Autentyczne poruszenie rosyjskiej opinii

Sytuację w Rosji po katastrofie w Smoleńsku tworzy po części autentyczne poruszenie zwyczajnych Rosjan.

Znacząca ich część zobaczyła, że stało się coś strasznego – coś, co przypomniało zbrodnię w Katyniu, o której większość z nich w ogóle nie wiedziała i teraz się dowiedziała. Zasadniczo zmniejszyło się też ryzyko powrotu kłamstwa katyńskiego w rosyjskiej opinii publicznej. I pod tym względem wydaje się, że mamy do czynienia z przełomem – przełomem, który wywołała konkretnie tragedia z 10 kwietnia, i nie cokolwiek innego. To, co myślą zwykli Rosjanie jest ogromnie ważne, więc budzi we mnie dużą nadzieję.

Tymczasem zachowanie władz rosyjskich w sytuacji katastrofy, niezależnie od intencji, jakie im przyświecają, także oceniam w tej chwili pozytywnie. Pozytywnie należy przyjąć sygnał, jaki władze wysyłają w tych dniach do własnego społeczeństwa. To jest pora współczucia Polakom. Nie ma żadnego sygnału dwuznacznego, w rodzaju, że Polacy próbują tu coś ugrać, że może warto im przypomnieć ich winy. Nie ma zakazu współczucia Polakom ani zakazu mówienia o Katyniu. Wymowa gestów ze strony przywódców rosyjskich jest jednoznaczna. Życzliwy Polsce ton dominuje w rosyjskiej opinii publicznej, bądź co bądź zdominowanej przez nacisk władz. To również należy ocenić z nadzieją.

Nie zmieniła się natomiast sytuacja w relacjach ściśle politycznych. Sprzeczność między linią, jaką wytyczył prezydent Putin i jaką realizuje nadal będąc premierem – linią odnowienia imperialnej potęgi i wpływów Rosji na całej przestrzeni postsowieckiej – a interesami Polski pozostaje nadal. Wydaje się, że tylko dalsza ewolucja polityczna w Rosji może tę sytuację zmienić. Ale myślę, że tragedia smoleńska stwarza pewien bodziec do wewnętrznej dyskusji w tym kraju nad jego historią.

Zresztą już 7 kwietnia Rosjanie zobaczyli coś, co ze zwielokrotnioną siłą przemówiło do ich wyobraźni 10 kwietnia. Zobaczyli, że Polacy upominają się o swoich tragicznie zamordowanych rodaków. I mnóstwo było takich wypowiedzi z pewnym odcieniem zazdrości: wy się upominacie o swoich dwadzieścia kilka tysięcy, podczas gdy my mamy takich miliony i nawet nie wiemy, gdzie są pochowani. Oczywiście z jednej strony był to świadomy zabieg relatywizacji Katynia, lecz z drugiej – poczucie, że Polacy pamiętają o swoich bohaterach, o swojej historii. Mam wrażenie, że po 10 kwietnia pojawia się myśl, iż może warto się zastanowić nad zbrodniami, jakich system sowiecki dopuścił się wobec samych Rosjan. Że może warto naśladować Polaków, ale oczywiście nie tak, jak to przedstawił na konferencji prasowej 7 kwietnia premier Putin, kiedy wrócił do zgranej, obrzydliwej karty anty-Katynia, czyli wojny roku 1920.

Powinniśmy życzyć sobie, żeby Rosjanie wykonali taką pracę nad swoją pamięcią historyczną, jaką wykonali przez ostatnie 60 lat Niemcy. Dziś oczywiście mówimy o Erice Steinbach, ale przecież roszczenia jej środowiska nie oznaczają, że grozi nam niemiecka inwazja na Sudety. Tymczasem wojska rosyjskie zaatakowały Gruzję półtora roku temu. Wystarczy porównać wystąpienia premiera Putina i kanclerz Merkel 1 września ub.r. To różnica dwóch światów. Chciałbym, żeby przywódcy rosyjscy na temat zaszłości polsko-rosyjskich i polsko-sowieckich mówili tak, jak konsekwentnie mówią od dziesięcioleci przywódcy niemieccy o zaszłościach polsko-niemieckich. Bo nawet jeśli nie wiąże się to bezpośrednio ze zmianami w relacjach geopolitycznych, to zmiany w świadomości historycznej mają daleko idące konsekwencje.

Andrzej Nowak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply