I po “wyborach”…

Na poniedziałkowej konferencji prasowej szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna podała wstępne wyniki wyborów lokalnych. Z nieskrywaną dumą ogłosiła, że frekwencja wyniosła 79,5 proc. Zreformowany system wyborczy sprawdził się, nie będzie więc zmian przed wyborami prezydenckimi, które muszą się odbyć najpóźniej 6 lutego 2010 roku.

Władza dała opozycji wyraźny sygnał, że nie ma co liczyć na demokratyzację. Podczas tych wyborów znów odbyło się fałszowanie wyników na masową skalę poprzez dorzucanie głosów do urn, wpisywanie wcześniej ustalonych liczb do protokołów. Bez wątpienia fałszowaniu wyników sprzyja kilkudniowe głosowanie przedterminowe, kiedy praktycznie nikt nie kontroluje urn. Kandydaci i niezależni obserwatorzy zgłosili setki uwag w związku z szeregiem uchybień. Komisje nie pozwalały uczestniczyć w liczeniu głosów, nie udostępniały spisów wyborców i dokumentacji komisyjnej. Jeszcze przed wyborami władza starała się zastraszyć kandydatów alternatywnych i zmusić ich do rezygnacji z uczestnictwa; wielu postanowiło wycofać kandydatury na znak protestu. O dziwo jednak Lidzija Jarmoszyna twierdzi, iż wybory przeszły spokojnie, ze sporadycznymi naruszeniami…

Wiadomo, że z kilkuset zarejestrowanych kandydatów opozycyjnych do rad dostało się zaledwie 11 osób (w poprzednich wyborach w 2007 r. – 5 osób): pięcioro członków partii “Sprawiedliwy Świat”, troje członków powstającej partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja (BChD), jeden kandydat Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii (Hramada) i dwoje członków niezarejestrowanej Narodnej Hramady.

Opozycja zgodnie nawołuje społeczność międzynarodową do nieuznania wyborów. Głosy krytyki płyną też od liderów partii, których kandydaci cudem dostali się do samorządów, jak chociażby Siarhieja Kalakina (Sprawiedliwy Świat) czy współprzewodniczącego BChD Witala Rymaszeuskiego.

Na podsumowującej konferencji Białoruskiego Niezależnego Bloku (koalicja centroprawicowa) podkreślono niedemokratyczność wyborów, przyznając jednocześnie, że warto było uczestniczyć w kampanii, by zyskać przychylność społeczeństwa i ujawnić mechanizm fałszerstw.

Główne uchybienia, według szefa Partii Białoruski Front Narodowy (BNF) Aleksieja Janukiewicza to: bezwstydne zawyżanie frekwencji (w głosowaniu przedterminowym miało wziąć udział 30 proc. uprawnionych) i brak oddzielnego liczenia kart ze skrzyń do głosowania przedterminowego. Polityk jest przekonany, że władze potraktowały wybory samorządowe jako próbę generalną przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Próbę, jak widać, udaną.

Aleksander Milinkiewicz widzi jednak pewne pozytywne wyniki kampanii: “Chcieliśmy, by zwiększyły się nastroje protestacyjne, by ludzie zobaczyli alternatywę i dowiedzieli się o ogromie fałszerstw wyborczych”. Milinkiewicz twierdzi, że białoruskie społeczeństwo jest dziś dojrzalsze, ludzie z szacunkiem odnoszą się do tego, co mówią przedstawiciele opozycji, wzrosła kultura polityczna. Dlatego właśnie należy brać udział w wyborach a bojkot jest bezcelowy.

Dla partii Białoruska Chrześcijańska Demokracja kampania i wybory zakończyły się sukcesem nie tylko ze względu na trójkę nowych deputowanych. W czasie kampanii przedwyborczej w szeregi chadeków wstąpiło 1100 nowych członków. Według szefa BChD Pawła Siewiaryńca partia umocniła się, nawiązano współpracę ze społeczeństwem, ujawnili się regionalni przedstawiciele.

Unia Europejska wzywa Białoruś do dalszej współpracy z OBWE w celu podwyższania standardów wyborczych. W oświadczeniu wydanym przez ambasadę Wielkiej Brytanii (reprezentującą w Mińsku hiszpańską prezydencję unijną) napisano, że “poprawki do systemu wyborczego zasługują na pochwałę”. Jednakże obserwacja wyborów z 25 kwietnia pokazała, iż “realizacja nowego prawa wyborczego ma jeszcze kilka słabych punktów, na które powinno się zwrócić uwagę podczas dalszego dialogu z OBWE”. Obserwatorzy z krajów UE byli obecni w ponad 140 lokalach wyborczych i mogli uczestniczyć w liczeniu głosów. “Unia Europejska jest wdzięczna władzom Białorusi za zaproszenie do udziału w misji obserwacyjnej” – napisano.

Można się sprzeczać, czy dziewięcioro demokratycznych deputowanych to wynik niedopatrzenia ze strony komisji wyborczych czy też próba zamknięcia ust opozycji i odwrócenia uwagi społeczeństwa od skali fałszerstw. Do wyborów prezydenckich pozostał niecały rok. Nauczona doświadczeniem opozycja powinna wykorzystać go jak najlepiej.

KD

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply