Bohaterowie naszych czasów nie umierają na szańcach. Nie płaczą pod rozdartą sosną, ani nie idą w marszu na Belweder. Co najwyżej próbują się jak najszybciej wybić. Zainwestują w biznes, zagrają na giełdzie, kupią i sprzedadzą z zyskiem. Wykoszą konkurencję. Zdobędą klientów – wykorzystają frajerów. Odważą się zaryzykować, zastawić wszystko, chwycić byka za rogi. Rekiny biznesu i tygrysy Europy. Pokolenie XXL. Ciągle na fali, ciągle na topie, ciągle na kursie.

Nasze czasy sprzyjają obłudzie i promują obłudników. Gramy na potęgę i „świrujemy” naprawdę. Molier z Tartufem i Krasicki z bajką o dewotce wydają się nieśmiertelni. Robimy „imprezę pod krzyżem”, gdy powinniśmy pogłębić się w refleksji po tragedii narodowej. Kościół katolicki jednym kojarzy się z modlitwą i skupieniem, innym zaś z „moherami”, „Radiem Maryja”, autem ks. Rydzyka. Oskarżamy się nawzajem: my pseudowierni i wy pseudoduchowni. W imię obrony wartości prawdziwych. Ale coraz mniej i rzadziej wiemy, które z nich pozostają jeszcze prawdziwe. Raz do roku gramy „serduszkową orkiestrę”, a w naszej świadomości szerzy się opinia, że tylko poprzyklejane na czole serduszka uczynią z nas lepszych, hojnych i dobroczynnych.

Społeczeństwo się rozwija, udoskonala się technologia, jak cukierki owijają nas w plastik i przybijają znaczek „made in China”. Komputery zastępują nam przebywanie z bliskimi, emotikony – uczucia, zapominamy o marzeniach z dzieciństwa, wpajanych przez wielkich pisarzy ideałach i wartościach („człowiekiem jestem i nic co ludzkie…”). Zaczynamy rozmyślać tylko o tym, gdzie zarobić więcej kasy. „Latamy” nie ku niebu, jak Ikar. Startujemy w sztuczne nieba – sztucznym silnikiem. Psychotropy, anaboliki, dopalacze. Kiedyś zrozumiemy, że to nie te skrzydła. Patrzą na nas starsi, kopnięci w niebyt, ale patrzyć będzie kiedyś także na nas pokolenie następców. Pokolenie racjonalistów, które kiedyś powie, że nie wierzy w duchy, a Bóg – i diabeł to od babci, tej z „Radia Maryja”. Młody człowiek, pełen wiary, był niegdyś silnym i nieugiętym. Dziś świadectwo wiary uchodzi za słabość i niezaradność. „Zakazane owoce”- zasady moralne to symptom zniewolenia przez biblijne kodeksy. Odrzucenie wiary i nauki Kościoła staje się synonimem wolności. Wolny człowiek ma 18 lat, pije alkohol, uprawia seks, kiedy chce może „zajarać szluga”. Maczo, ciacho, dżaga. Życie na niby. „Serduszko” na pokaz. My z pierwszej połowy XXI wieku. Zautomatyzowani, napompowani, odczłowieczeni: poddawani stereotypom i konwencjom. Przyjmujemy narzucone role. Zakładamy maski. Tylko późną nocą – jak pisała poetka – wychodzi z nas słabość. Prawdziwe – wstydliwie skrywane ja. Doktor Jekyll i Mr Hyde. Nocą otwarci i szczerzy. Dniem twardzi i cyniczni. Zmanipulowani przez Wielkich Braci socjotechniki, podświadomości, reklamy. Już nie zauważamy, gdzie i kiedy wkracza w naszą psychikę, wykoślawia nam ego, zżera mózg i samodzielne myślenie: ona – reklama – sposób na życie – kolorowy proces. Robienia z ludzi balona, zacierania granicy między światem realnym i tym, wykreowanym przez inżynierów dusz i umysłów.

Bohaterowie naszych czasów nie umierają na szańcach. Nie płaczą pod rozdartą sosną, ani nie idą w marszu na Belweder. Co najwyżej próbują się jak najszybciej wybić. Zainwestują w biznes, zagrają na giełdzie, kupią i sprzedadzą z zyskiem. Wykoszą konkurencję. Zdobędą klientów – wykorzystają frajerów. Odważą się zaryzykować, zastawić wszystko, chwycić byka za rogi. Rekiny biznesu i tygrysy Europy. Pokolenie XXL. Ciągle na fali, ciągle na topie, ciągle na kursie.

Myśląc tylko o sobie, byle dalej, byle do przodu. Z powolną utratą wiary, spojrzenia w drugiego. W czującą i cierpiącą jednostkę. „Kiedy cierpimy, wykrzywiamy lekceważąco wargi/ Kiedy przychodzi miłość, wzruszamy pogardliwie ramionami”. Nie wierzymy w ideały ojców i dziadów. W tradycję, rodzinę, religię. „Ojczyzna to ziemia i groby…” I dla nas i naszych potomków męczennicy za wiarę i Polskę byli tylko w „Dziadach” i wierszach o obronie Lwowa. Następni młodzi wykpią bardziej niż my polskie mesjanizmy i bogoojczyźniane frazesy.

W obronie jednostki i psychiki walczyli kiedyś romantycy. Ale zauważamy podobno kres tego paradygmatu. Tych, którzy wieszczą dzisiaj ich – romantyków – koniec Maria Janion pytała, czy pewni siebie za ileś pokoleń sami zaufają własnym uczuciom. Czy walcząc z tymi, którzy dzisiaj czują i cierpią bardziej niż inni (irytują niemocą -„słabością”) będą kiedyś wiedzieć, co sami w swym własnym, bezuczuciowym, smutnym życiu przeżyli?

Dlaczego dzisiaj szukamy w sobie „duszy” przyklejając na siebie serduszka Owsiaka? Obnosimy się ze sztucznym, celuloidowym sercem, jak dowodem ludzkiej tożsamości. A może oprócz dychy wrzucanej do puszki, dobrą rzeczą też będzie pomóc sąsiadce? Zauważyć, że w ogóle koło nas mieszka? Automatyzacja zachowań – pogoń za wyimaginowaną siłą – izoluje nas z „ludzkiego” środowiska. Nie identyfikujemy się z nikim. Z mieszkańcami bloku, osiedla, dzielnicy. Płacimy – jak jest feta – na odrealnione fundacje, bezosobowe dzieci, od czasu do czasu na „Kasię” z porażeniem, czy „Piotrka” po wypadku. Zaspokajamy potrzebę dobroczynności. Odzywające się w nas sumienie. Nie damy nic bezdomnemu, który zapuka do drzwi, bo albo nas nie ma w domu, albo obcych nie wpuszczamy. Nie pójdziemy podzielić się opłatkiem z samotnym sąsiadem, bo nie interesuje nas, że on istnieje. Ale we własnej inteligencji dobrze pamiętamy: „Cokolwiek najmniejszemu z Was uczyniliście – mnieście uczynili”. Tylko nie bardzo już mamy pojęcie co z tym fantem dziś zrobić.

Jakże inspirująco i twórczo brzmieć mogłaby dziś taka zasada biznesu! Dobroczynność: nie na pokaz, nie dla reklamy, dobroczynność z serca i współczucia. Więcej ciepła, zainteresowania innym człowiekiem, chęci pomocy drugiemu! Chęci bycia częścią społeczeństwa, powrotu do utraconych lub osłabionych więzi. Nie dać się zwariować, pozrywać poprzyrastane maski, nie pozwolić zatrzeć granicy między prawdziwą i sztuczną osobowością. Nie dać się zamknąć w narzuconym nam więzieniu konwencji. W szpitalu psychiatrycznym naszego i przyszłego stulecia.

Irena Łobodzińska

Uczennica Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu. Urodzona w Rudkach (Ziemia Lwowska) na Ukrainie.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply