“Musimy się dozbroić, modernizować, bez oglądania się na naszych zachodnich partnerów. Oni chcą mieć partnera w Rosji. Naszym kosztem, jeśli zajdzie taka potrzeba”.

Propozycje prezesa PiS są nierealne. I świadczą o niewłaściwym zrozumieniu zachodniej perspektywy – sposobu, w jaki na konflikt na Ukrainie patrzą kraje zachodniej Europy i USA.

Jarosław Kaczyński zaproponował w wywiadzie dla „Do Rzeczy” podwojenie liczebności polskiego wojska. Środki na to miałyby pochodzić z proponowanego przez PiS Funduszu Bezpieczeństwa Europejskiego, który oferowałby niskooprocentowane pożyczki na zbrojenia dla krajów zagrożonych rosyjską agresją. Jak zapewnił Kaczyński, Polska mogłaby wówczas uzyskać nawet 100 mld euro, które byłyby sumą, „za którą armię można by przyzwoicie dozbroić”. Innym sposobem na „szybkie i doraźne”, a przy tym „wcale nie niemożliwe” uzyskanie bezpieczeństwa, byłoby zdaniem Kaczyńskiego wprowadzenie „dwóch ciężkich brygad amerykańskich” lub „siedmiu–ośmiu brygad mieszanych”.

Niestety, propozycje prezesa PiS są nierealne. I świadczą o niewłaściwym zrozumieniu zachodniej perspektywy – sposobu, w jaki na konflikt na Ukrainie patrzą kraje zachodniej Europy i USA. Według nich Rosja nie stanowi zagrożenia dla korzystnego dla Zachodu, globalnego status quo. Bo jest relatywnie słaba, znacznie słabsza niż Związek Sowiecki. Ukraina zaś jest jedynie krajem peryferyjnym, „państwem upadłym”. Na jej terytorium dokonuje się rozgrywka, która ma zagwarantować Rosji, że w obliczu nadchodzącej poważnej rewizji ładu globalnego nie będzie juniorpartnerem dla Zachodu, szczególnie dla USA, lecz partnerem rzeczywistym. Ponieważ Stany Zjednoczone nie uznają obecnie Rosji za poważnego przeciwnika, nie odwołują pivotu na Pacyfik i prowadzą sprawy ukraińskie, tak jak prowadzą. Ku polskiemu rozczarowaniu i zniecierpliwieniu. Pokazał to dobitnie szczyt NATO w Newport, gdzie obiecano nam niewiele kosztującą „szpicę” – jako nagrodę pocieszenia.

Mało tego, istnieje duże napięcie pomiędzy USA a Niemcami co do ułożenia nowego ładu w Europie. Rosjanie flirtują z Niemcami, kusząc ich: „Zorganizujmy razem bezpieczeństwo Europy. Na co komu Amerykanie, którzy są coraz słabsi i odchodzą na Pacyfik. Po co się mieszają w konflikt na Ukrainie?”.Współpraca niemiecko-rosyjska jest przecież naturalna, połączy siły Eurazji, dając Niemcom możliwości olbrzymiego rozwoju, w szczególności dla ich nastawionego na eksport przemysłu, który jeszcze bardziej otworzy się na Chiny i Azję poprzez zawiasową rolę Rosji. Kreml i coraz bardziej Niemcy postrzegają więc wojnę na Ukrainie jako klasyczną „wojnę zastępczą” (proxy war) zaordynowaną przez USA, w której Amerykanie osłabiają Rosję, prowadząc wojnę rękami Ukraińców, wykorzystując ich – bez wątpienia silne – pragnienia niepodległościowe i prozachodnie. A Rosjanie nie chcą mieć przysłowiowych „wpływów amerykańskich” u swoich granic.

Płyną z tego następujące wnioski. Sojusz Północnoatlantycki jest słaby i szarpany różnicami interesów, w europejskim wydaniu dodatkowo bezzębny. Unia Europejska nie chce wojny, nawet zimnej, z Rosją. Co więcej, de facto w oczach zachodnich Europejczyków Rosja jest szansą na wzmocnienie się UE wobec USA. Na Zachodzie politycy postrzegają Rosję jako element ich świata, do którego prędzej czy później ona dołączy. Jedyna kwestia, która pozostaje otwarta, to ta, na jakich warunkach to nastąpi. Dlatego Fundusz Bezpieczeństwa Europejskiego, o którym mówi prezes Kaczyński, w obecnych warunkach nie powstanie.

