować w roli lidera regionu, aktywnie przewodząc wszelkim inicjatywom w sprawach polityki wschodniej Unii Europejskiej. Trzeba również nadmienić, że w koncepcji jagiellońskiej rola Polski była o wiele większa od możliwości jakie wynikają z mechanizmów polityki wspólnotowej.

Decydujące znaczenie do ostatecznego rozliczenie Partnerstwa Wschodniego będzie miała rzeczywista realizacja w praktyce tej pięknej w swojej istocie koncepcji. Realizacja tej wspaniałej idei wymaga bowiem bardzo dużych nakładów finansowych. W związku ze zbliżającymi się zmianami w strukturze budżetu UW z nowej perspektywie finansowej na lata 2014-2020 i radykalnemu obniżeniu nakładów na fundusze europejskie należy zadać pytanie jakie środki zostaną przeznaczone na PW w przyszłości. Minimalizacja środków finansowych może sprawić że program Partnerstwa Wschodniego pozostanie zbiorem pięknych lecz pustych haseł. Kluczowe znaczenie będą też miały praktyczne sposoby realizacji zamierzonych celów. Dla przykładu zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i dywersyfikacji surowców powinno polegać na budowie gazociągu Nabucco transportującego azerską ropę, a nie na przesyłaniu do krajów PW ropy z Zachodniej Europy, wcześniej kupionej od rosyjskiego Gazpromu, za pośrednictwem gazociągu Nordstream. W takim przypadku wielkie korzyści odniosłyby zarówno państwa Unii Europejskiej jak i Europy Wschodniej, podporządkowane w większości Rosji za pomocą szantażu surowcowego.

Największe zagrożenie dla pomyślnej realizacji celów PW stanowić może polityka Krajów tzw. “Starej Unii” wobec Rosji. Należy zdecydowanie odrzucić takie rosyjskie propozycje, jak wystosowana w 2010 r. przez p. Siergieja Karaganowa (byłego doradcy W. Putina w sprawach międzynarodowych) dotycząca współpracy UE z Rosją, która sugerowała wybór albo pomiędzy związkiem z Rosją, albo wspieraniem małych państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz stworzenie silnego centrum politycznego, będące w rzeczywistości podziałem na Unię “starą” i “nową”. Silne tendencje do porozumienia z Rosją, jednakże ze szkodą dla małych państw, mogą wystąpić wśród elity politycznej największych krajów europejskich – szczególnie Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii, ze względu na swoistą tradycję praktyki politycznej, sięgającą o wiele bardziej w przeszłość niż porozumienie Jałtańskie. Unia Europejska, występująca w całości, musi i powinna współpracować z Rosją, jednakże na podstawie racjonalnej kalkulacji i analizy interesów oraz zagrożeń, a na pewno wstępnej bez akceptacji wszystkich jej warunków.

Podsumowując Polska przez swoje położenie na pograniczu zachodu i wschodu posiada szczególną misję i odpowiedzialność dziejową wobec swoich słowiańskich braci. Świadom tej misji był już krakowski biskup Mateusz, autor listu do św. Bernarda z Clairvaux z 1147 roku, w którym wskazywał Ruś jako teren polskiego zaangażowania misyjnego. Polska powinna wykorzystać swoje historyczne dziedzictwo w celu rozwiązania problemów współczesnego świata. Kresy pozostają nie tylko w narodowej legendzie lecz również w aktualnie odczytywanej Polskiej racji stanu, a zainteresowanie tym obszarem na zawsze stanowi Polski interes. Niestety biorąc pod uwagę aktualny stan realizacji programu partnerstwo wschodnie, na razie odpowiedzieć na zadane przez nas wcześniej pytanie “Czyżby historia mogła się powtórzyć?” możemy tylko następująco: ” Oby nie jako farsa.”

opracowali: Bartłomiej i Maciej Malikowie


17 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. hetmanski
    hetmanski :

    Kresy – koniec historii?-Nie to dopiero początek jednak należy zacząć od rzetelnego podejścia do niej ,poprzez ustalenie Priorytetów Polskiej Racji Stanu i długofalowej polityki a nie działania dorywcze.Gdyż polityka wszystkich państw powstałych po agresji sowieckiej w 1939 r jest wbrew pozornym twierdzeniom wroga wobec Polski.W czasach najbliższych szczególnie uwidocznione to zjawisko na Litwie jednak zgodne z wcześniejszą polityką z lat 20 i 30 ub.wieku dążące do wynarodowienia Polaków mieszkających na Wileńszczyżnie wbrew oczywiście oficjalnie głoszonym deklaracjom Kresy pozostają nie tylko w narodowej legendzie lecz również w aktualnie odczytywanej Polskiej racji stanu, a zainteresowanie tym obszarem na zawsze stanowi Polski interes. Niestety biorąc pod uwagę aktualny stan realizacji programu partnerstwo wschodnie, na razie odpowiedzieć na zadane przez nas wcześniej pytanie “Czyżby historia mogła się powtórzyć?”

  2. jumanyga
    jumanyga :

    Ja czekam kiedy Polacy spojrzą obiektywnie na Polskie kresy. Co daliśmy tym krajom? Kulturę zachodnią? To czemu Białoruś i Ukraina od zawsze są w kręgu wschodniej kultury? Daliśmy im dobrobyt? Do dziś są tego skutki… Pretensje Litwinów są jak najbardziej poprawne (z ich punktu widzenia) – rozbiory, utrata terytorium jeszcze podczas Unii, polonizacja itp). Litwa jeszcze przed unia miała 990tys km2 tylko ciut mniej niż połączona Polska i Litwa później. A ta mantra że nieśliśmy tam cywilizację pługiem i książką (czy jak to określacie) a nie mieczem… A powstania rusińskie średnio co 100 lat pacyfikowaliśmy chlebem i solą…

    To proste pytanie czemu się wzbraniali przed nami w XXw i czemu to nadal robią. chyba że są głupi…

    Prawda jest taka że nie potrafiliśmy ich ani spolonizować, ani nastawić pozytywnie do siebie ani choćby zażnąć jak to zrobili Krzyżacy z Prusami. A ten wielonarodowy twór tylko nas wykrwawił… i to od wewnątrz… Nie mówiąc już o stworzeniu wrogów na kolejne tysiąc lat…

      • jumanyga
        jumanyga :

        Powstanie Kosińskiego – 1591-1593
        Powstanie Nalewajki – 1594-1596
        Powstanie Żmajły – 1625
        Powstanie Fedorowicza – 1630
        Powstanie Sulimy – 1635
        Powstanie Pawluka – 1637
        Powstanie Ostranicy – 1638
        Powstanie Chmielnickiego – 1648-1657 (1654)
        Barabash Uprising (ang.) – 1658
        Powstanie Hajdamaków 1 – 1734
        Powstanie Hajdamaków 2 – 1750
        Powstanie Hajdamaków 3 – 1768
        Koliszczyzna – 1768-1769

        I proszę pamiętać że ziemie dzisiejszej Ukrainy były w granicach Korony od 1569 – 1795. Teraz proszę sobie policzyć co ile średnio były powstania. Tamto co 100 to takie co bardziej miało znaczyć że cały czas problemy z nimi byli i wcale nie było tak cacy.

          • jumanyga
            jumanyga :

            Z WKL (Litwa i Białoruś) mieliśmy od zawsze problemy. Litwa widząc dążenia Polski do federacji i inkorporowania starała się zawsze utrzymać niezależność. Już nie chcieli pogłębiać uni w 1569 roku gdy zerwali obradowania i wyjechali, a król mający uprawnienia rozporządzaniem ziemi WKL i Korony, aby zmusić Litwinów do powrotu i podpisania głębszej unii przekazał Koronie województwa Bracławskie, Wołyńskie, Kijowskie itp (i jak się mają z tego cieszyć dziś?). Już o ich ociąganiu się na wojnach też nie wspomnę, jak odeszli sobie po zwycięztwie z Chmielnickim zamiast wykończyć go do końca, ociąganie się przed odsieczą wiedeńską. Kombinowanie Janusza Radziwiłła aby oderwać się od tej zanarchizowanej RP i utrzymać WKL bo przewidywał że to gruchnie… Dla nas zdrajca, dla WKL patriota.

            Swoją drogą dziś Polska potrzebuje Radziwiłła który wyrwałby ją z tonącej unii…

            *Ocztywiście nie muszę wspominać że nie jestem dyplomowanym historykiem, pewne rzeczy mogę przekręcić itp. Najważniejsze że albo ktoś mnie poprawi (co bym sam wyszedł z błędu), albo poczyta dalej w temacie sam (i albo dojdzie do tego samego wniosku, albo wróci i poprawi mnie).

          • jumanyga
            jumanyga :

            Jest to kompletnie nie istotne. Nie chcieli Polskiego panowania. Podobnie jak nie interesuje mnie czy UPA robiła to dla niezawisłej Ukrainy czy dla rabunku, ważne są ich sprawki i to że przez pobłażliwość do nich (przez wieki) do tego doszło.

            Trzeba było likwidować Sicz od samego początku i zanieść im tą “uporządkowaną cywilizację” przez co kontrola nad tymi ziemiami byłaby łatwiejsza.

            Ostatnio oglądałem film dok. o Katarzynie II i było o tym jakim świetnym zarządcą państwa była, powiększyła imperium, była wielkim mecenasem sztuki i kultury, zakładała w całej Rosji szkoły, nie mówiąc już o tym że sama chciała przeforsować uwolnienie chłopów… A te niusy o rzekomym jej spółkowaniu z końmi, jakimiś mordami i orgiami (kochanków miała, ale mało kto ich nie miał na dworze…) to są fakty rzędu wiadomości zawartych w Gazecie Wyborczej. Jak odmienny punkt widzenia?

        • hetmanski
          hetmanski :

          Podaje Pan wiadomości dotyczące kozaczyzny to tak na początek żeby nie było problemów poznajmy defnicję i zasady działania tej organizacji. Rejestrowi Kozacy. Dziejopis nasz Juljan Bartoszewicz w gruntownych artykułach swoich: Kozacy — Kozaczyzna, Niż — Niżowcy (w Encykl. powsz. 28-tomowej) wykazał różnicę Kozactwa od Niżowców. Niżowcy, t. j. siedzący na Niżu czyli w dole Dniepru, koczowali w stepach czarnomorskich i rozbijali Tatarów lub po morzu. Kiedy się Turcja zaczynała uskarżać przed Rzplitą na te Niżowców napady i rozboje, Batory się tłómaczył, że to ludzie, którzy jego rozkazom nie ulegają. Byli to wprawdzie przeważnie wychodźcy z Polski i Rusi, którzy uorganizowali się sami i za pieniądze służyli, kiedy ich zawołano, lecz obok tego posła Stefana Batorego zabili, gdy z polecenia króla, dogadzającego Turcyi, przyjechał ich łagodzić i od napaści na wybrzeża czarnomorskie odmawiać. Lecz z czasem Polska, kolonizując się, z krainy kijowskiej i bracławskiej na południe doszła do owych sławnych porohów dnieprowych, za którymi kryli się Niżowcy. Wtedy niepodobna było zostawić Niżowców samym sobie i przed Turcją wymawiać się dalej, że Niżowcy nie należą do Polski. Żadne państwo na świecie nie zniosłoby na własnych granicach tłumu ludzi swawolnych i bitnych, których zgromadzały na porohy: wstręt do pracy rolniczej, duch swobody i żądza łupów. Polska jednak — jak mówi Bartoszewicz — nie przyszła na Niż niszczyć rycerstwo, lecz je urządzić, a tem samem zabezpieczyć Ruś i całą Rzplitą przed groźnemi wojnami z Turcją. Polska nie mogła zresztą dopuścić urządzenia na swych granicach państwa z rządem wojennym, z narodem, utrzymującym się nie z pracy ale z łupieży; aby zyskać pokój dla Rusi od strony potężnej wówczas Turcyi, chciała zaprowadzić wśród niesfornej rzeszy europejski ład i prawo. Potrzeba było tylko pod rząd hetmanów koronnych oddać to niżowe rycerstwo a Ruś zyskałaby od strony Tatarów świetną straż kresową. Pierwsza konstytucja, która na sprawy Zaporoża zwraca uwagę, uchwalona na sejmie r. 1589, nosi tytuł: „Porządek ze strony Niżowców i Ukrainy”. Hetman miał całe Zaporoże opatrzyć i ludzi swawolnych „pod posłuszeństwo” ująć, aby granic koronnych wodą ani ziemią nie przechodzili, kupców nie łupili, majętności nie napadali, nikogo do towarzystwa swego bez woli przełożonych nie przyjmowali a „rejestr” ich ma być zawżdy u hetmana. Otóż mamy i pierwszy raz w dziejach wymieniony w sprawach niżowych Rejestr. Rzplita brała rycerstwo kozackie na swój żołd, pod swoją opiekę i tworzyła siłę zbrojną na kresach, bo była do tego obowiązana dla bezpieczeństwa Rusi przed łupieżą Niżowców i Tatarów i dla zasłonienia się przed Turcją. Rejestr był poprostu spisem rycerzy niżowych dla kontroli, aby nie przyjmowali w swe szeregi, jak pierwej, wszelkiego rodzaju zbiegów, próżniaków, włóczęgów, swawolników i ludzi poróżnionych z prawem. Rzplita wszystkie łupieże i winy Niżowców puszczała w niepamięć, aby tylko znieść udzielność dzikich tłumów, zagrażającą stosunkom międzynarodowym, ukrócić ich napady na Wołoszczyznę, Siedmiogród i Multany i podnieść do godności wojska, polecając hetmanowi „używać ludzi niżowych i duńskich (t. j. dońskich) do potrzeby Rzplitej”. Ale dla nawykłych do nieokiełznanej wolności wszelkie zakazy morskich wypraw, łupieży i swawoli, a zwłaszcza już sam rejestr, wydawały się uciskiem jarzma i niewoli.

    • hieronim
      hieronim :

      A kiedy tacy, jak Pan, przestaną mylić obiektywizm z relatywizmem. Od kiedy, to przyjmowanie np litewskiego punktu widzenia jest równoznaczne z obiektywizmem? Chce Pan obiektywnej prawdy? Obiektywna prawda jest taka, że bez Kresów nie ma Polski. I niech Pan przestanie pisać o “mantrach”, bo nikt na tym forum nie jest lepszym specjalistą od nich niż Pan, szczególnie powracający stale kuriozalny postulat przyjmowania litewskiego punktu patrzenia na rzeczywistość. Czyli takiego który jest prostackim szowinizmem i niczym więcej. Jest to jawny przejaw zakompleksienia i typowo polskiego braku poczucia własnej wartości. Trochę więcej zwykłego ludzkiego patriotyzmu, Panie Obiektywny.

      • jumanyga
        jumanyga :

        Wcale nie sympatyzuje z ich wizją historii. Oblatuje mnie ten naród, i jak zrobicie zbiórkę z wypadem na Wileńszczyznę to piknijcie mi dzień przed a będę 😉 Mój post był bardziej ukierunkowany do artykułu który maśli o tym jak cudownie charytatywnie daliśmy im wszystko a oni magicznie z niewiadomego powodu nas nie lubią. Suche fakty to wielkość WKL przed unią i jak skończyła teraz. Bez nas pewnie jak pisze w artykule ruskie by ich zjedli, lub wcześniej krzyżacy, ale nie gdybajmy tylko mówmy jak jest. A Litwa wpupiła będąc w unii… co zresztą mało mnie obchodzi 😛 Bardziej mnie obchodzi to że my też za dobrze nie wyszliśmy na tym.

        Nie jestem obiektywny i nie będę, racja Polski jest dla mnie ważniejsza niż innych nacji. Ale historię lepiej znać taka jaka byłą, aby lepiej znać tą naszą. Czemu nas tak nie lubią!?!?! Ruska propaganda? To czemu nasza (skoro prawdziwa) nie dociera do nich nawet dziś? A unia mało dała Litwie, więcej zabrała, ruskie ziemie to stałe palenie czy to przy przywoływaniu ich do porządku czy przez najeźdźców. Już samo to jak tu wspominamy polskie kresy i polskie ślady tam… no właśnie coś mało tej rusińskiej kultury którą tak wzbogaciliśmy przecież… Jedyne co mają to drewniane chatki i (piękne!) cerkwie (nie liczę ich wkładu od XX w.), ale to już wpływy wschodu bardziej chyba.

        A jeżeli jest inaczej to bardzo chętnie poczytam dlaczego nas tak niesprawiedliwie nie lubią.

        • assarmot
          assarmot :

          Jestem autorem powyższego tekstu i chciałbym ustosunkować się do wypowiedzi Jumanygii. Po pierwsze odsyłam do ponownej lektury tekstu, bo jak widzę nie został dobrze zrozumiany. W swoich zarzutach pomija bowiem m. in. fragment z cytatem z Włodzimierza Bączkowskiego: -“Jedynym źródłem naszej aktywności na terenie zagadnień narodowościowych Rzeczpospolitej jest należycie, realnie pojęte Dobro i Honor Polski. I nic w zasadzie więcej.[…] “. Cytat ten również tłumaczy trwałość związku Polski ze Wschodem, który oprócz wzajemnej fascynacji i miłości opierał się na bezbłędnym odczytaniu wspólnych interesów.” Nie chcę wchodzić za bardzo w kwestie teologiczne odnośnie filozofii miłości chrześcijańskiej, ale każda komunia polega na wzajemnej wymianie i ubogacaniu. Pasożytowanie nie jest miłością. Odpowiadając na pytanie co wszystkie strony czerpały z tego związku posłużę się cytatem z książki B.Łepki “Zarys literatury Ukraińskiej”;-“Polsce dawała Ukraina ludzi, a dostawała idee. Do Polski przychodzili ukraińscy panowie z olbrzymimi majątkami, a z Polski szły na Ukrainę europejskie zdobycze umysłowe.Ta wymiana wartości materialnych za idealne bez tarć obejść się nie mogła […] Idea zjednoczenia kościołów zbliżała najwybitniejszych ludzi obu stron w charakterze współpracowników lub współzawodników…Poznawali się, swoje dobre i złe strony, zalety i wady. Mohyła i i jego ludzie, kijowscy uczeni stoją na nowym stanowisku. Bronią prawosławia za pomocą kulturalnych zdobyczy polskich […] Niejednokrotnie piszą nie tylko o Polsce, ale po polsku […]”. Żeby zobaczyć prawdziwą ukraińską kulturę, a nie skansenowe drewniane chatki to odsyłam właśnie do literatury Ukraińskiej i przede wszystkim Tarasa Szewczenki. Żeby zrozumieć co Kresom, dała Polska wystarczy elementarna wiedza o cywilizacji łacińskiej – jej dorobku i głównych wartościach więc nie będę na ten temat dyskutował. Odsyłam po raz kolejny do literatury ukraińskiej. Zadałbym inne pytanie niż Jumanyga – Może gdyby nie okres oddziaływania polskiej kultury na ziemie wschodniej Rzeczpospolitej, Rusini zamiast w Ukraińców przekształcili by się w Mało-rusów i tak jak długo byli jeszcze postrzegani w Rosji i graniczylibyśmy na Wschodzie tylko z jednym państwem?
          Co do ostatniego pytania dlaczego “Czemu nas tak nie lubią” to sam jestem tym bardzo zdziwiony w świetle faktów historycznych przytoczonych w artykule i nie wydaje mi się żebym był na tyle kompetentny żeby znaleźć adekwatną odpowiedz. Dlatego sam chciałbym zadać szerszej i bardziej kompetentnej publiczności takie pytanie. Moim celem było to, żeby przedstawić to, że taka niechęć jest całkowicie nieuprawniona u nielogiczna po to żeby ją zwalczać – i myślę, że wszyscy byśmy tego chcieli. Osobiście wydaje mi się, że odpowiedzią może być stara żydowska mądrość -“Ile dobrego musiałem Ci uczynić, że tak bardzo mnie nienawidzisz?” – Pojawia się tu w mojej opinii dobrze znany w psychologii mechanizm , jaki występuję u osoby, które dostępuje łaski i miłosierdzia i nie ma na nią jak odpowiedzieć. Nie można zapomnieć również o powszechnej u większości ludzi zawiści i zazdrości. Wszyscy przecież wiemy, że Polacy na kresach byli warstwą wyższą i lepiej sytuowaną. Przykładem może być postać Andrzeja Potockiego, namiestnika Galicji, zasłużonego dla budowy współczesnego narodu ukraińskiego (w mojej ocenie naród ten został stworzony przez polskich magnatów, którzy fundowali stypendia, szkoły itd.) i życzliwego im, a który został zastrzelony przez ukraińskich nacjonalistów.
          Ponadto powołano się na przykład kozaków i Ukraińców wrogich Polsce, zapominając o tych wszystkich którzy dobrze rozumieli konieczność współpracy polsko-ukraińskiej. Takich jak Taras Szewczenko, który pisał w jednym z wierszy o Chmielnickim:
          “Oj Bohdanie, Bohdanoczku!
          Jakby ja buła znała;
          U kołysci’b zadusyła,
          Pid sercem prysypała”

          Ponadto zbulwersowała mnie wypowiedź -“Oblatuje mnie ten naród (…) A Litwa wpupiła będąc w unii… co zresztą mało mnie obchodzi :P” Jest całkowicie sprzeczna z duchem w jakim napisałem artykuł i właśnie przez takie wypowiedzi mogą rzeczywiście “Nas nie lubić”. Zgadzam się, że najważniejszą musi być dla nas racja Polski, ale ta wypowiedz świadczy o tym że Jumanyga tej racji nie rozumie. Polską racją stanu w polityce wschodniej jest idea prometejska. Już Włodzimierz Bączkowski pisał o tym, że granice Polski będą sięgać na wschód tak daleko, jak sprawiedliwa będzie polska polityka narodowościowa. Czystość moralna jaką w mojej opinii mieliśmy w polskiej historii jest naszą największa wartością i za wszelką cenę powinniśmy jej bronić.

          Bartłomiej Malik

          • jumanyga
            jumanyga :

            Dziękuję za odpowiedź.

            “Jedynym źródłem naszej aktywności na terenie zagadnień narodowościowych Rzeczpospolitej jest należycie, realnie pojęte Dobro i Honor Polski. I nic w zasadzie więcej.[…] ” Oba pojęcia “dobro Polski” jak i “honor Polski” mogą mieć różne znaczenia. “Dobrem Polski” może być np podbicie Ukrainy, może też nim być wieczna partnerska przyjaźń, zależy jakie dobro dla POLSKI chcemy uzyskać. A Honor (pojęcie dotyczące moralności i obyczajowości. Występuje w skali jednostkowej i społecznej w określonym czasie i na określonym terytorium.) nie musi znaczyć tego pod czym my to rozumujemy. Miałem swoje pojęcie honoru do czasu czytania Samozwańca Komudy i denerwowało mnie to podczepianie honoru pod czynności które są dalekie od niego, sprawdzam w słowniku i… wychodzi na to że każdy ma swój honor, a ten mój jest po prostu mój, UPA też miała swój honor…

            “Może gdyby nie okres oddziaływania polskiej kultury na ziemie wschodniej Rzeczpospolitej, Rusini zamiast w Ukraińców przekształcili by się w Mało-rusów i tak jak długo byli jeszcze postrzegani w Rosji i graniczylibyśmy na Wschodzie tylko z jednym państwem?” A być może gdyby nie paraliżująca anarchia polska, to samodzielna Ukraina lepiej by działała? Może gdyby wprowadzili władzę normalnie rozumowaną to oparli by się sąsiadom, może by podbili Moskwę?

            “Żeby zrozumieć co Kresom, dała Polska wystarczy elementarna wiedza o cywilizacji łacińskiej – jej dorobku i głównych wartościach więc nie będę na ten temat dyskutował.” Rosji jakoś nikt nie dawał tych wartości a się pojawiły. Teraz to możemy dać Ukrainie kolejne wartości cywilizacji zachodniej – ateizm, aborcje na żądanie, eutanazję, związki partnerskie itp. Tylko czy chcą tego i czy jej to potrzebne. Też się raczej nie pytaliśmy czy tego chcą rusini, tylko parliśmy z tą “lepszą” cywilizacją, co było chyba lekkim szowinizmem.

            “Dlatego sam chciałbym zadać szerszej i bardziej kompetentnej publiczności takie pytanie.” Dlatego też drążę ten temat… Kiedy Cegielski pisał w swojej książce z 1815 (?) r nie pamiętam tytułu o Rusinach i Litwinach jako o Polakach, wiernych Polsce i braci do końca świata, to mnie to nie dziwiło. Wszak było to przed ukraińskim nacjonalizmem i przed pierwszymi litewskimi opracowaniami oceniającymi historię unii (chyba pierwsze, negatywne oczywiście takie prace pojawiły się na początku drugiej połowy XIX w.). Ale teraz gdy dookoła nas szumi tylko to że okupowaliśmy ich, robiliśmy z nich niewolników, grabiliśmy ich ziemie i bogactwo… To wolałbym czytać artykuły polemizujące z tamtą wizją unii, upowszechnianie takiego poglądu na wschodzie itp. Bo wychodzi na to że nadal opisujemy narody IRP jako jeden szczęśliwy twór, ale jakoś jak tylko się na Litwie/Białorusi/Ukrainie powie coś o IRP to spluną na ziemię…

            “Ponadto zbulwersowała mnie wypowiedź -“Oblatuje mnie ten naród” Widzi Pan, to jest dobre oblatywanie. Uznając ich suwerenność, nie mam zamiaru ingerować w ich wewnętrzne czy zewnętrzne decyzje. Nie lubią nas? Ich sprawa. Będą chcieli wejść w federację z Rosją? Ich sprawa. Będą chcieli pomocy jakby Rosja przyszła, czemu nie? Pan nakreślił zaniepokojenie wchłonięciem narodu ukraińskiego do rosyjskiego… Cóż jeśli tego by np. chcieli to czemu nie. Całkiem pokaźny % i tak się uznaje za Mało-rosjan.

            “A Litwa wpupiła będąc w unii” No patrząc na dzisiejszą mapę, na ich nienawiść do nas, itp to raczej sukcesem dla nich IRP nie była. A jak się Pan nie zgadza to zachęcam do pisania artykułów o odmiennym zdaniu dla litewskiej prasy, tylko niech się Pan nie zdziwi jak zaczną w proteście palić to na rynku.

            “że granice Polski będą sięgać na wschód tak daleko, jak sprawiedliwa będzie polska polityka narodowościowa” Tylko że oni tych “granic” nie chcą więc uszanujmy to i poczekajmy aż zmienią zdanie a nie wpychać się tam z butami. Na razie Partnerstwo Wschodnie to taka na siłę misja nawracania Indian… Tylko że ci Indianie mają też swoją kulturę i może nie chcą naszej. Indianie dziś oceniają europejską misję cywilizacyjną podobnie jak rusini Polską na kresach…

            Chciałbym podkreślić, że nie to że nie zgadzam się z Pana tezami, ale śmieszy mnie trochę gdy podobnej tematyki artykuły są w Polsce, Litwie, Białorusi, Ukrainie, ale pozytywne niemal tylko w Polsce. Albo my mamy racje a nasi sąsiedzi są “tempi”, albo to tylko my jesteśmy głupi i stoimy w swoim zacietrzewieniu…

            Pozdrawiam.

          • hetmanski
            hetmanski :

            A sądziłem że jest Pan mądrzejszy.Czy nie rozumie Pan prostego faktu że ich obecne nastawienie jest spowodowane dzikim nacjonalizmem rozbudzonym przez dawnych zaborców i pomimo upadku Carskiej rosji nadal konsekwentnie realizowane przez spadkobierców.Naszym obowiązkiem jest zdusić ten płomień nienawiści i wtedy ,,”granice Polski będą sięgać na wschód tak daleko, jak sprawiedliwa będzie polska polityka narodowościowa”

          • jumanyga
            jumanyga :

            Mój permisywizm do niepodległych państw to moja sprawa. Zamiast jątrzyć w wewnętrzne sprawy innego państwa ja bym wolał albo uczciwie stanąć do walki żołnierz do żołnierza albo przemilczeć… To co robi Litwa, Białoruś lub Ukraina to ich wewnętrzna sprawa i o pewne rzeczy obywatele danego kraju powinni walczyć. A jeżeli się to jakiemuś państwu nie podoba to niech wypowie im wojnę i się sprawa rozstrzygnie. Takie jątrzenie zza miedzy jest poniżej pasa…

            Większość tutaj widzi świętą niebieska potrzebę prowadzenia europejskiej inkwizycji na głupiutkim narodzie Ukraińskim. I jeszcze usprawiedliwia to dążeniem do pomagania bratniemu narodowi, a prawda jest taka że realizuje swoją egoistyczną wizję geopolityczną. IRP w XXIw. a choćby i w zwasalizowanej formie wewnątrz UE. I nawet nie obchodzi ich czemu tego nie chcą, czemu nas nie całują po stopach za IRP itp itp. My europejczycy wiemy lepiej bo stoimy na o wiele wyższym stopniu ewolucyjnym a Ukraińcy to takie tam indiańce… (sarkazm!)

            Panie Hetmański a choćby tam zjadali noworodki? Co mi do tego? Ukraińcy się powinni postawić a nie my. U nas wyciągają dzieci łyżeczką i jest cacy :/

            “dzikim nacjonalizmem rozbudzonym przez dawnych zaborców i pomimo upadku Carskiej rosji nadal konsekwentnie realizowane przez spadkobierców” Rosyjska i Niemiecka machina propagandowa jest jedną z najlepszych na świecie nawet dziś (vide przemienianie ludobójczą wojnę 1939 jako Kampania Wrześniowa ot taka rosyjsko-gruzińska potyczka w XXw. jakich było wiele), ale nie przeceniałbym jej aż tak bardzo by niby sojusznicze narody nadal nas tak nienawidziły.

            Jak Polska flaga zawiśnie w Kijowie to wtedy poczuję się do obowiązku co i jak tam ma być. Póki są suwerenni (a i niech tak będzie) to rządzenie należy tylko i wyłącznie do nich. Zaraz pewnie za skazanie tej kryminalistki Tymoszenko UA dostanie embargo albo NATO zbombardują ich lotniska buahaha, albo przemilczą to żeby tylko pochłonąć UA.

          • hetmanski
            hetmanski :

            Mam nieodparte wrażenie że w dobrobycie sowieckim do którego jednak znaczna ich część tęskni już to przerabiali ,,a choćby tam zjadali noworodki? Co mi do tego? Ukraińcy się powinni postawić a nie my.( U nas wyciągają dzieci łyżeczką i jest cacy :/ – to co zużytą prezerwatywę zanosi Pan do ,,Okna życia czy biskupowi).

          • hetmanski
            hetmanski :

            Duży szacunek za treść artykułu i jego uzupełnienie w powyższej wypowiedzi,Widzę że poruszył Pan też temat kościoła w kreowaniu postaw społecznych na Kresach,w tym aspekcie widzę bardzo negatywny wpływ kościoła Prawosławnego na krzewienie negatywnego stosunku do Polskości i mieszkańców Kresów.Prawdopodobnie wynika to z faktu żądzy utrzymania i powiększania dóbr współczesnych zamiast ,rządu dusz”. Oraz realizowanym, bezwzględnym doktrynom Moskiewskiego zwierzchnika tego kościoła, realizującego zlecenia Carów Rosji (wszak cerkiew podlegała Carowi). Ze względu na zaufanie i powagę jaką cieszyło się duchowieństwo prawosławne uważam że ponosi ono olbrzymią odpowiedzialność za wywołanie nienawiści i zbrodni na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej, włącznie do poświęcania siekier służących do mordów.Chętnie przeczytam Pański artykuł jeśli kiedyś podejmie Pan ten Temat.