Czarnobyl

Nie brak w albumie starych zdjęć z czasu sprzed, kiedy – chciałoby się rzec za św. Janem: “w dniach owych … jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali, aż do tego dnia, gdy” … nastąpił Armagedon.

Pierwszy raz zobaczyłem ten imponujący album na wileńskim Starym Mieście w księgarni niedaleko pięknej cerkwi pw. Św. Mikołaja. Był ciepły jesienny wieczór i … księgarnia była niestety zamknięta. Zimą roku następnego znów trafiłem na album, tym razem w Mińsku na zjeździe białoruskich ornitologów. Co więcej spotkałem tam jednego z Autorów zdjęć dzięki czemu nie tylko, że udało mi się tą cenna pozycję zdobyć, ale jeszcze i z autografem Anatola Klaszczuka białoruskiego fotografa i krajoznawcy.

Sam album to „cegła” rozmiaru nieco mniejszego niż A3 i ponad 250 stron kredowego papieru. Ukazał się drukiem na Białorusi w 20-lecie katastrofy, w 2006 roku. Wydany został nakładem słynącego z wielu pięknych i ciekawych publikacji Wydawnictwa Ryftur z Mińska. Redaktorem albumu jest Denis Romaniuk syn przedwcześnie zmarłego etnografa Michasia Romaniuka. Prócz Denisa Romaniuka i wspomnianego Anatola Klaszczuka współautorem albumu jest także dr Ihar Byszniou, znany białoruski przyrodnik, fotograf i filmowiec, autor słynnego filmu „Czarnobylskie dżungle”.

U podstaw przygotowania publikacji leżą wyniki badań i obserwacji prowadzonych przez jego autorów w strefie wybuchu, a także informacje i materiały o tym terenie sprzed katastrofy. Album podzielony został na kilka części. Rozdział „Przyroda” opracował Ihar Byszniou. Autor ukazał w nim jak radzi sobie przyroda w miejscu tej największej technogennej katastrofy. Bogata dokumentacja fotograficzna pokazuje, że radzi sobie doskonale, znacznie lepiej niż w czasie bytności tutaj człowieka. Autentyczną kulturę ludową zony, z jej tradycyjnym folklorem, strojami, tkactwem, itp. ukazano w rozdziale „Naród”. W kolejnej części pt.: „Historia” opisano samą awarię, ale i to co wydarzyło się przed nią. Tam właśnie pokazane zostało zwykłe życie, zwyczajnych mieszkańców tych terenów nieświadomych tego co może nadejść w każdej chwili. Nie brak w tej części starych zdjęć z czasu sprzed, kiedy – chciałoby się rzec za św. Janem: „w dniach owych przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali, aż do tego dnia, gdy”… nastąpił Armagedon. Tak i w zonie, żenili się, świętowali Rożdiestwo i Paschę, chodzili do pracy, wychowywali dzieci, aż do momentu katastrofy.

Ostatni, najbardziej poruszający, jest rozdział „Ludzie”. W nim można zobaczyć wstrząsające zdjęcia dzieci z chorobą popromienną, małych trumienek, w których je pochowano, bezwłose głowy chorych ludzi. To porusza i poraża. Ukazano także tych, którzy do chwili obecnej w zonie żyją, bo nie chcą opuszczać miejsca gdzie się urodzili, wychowali i przeżyli prawie całe życie. Tutaj też chcą umrzeć. Wymowne są zdjęcia starych kobiet z ikonami Matki Bożej.

Mimo to album kończy się optymistycznie. Jako ostatnie zaprezentowano bowiem zdjęcia „dzieci Czarnobyla”, młodych (w 2006 roku 20-letnich) ludzi, którzy urodzili się w zonie dokładnie w dniu wybuchu. Dziś żyją w różnych miejscach, są młodzi, energiczni, pozytywnie nastawieni do życia. Jedno co je łączy to ciągnące się za nimi do końca życia widmo tej strasznej katastrofy, w dniu której przyszli na świat.

Ten piękny album, który gorąco polecam wszystkim czytelnikom naszego portalu, można uznać za fotograficzną encyklopedię zony. Warty podkreślenia jest fakt, że opisy w nim zawarte przygotowano w ojczystym języku Białorusinów – białoruskim. Zaś dla czytelników „z Zachodu” jest jeszcze angielska i niemiecka ich wersja. Polskiej niestety nie ma, ale poza czcionką, język mieszkańców dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego jest bardzo podobny do naszego, zatem i ze zrozumieniem nie powinno być kłopotów.

Krzysztof Wojciechowski

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tutejszy
    tutejszy :

    co prawda rocznica katastrofy minęła kilka dni temu, ale jak pamiętam dopiero w okolicach 1 majowego pochodu coś tam przeciekło do ogólnej wiadomości, zatem i ja teraz tych kilka słów o pieknym albumie wydanym na Białorusi, zamieszczam