Tworzy to dla nas bardzo niebezpieczną sytuację. Bo Rosjanie są nadal niezaspokojeni. I mogą być niezaspokojeni nawet wtedy, jeśli podporządkują sobie całą Ukrainę. Wtedy mogą chcieć uderzyć w wiarygodność NATO, przede wszystkim USA. Najlepiej dokonać tego wobec państwa należącego do Sojuszu, bardzo przyjaznego Ameryce, ale które nie ma broni nuklearnej ani zdolności odstraszania. Polska jest do tego dobrym kandydatem. Myślę, że państwa zachodnie i USA będą wówczas bardzo na nas naciskały, by ten konflikt zakończyć na wszelkich możliwych warunkach.

Jeśli chodzi zaś o podwojenie liczebności naszych wojsk, to Jarosław Kaczyński ma oczywiście rację. Potrzebujemy większych, sprawniejszych sił zbrojnych wyposażonych w zdolności odstraszania na poziomie strategicznym, w autonomiczne rozpoznanie i dowodzenie na wszystkich szczeblach. By to osiągnąć, musimy jednak polegać wyłącznie na sobie. Nie na NATO, nie na UE i nie na Amerykanach. Musimy mieć własne systemy dowodzenia i rozpoznania. Wzmocnić wojsko, policję, straż graniczną. Musimy się dozbroić, modernizować, bez oglądania się na naszych zachodnich partnerów. Oni chcą mieć partnera w Rosji. Naszym kosztem, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Dlatego ściągnięcie do Polski dwóch ciężkich brygad amerykańskich jest równie nierealne, co utworzenie eurofunduszu. Poza powodami geopolitycznymi, w dobie cięć budżetowych w Pentagonie i pivotu na Pacyfik Amerykanie nie będą chcieli tego zrobić.

A europejscy partnerzy? Niemcy mają mniej czołgów od nas. Brytyjczycy także. Zachód się rozbroił i jest w poważnym kryzysie, jeśli chodzi o zdolności wojskowe, nie wspominając o wyraźnym braku wspólnoty interesów i różnej percepcji zagrożeń.

Dlatego powinniśmy się po cichu zbroić. Bo kiedy nastąpi uderzenie, nie możemy liczyć na to, że ktokolwiek przyjdzie nam z pomocą.

Jacek Bartosiak

“Nowa Konfederacja”

9 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jan53
    jan53 :

    Niemcy sa już na tyle gospodarczo,finansowo oraz politycznie mocniejsze od Polski ze nie musza za każdym razem kontaktować się z Waszyngtonem i podkreslac “wiodącej roli USA” w swiecie.Pokazaly to ostatnie negocjacje Niemiec z Rosja czy Niemiec,Rosji i Francji.Nie pamiętam aby tak często Putin kontaktowal się z Bialym Domem niż Berlinem i p.Merkel.Niestety zawarte w art.wnioski sa prawdziwe i nie ma co liczyc na NATO czy UE.Kazdy kto powoluje sie na doktryne obrony NATO oraz tzw.paragraf 5 zawartych na szczycie tej organizacji najpierw w Lizbonie a potem w Chicago powinien mieć swiadomosc ze paragraf ten zawiera tez kilka punktów powiązanych z w/w paragrafem a najważniejszy z nich mowi – “Każdy kraj/państwo okaze pomoc w miare swych możliwości” czyli mogą to być protesty pod ambasada agresora lub rozrzucanie ulotek w kraju zaatakowanym o moralnym i politycznym wsparciu w walce z najezdza.Po obecnym zachowaniu NATO w sprawie agresji na Ukraine zapewne RP bylaby w lepszej sytuacji bo szybko dostalibyśmy srodki opatrunkowe a dla kobiet w armii zapewne podpaski.Do tego dorzuciliby trochę sprzętu i na tym by sie skonczylo.Zas po kilku dniach gdy kacap bylby pod Warszawa kazali by negocjować “korzystne warunki pokoju” i nowa granice np.na Narwi lub Wisle.Ani obecny Bulu powiązany mentalnie i być może nie nie tylko z WSI oraz rząd PO nie sa zainteresowane aby szybko postawić armie na nogi.Ostatnie 7 lat to było raczej rozbrajanie niż zbrojenie.Skasowanie powszechnego poboru oraz w ramach oszczednosci w ciągu 7 lat zwrócono z kasy MON do Ministerstwa Skarbu prawie 25mld.zl.Za te pieniądze moznabylo zalatwic i obrone przeciwrakietowa oraz stworzyć wlasny system odstraszania rakietowego.

  2. jan53
    jan53 :

    Niemcy sa już na tyle gospodarczo,finansowo oraz politycznie mocniejsze od Polski ze nie musza za każdym razem kontaktować się z Waszyngtonem i podkreslac “wiodącej roli USA” w swiecie.Pokazaly to ostatnie negocjacje Niemiec z Rosja czy Niemiec,Rosji i Francji.Nie pamiętam aby tak często Putin kontaktowal się z Bialym Domem niż Berlinem i p.Merkel.Niestety zawarte w art.wnioski sa prawdziwe i nie ma co liczyc na NATO czy UE.Kazdy kto powoluje sie na doktryne obrony NATO oraz tzw.paragraf 5 zawartych na szczycie tej organizacji najpierw w Lizbonie a potem w Chicago powinien mieć swiadomosc ze paragraf ten zawiera tez kilka punktów powiązanych z w/w paragrafem a najważniejszy z nich mowi – “Każdy kraj/państwo okaze pomoc w miare swych możliwości” czyli mogą to być protesty pod ambasada agresora lub rozrzucanie ulotek w kraju zaatakowanym o moralnym i politycznym wsparciu w walce z najezdza.Po obecnym zachowaniu NATO w sprawie agresji na Ukraine zapewne RP bylaby w lepszej sytuacji bo szybko dostalibyśmy srodki opatrunkowe a dla kobiet w armii zapewne podpaski.Do tego dorzuciliby trochę sprzętu i na tym by sie skonczylo.Zas po kilku dniach gdy kacap bylby pod Warszawa kazali by negocjować “korzystne warunki pokoju” i nowa granice np.na Narwi lub Wisle.Ani obecny Bulu powiązany mentalnie i być może nie nie tylko z WSI oraz rząd PO nie sa zainteresowane aby szybko postawić armie na nogi.Ostatnie 7 lat to było raczej rozbrajanie niż zbrojenie.Skasowanie powszechnego poboru oraz w ramach oszczednosci w ciągu 7 lat zwrócono z kasy MON do Ministerstwa Skarbu prawie 25mld.zl.Za te pieniądze moznabylo zalatwic i obrone przeciwrakietowa oraz stworzyć wlasny system odstraszania rakietowego.

    • tagore
      tagore :

      Ostatni szczyt NATO po którym Niemcy zaniemówiły o czymś świadczy. A sprzedaż Gazpromowi
      największych niemieckich magazynów gazu daje do myślenia o prawdziwej sytuacji Niemiec w tej rozgrywce.

      tagore

  3. jan53
    jan53 :

    Daje tez wiele do myslenia sprzedaż przez niemiecki koncern RWE Dea dzialu wydobywczego a w raz z nim polskich koncesji na gaz i rope z lupkow.Chec zakupu wyrazaly wcześniej polskie firmy TAURON i ENEA ale niestety pomimo nawet oferowanej wyższej cenie nie zostały wzięte pod uwagę.Zeczywiscie.Niemcy bardzo sie z nami licza.

  4. ems
    ems :

    Zachód nas nie obroni i dlatego sami musimy zadbać o nasze bezpieczeństwo. Trzeba podnieść budżet MON do 3% PKB. Zwiększyć liczebność zawodowego Wojska Polskiego do 160 tyś etatów wojskowych. Wprowadzić system obrony terytorialnej kraju. Zmienić ustawę o broni i uzbrojeniu tak by praworządni obywatele mieli lepszy dostęp do broni palnej. A propozycje PiS to ciąg dalszy kształtowania w Polakach postawy żebraka stojącego z wyciągniętą ręką po cudze pieniądze. Wstyd !

  5. czarekw
    czarekw :

    Można znacznie poprawić stan naszego wojska prawie bez kosztów…!! Wystarczy zdjąć z MON całą masę przepisów stawiających dowódców jednostek w pozycji petenta w urzędach i machinach biurokracji… Przykłady ? Wojsko musi przeprowadzić całą kampanię wniosków i pozwoleń by wyciąć drzewa zarastające podejście do lotnisk co trwa w niektórych przypadkach latami!!! Wojsko musi prosić o pozwolenie na budowę np. magazynu na amunicję (czyli cała gmina ma plany i mapy lokalizacyjne), wojsko nie może zakupić potrzebnych natychmiast materiałów, musi robić przetarg trwający miesiącami.. itd. Można by tak wymieniać godzinami, gdy tylko spotka się żołnierza szczebla oficerskiego, można usłyszeć że zmaga się on jedynie z gąszczem przepisów i postępującej laicyzacji, do problemu szkoleń i podwyższania umiejętności dowódczych nawet nie dochodzi. Nagle okazuje się że o kwestiach parametrów pasa startowego decyduje “pani urzędnik” z WOG-u bezkrytycznie odbierając prace!!!