Radykalni zwolennicy Putina na opozycyjne białe wstążki intuicyjnie odpowiadają pomarańczowo-czarną wstążką Orderu Świętego Jerzego. Jakby nie chodziło tutaj w końcu o swoich obywateli, którzy tylko domagają się uczciwych wyborów. Prezydent elekt Putin okaże się przywódcą tylko tych obywateli, których udało mu się zwerbować albo przekupić. Na pytanie Centrum Lewady, czy można ufać ludziom, socjologowie, biorąc pod uwagę wynik sondażu – 72% – odpowiadają, że nie można. Faktycznie – jak można ufać wewnętrznemu “wrogowi”?

Im bliżej dnia wyborów, tym częściej i natarczywiej rozbrzmiewa motyw dobrowolnej śmierci na polu bitwy, najlepiej w stylu tej pod Borodino. Ciągle wymaga się od nas, abyśmy nie ulegali niewidzialnemu wrogowi, wykazując się najlepszymi cechami bohaterów z 1812 roku. Wiec „Obronimy kraj!” na stadionie w Łużnikach pod orędziem Putina, którego nazwa została zainspirowana fragmentem wiersza zabitego w pojedynku Michaiła Lermontowa — “Umrzyjmy u bram Moskwy” — nie stanowi nawet jeszcze apogeum tych obronno-nekrofilskich działań. W modnym centrum wystawienniczym „Krokus Ekspo”, który symbolizuje konsumpcyjną cywilizację, wicepremier Dmitrij Rogozin wraz z patriarchą Cyrylem poświęcili ochotniczyruch Wszechrosyjskiego Frontu Narodowego (czy nazwa pochodzi od zwrotu „umrzeć na ochotnika?”) na rzecz armii, floty i kompleksu obronno-przemysłowego. Głowa Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego również złowrogim, duszpasterskim tonem wspominała o możliwości utraty „wolności, suwerenności i niepodległości”. Jacyś światowi suflerzy zza kulis ciągle próbują dyktować Rosji jej poczynania. Na ten temat wypowiedział się Władimir Putin w ostatnim przedwyborczym artykule, powołując się na ustalone zasady z „Siedmiu Ksiąg Wojennych” własnego autorstwa. Opublikowany w rosyjskim dzienniku „Izwiestija” artykuł, który otwiera ten zbiór, jest jeszcze w miarę racjonalny, natomiast ostatnia część „dzieła” jest marnym, antyamerykańskim wytworem, w którym daje się wyczuć styl komunikatów prasowych rosyjskiego MSZ. „…Będziemy konsekwentnie postępować zgodnie z własnymi interesami i celami, a nie pod czyjeś dyktando”

„Nasza polityka powinna być polityką stalowej pięści w koronkowej rękawicy”, — te słowa „odlał z gipsu” Rogozin, nie zdając sobie sprawy, że jego dzieło wizualnie przypomina raczej protezę.

Radykalni zwolennicy Putina spekulacyjnie odpowiadają na białe wstążki pomarańczowo-czarną wstążką Orderu Świętego Jerzego. Jakby nie chodziło tutaj o swoich obywateli, którzy tylko domagają się uczciwych wyborów. Porównuje się ich z wrogiem zewnętrznym — i to nie byle jakim, bo z faszystami. Postępując tym torem myślenia można przypisać Putinowi, Rogozinowi i ich otoczeniu nekrofilską estetykę, która charakteryzowała falangistów lub wojska esesmańskie.

W podobny sposób obecna władza wykorzystywała do swoich interesów Wielką Wojnę Ojczyźnianą, ogłaszając siebie spadkobiercami zwycięzców w linii prostej. Pomimo, że tę wojnę to nie władza wygrała, która niemalże dopuściła do klęski w 1941 r., lecz naród.

Legitymizacja reżimu Breżniewa w dużej mierze opierała się na pamięci o wojnie. W rzeczywistości nawet Breżniew miał do tego moralne prawo, lecz w żadnym wypadku Putin.

Ogólnie rzecz biorąc wyraźny jest motyw: Patria o muerte!, „Ojczyzna albo śmierć!”. Zaproponowano nam oddać głowę, jak mgliście śpiewano w rewolucyjnej pieśni — „w walce za to”.

Ale za co?

Za to żeby Putin sprawował rządy jeszcze przez 6 albo 12 lat? Za nadmierne zyski przyjaciół Władimira Władimirowicza? Za powiększenie liczby państwowych rezydencji we wszystkich zakamarkach naszej umęczonej Ojczyzny? Za powodzenie państwowych korporacji i banków? Za Rogozina? Za samego patriarchę Cyryla?

Na podstawie wyobrażenia wroga, wewnętrznego i zewnętrznego, powstała stalinowska propaganda. System identyfikacji „swój-obcy” okazywał się bardzo skuteczny w populistycznym pijarze — nic dziwnego, że nazwy kremlowskich ruchów młodzieżowych brzmią “Nasi” i “Lokalni”. W trudnych chwilach dla kraju ksenofobia zawsze była w zasięgu ręki — przypomnijmy sobie choćby deportację Gruzinów i Tadżyków. Faktyczny podział społeczeństwa na dwie nacje – domagających się uczciwych wyborów na Placu Bołotnym i zwolenników obecnej władzy na Pokłonnej Górze – stał się podstawą kampanii wyborczej Putina w 2012 roku.

Oto jeden z wyników takiego podziału: według Centrum Analitycznego Lewady w 2012 roku 55% respondentów odczuwa prawdziwe zagrożenie militarne dla Rosji. Dwa lata temu ich liczba wynosiła 47%. „Wróg u bram” pozwala jednocześnie zjednoczyć część społeczeństwa, przeciwstawiając ją tej drugiej części, jak również mobilizuje do głosowania, a jeśli zajdzie potrzeba — do zastosowania przemocy. Prawdą przy tym jest, że prezydent elekt, Putin, okaże się przywódcą tylko tych obywateli, których udało mu się zwerbować albo przekupić. Rosja będzie krajem podzielonego społeczeństwa. Wynik: na pytanie Analitycznego Centrum Lewada, czy można zaufać ludziom, socjologowie otrzymują cały czas ten sam wynik — 72% ankietowanych odpowiada, że nie można. Faktycznie — jak można ufać wewnętrznemu „wrogowi”?

NATO, obrona przeciwrakietowa, organizacje pozarządowe finansowane z zagranicy, inne zaciskające się pierścienie…Wszystko to w doskonały sposób logicznie wiąże się z niepokojącą wiadomością o niepowodzeniu zdradzieckich planów zamachu na Putina. A to atak został przygotowany aż w Londynie, a to znowu nad materiałami wybuchowymi pracowano w Odessie, co zdradziło spisek. Do tego nazwiska zamachowców są czeczeńskie.

Aż chciałoby się polecić „twórcom” ze sztabu Putina poprawioną wersję wydarzeń, tym bardziej, że w scenariuszu pojawia się Odessa: w planowaniu zamachu brali udział odescy bandyci i sam bezlitosny Benia Krik, przydomek „Król”. Wtedy wersja żydowsko-masońskiego spisku w zupełności by tutaj pasowała — przecież zamach na ulubieńca zakładu „Uralwagonzawod” powinien mieć zakulisowe podłoże. Zgadza się — aresztować jego, „Króla”, w porównaniu z czeczeńskimi terrorystami jest o wiele trudniejsze, ponieważ Benia zawsze zawczasu „wiedział o obławie”.

Ale nawet bez Beniego Krika historia w stylu “Jak to się robi w Odessie” doskonale wpisała się w bohaterskie zakończenie przedwyborczej kampanii Putina — bezsensownej w swojej treści i bezlitosnej dla tych, którzy chcieliby jeszcze trochę pożyć spokojnym życiem.

„Obronimy kraj!”. Kto lepiej pasowałby do wiecu o takiej nazwie? Oto dane ośrodka badań opinii publicznej FOM: główny elektorat Putina to respondenci powyżej 55 roku życia, niepracujący emeryci, mieszkańcy małych miast i osiedli typu miejskiego.

Z taką Rosją zostanie Putin, Rogozin i Cyryl, gdy udadzą się na krucjatę przeciwko wrogom “historycznej Rosji”. Wrogom, którzy istnieją tylko w ich wyobraźniach.

Andriej Kolesnikow

“Nowaja Gazieta”

Tłumaczenie: Aleksandra Nizamova, redakcja: twg

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply