Co dalej z Polskością zachodnią i wschodnią

Kresy wschodnie a Kresy zachodnie

Opory Wielkopolanina

Jadę do Bolkowa. Radość odczuwam, bo tam nigdy porządnie się nie nabyłem, a rzecz świetna jest: świetny gotycki zamek, świetny gotycki kościół, no, średniowieczna Europa książecego poziomu pełną gębą. Ale muszę uderzyć się w piersi: bardzo długo czułem opory wobec Ziem Zachodnich, tak zwanych Odzyskanych, i wobec Bolkowa też. Zaraz dodam: należy te ziemie dzierżyć i nie oddawać, badać, kochać i popularyzować. Ale uczucia są silniejsze od słusznych postulatów. Jako mały chłopiec czułem zaś, że Śląsk nie dla mnie; w wędrówkach moich raczej omijałem tę krainę, jak i Pomorze Zachodnie. Korzeni swoich tam nie czułem. No i zawsze przychodziła refleksja: skoro ja tak czuję na Śląsku, to jak czują, na przykład, Litwini w Wilnie?

Polacy retorycznymi Litwinami

Bo zapuszczenie żurawia w stosunki polsko-obce na Zachodzie przywołuje natychmiast analogie z Kresami Wschodnimi, choć à rebours, to znaczy z zamianą ról. Tak, jak Polacy udowadniali polskość Śląska – Litwini udowadniali litewskość Wileńszczyzny. “Bo to odwieczne polskie (litewskie) ziemie!” W tej perspektywie zniemczeni Piastowie Śląscy (“zdrajcy!”) odpowiadają spolszczonym Jagiellonom (“zdrajcom!”). I w tym sensie retoryka roszczeń polskich do Ślaska i litewskich do Wilna była i jest podobnego gatunku. Z kolei stosunek wielkich panów polskich do niepolskiego ludu lub niemieckich właścicieli ziemskich do ludu polskiego – odpowiednio: na Kresach Wschodnich i Kresach Zachodnich – też był podobny. Co wymuszało (jak wiemy, na przykład, podczas konferencji wersalskiej ) – retorycznie dwoistą argumentację za przyłączeniem jednych i drugich Kresów do Polski: tu argumentem była polskość ludu, tam polskość elit i kulturtregerska ich rola, tudzież tradycja przynależności państwowej.

Zafałszowania

Z poczucia konieczności udowodnienia polskości – brały się rozmiate zabiegi karkołomne i śmieszne… takie, jak na przykład przemalowywanie czarnych, pruskich orłów na biało – w tym sensie, żeby “udawały” polskie orły z dawnych wieków. W oczach Niemców odwiedzających Ziemie Zachodnie zabiegi te zawsze budziły mocne rozbawienie. Podobnie jak w oczach polskich rozbawienie budzą próby, dajmy na to, zlitewszczenia albo zbiałoruszczenia rozmaitych postaci czy wydarzeń, jak, dajmy na to, powstania styczniowego. Na Białorusi stawia się je w jednym rzędzie z “narodowym oporem” wobec inwazji Napoleona na Cesarstwo Rosyjskie w 1812 roku (dosłownie – widziałem takie dwie gabloty w grodzieńskim muzeum obok siebie, a w obu uwiecznione postaci białoruskich “patriotów-gierojów”…)

Fakty

Z tym wszystkim nie da się zaprzeczyć że Witold i Jagiełło Litwinami byli i że byli oraz czuli się dziedzicznymi panami Litwy. A książęta o imieniu Bolko byli Piastami i czuli się tak nimi, jak dziedzicami Śląska. Zarazem kultura Wielkiego Księstwa była w średniowieczu raczej starobiałoruska, niż litewska, a kultura Śląska skłaniała się w miarę upływu lat ku Niemcom. Zarazem Wielkie Księstwo, choć owszem – zawsze czuło swoją odrębność, aż po Mickiewiczowskie “Litwo, ojczyzno moja” – to jednak od pewnego momentu niezaprzeczalna “litewskość” obywateli Wielkiego Księstwa stała się właśnie mickiewiczowska – czyli polska. A Śląsk był bezapelacyjnie prowincją niemiecką (choć politycznie peirwotnie czeską, a później dopiero austriacką i pruską).

Dwa zamki i współczesność

Tak więc myślę sobie, jadąc do piastowskiego Bolkowa, że będę się na tym zamku czuł podobnie trochę, jak Litwin mógłby się (powinien?) czuć na dolnym zamku wileńskim. Monarchowie swoi, kraina swoja, bo trudno powiedzieć że cudza – i chlubić się nią należy, ale … jednak obcojęzyczna. “Z polskiej ziemi ten książę był, którego wychwalać pragnę” – napisał niejaki minezinger Tanhojzer o polskim księciu – ale po niemiecku, dla księcia, który też się w tym języku wysławiał. Tak i chwałę wielkich książąt Litwy zrymował Stryjkowski – po polsku.

I co dalej? Jak będzie dalej trwała ta spuścizna polska na Wschodzie i niemiecka w Polsce? (prawda: o tyle to wszystko nieporównywalne, że spuścizna polska na Wschodzie trwa z Polakami tam mieszkającymi w teraźniejszości – a niemiecka w Polsce głównie przez przedmioty nieożywone i przeszłość… ale problem podobny). Unia Europejska nie podaje nam żadnych sensownych wzorów postępowania. Rzecz należy do nas. I bardzo jestem ciekaw, w którą stronę sprawa pożegluje.

Jacek Kowalski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply