Charkowska katedra

“Rzymskokatolicki kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny jest na tyle nietypowy dla Charkowa, że na początku aż trudno uwierzyć że nie został on tu przeniesiony jakimś sposobem z jakiegoś prowincjonalnego polskiego miasteczka.”

Kiedy słyszymy słowo „katedra” przed oczami staje nam zapewne wielki sakralny obiekt, bogato zdobiony, o wielowiekowej historii, stojący gdzieś na wyeksponowanym miejscu. Oczami wyobraźni widzimy te najsłynniejsze: Notre Dame czy katedrę w Kolonii. Gdy uszczegółowimy to pojęcie do: „kresowa katedra”, to wspominamy przede wszystkim katedrę lwowską, może jeszcze komuś przyjdą na myśl okazałe kościoły pojezuickie (jak te w Łucku czy Grodnie), które również obecnie pełnią funkcje katedr.

Proszę sobie jednak wyobrazić katedrę nie wielkości małego kościoła, stojącą w zacisznej uliczce olbrzymiego miasta. „Gdy pierwszy raz trafiłem na tą cichą uliczkę byłem pod ogromnym wrażeniem…centrum miasta a tutaj cisza, spokój, szum wiatru w liściach starych drzew. …I główna dominanta ulicy Gogola – rzymskokatolicki kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Jest on na tyle nietypowy dla Charkowa, że na początku aż trudno uwierzyć że nie został on tu przeniesiony jakimś sposobem z jakiegoś prowincjonalnego polskiego miasteczka.” – pisze o charkowskiej katedrze rzymskokatolickiej Andrij Hrabistowski w swoim doskonałym opracowaniu, na łamach ukraińskiego czasopisma katolickiego „CREDO”.

Charków to drugie co do wielkości miasto Ukrainy – ponad 1,4 mln mieszkańców. Jednak charkowska katedra nie poraża swoim ogromem. W Charkowie, który jest miastem o XVII-wiecznym rodowodzie katolicy pojawili się pod koniec XVIII wieku a tak naprawdę w zauważalnej ilości dopiero w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy to z zachodu przyjechała liczna kadra na nowopowstały uniwersytet. Pierwsza świątynia katolicka w Charkowie datowana jest na 1832 r. Po pół wieku okazało się jednak, że jest za mała dla rosnącej wspólnoty. W kwietniu 1887 roku poświecono teren pod budowę nowej świątyni przy ulicy Gogola, zaś w lipcu 1892 roku nowy kościół został poświęcony. Charkowska świątynia ma zatem już 120 lat. Co ciekawe datki na budowę kościoła składali nie tylko katolicy z Imperium Carskiego czy zagranicy, ale także prawosławni a nawet Żydzi. Charkowska wspólnota katolicka od samego początku była bardzo prężna. Rozwijano życie kulturalne i społeczne, opiekę nad sierotami i starszymi, oraz inne akcje charytatywne. W czasie I wojny światowej zmienił się nieco jej charakter. Dominował w niej wówczas wyraźnie żywioł polski (od tego czasu w Charkowie przyjęły się słowa „kościół” i „ksiądz”) oraz ormiański. Charkowscy katolicy przyjęli do siebie prześladowanych przez Turków braci z Armenii. Po dojściu do władzy bolszewików wspólnota katolicka była poddawana coraz to większym represjom, sowieci mordowali księży (jak o. Karapeta Egajana – duchownego ormiańskiego), lub zsyłali na Syberię. Kościół zamknięto ostatecznie w latach 40-tych i przebudowano na potrzeby archiwum filmowego. Obiekt podzielno stropem i na wiele pomieszczeń i w takim stanie przyszło odbierać go komunistom, co nastąpiło ostatecznie w 1991 roku. Od 2002 roku charkowska „katolicka cerkiew”, jak jeszcze czasem jest nazywany, pełni funkcje katedry nowoutworzonej diecezji charkowsko-zaporoskiej. W tym roku obchodzi ona pierwszy okrągły jubileusz.

A że katedra jest maleńka, no cóż, chciałoby się rzec: jaka diecezja, taka i katedra. Bo choć powierzchniowo diecezja jest tak wielka jak dwie trzecie powierzchni Polski. Ma ok. 200 tys. kilometrów kwadratowych, obejmuje prawie całą zadnieprzańską Ukrainę a i część prawobrzeżnej. Ale katolików w niej nie ma wiele. Teren ten zamieszkuje ok. 19 mln mieszkańców, ale z mieszkających tu katolików zebrałoby się miasto nie większe niż Zamość – ok. 70 tysięcy.

I co jeszcze warto zaznaczyć, że mimo, iż wspólnota katolicka w Charkowie zawsze była wielonarodowa (Ukraińcy, Białorusini, Niemcy, Francuzi, Ormianie, Litwini), to jednak Polacy zawsze mieli tutaj chyba najwięcej do powiedzenia. Pierwszym proboszczem był o. Hemilion Czapliński, pierwszym organistą – Jan Dąbrowski. Projekt nowego kościoła wykonał Bolesław Michałowski. Posługiwali tu ks. Wincenty Ilgin (zesłany na Sołowki, zostawił wspomnienia), o. Piotr Kisażewski, czy bp Jan Cieplak. A i dziś diecezją kierują Polacy: bp Marian Buczek, a od 2010 roku bp Jan Sobiło.

Miło jest tu, setki kilometrów od ojczyzny siedzieć sobie w tym urokliwym kościele, z tą świadomością, że „nasi”, tak pięknie się tutaj zapisali.

Zakończę słowami wspomnianego Andrija Hrabistowskiego: „Zapraszam i was aby przenieść się na cichą ulicę i zawitać do świątyni, która ma już ponad stu letnią historię i w ciągu tych lat przeżyła dwie wojny światowe, wojnę domową, reżim bolszewicki… i przetrwała! Przetrwała, aby znowu każdego dnia zbierać wierzących na modlitwę. Dziś świątynia Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (którą charkowianie zwyczajowo nazywają „kościołem”) jest jedną z najbardziej zacisznych w mieście, która też kryje się przed szumem i zgiełkiem miasta na zacisznej ulicy Gogola. Drzwi świątyni są zawsze gościnnie otwarte dla wszystkich, którzy potrzebują modlitwy i rozmowy z Bogiem.”

Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply