Z Jewgenem Worobiowem, analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, ekspertem ds. Ukrainy, rozmawia Łukasz Sianożęcki z “Naszego Dziennika”

Zwycięstwo Petra Poroszenki jest już przesądzone?

– Zgadzam się, że wygrana Poroszenki jest już niemal pewna. Jednocześnie, jeśli doszłoby do drugiej tury, to nie wykluczałbym pewnej niespodzianki. Chociaż muszę zaznaczyć, że w mojej ocenie jej prawdopodobieństwo jest bardzo niskie. Do pewnego momentu istniała bowiem szansa, żeby któryś z głównych konkurentów Poroszenki, czyli Julia Tymoszenko bądź Serhij Tihipko, zgromadził wokół siebie niezdecydowanych wyborców. Ale jest już zbyt mało czasu, żeby poparcie któregokolwiek z nich tak drastycznie się zwiększyło.

O czym świadczy postawienie przez wyborców na takiego kandydata jak Petro Poroszenko, o którym przecież nie można powiedzieć, że był w ostrej opozycji do Janukowycza?

– Liderzy trzech partii opozycyjnych: Władimir Kliczko, Arsenij Jaceniuk i Ołeh Tiahnybok, skompromitowali się w oczach wielu wyborców podczas Euromajdanu. Stało się tak, kiedy ich działania i retoryka nie spełniły w najmniejszym stopniu oczekiwań protestujących. Poroszenko był wprawdzie też obecny na Majdanie, ale nigdy nie był postrzegany jako jeden z „liderów protestu”. W sytuacji, kiedy większość społeczeństwa chciałaby stabilizacji, związki Poroszenki z Janukowyczem, w tym także współpraca w rządzie, nie są już dla wielu obywateli jakimś gigantycznym problemem.

Media ostrzegają, że w pewnych okręgach nie da się przeprowadzić uczciwych wyborów. W okolicach Słowiańska i Kramatorska w ogóle nie wiadomo, czy się odbędą.

– Taka sytuacja jest jak najbardziej możliwa, ale nie stanowi to wyjątkowo dużego problemu. Jeśli gdzieś nie udałoby się przeprowadzić wyborów, to wcale nie oznacza, że wyniki ogólnokrajowe nie zostaną ogłoszone. Zgodnie z ukraińskim prawem, rezultaty z tych okręgów, które zostaną uznane za problematyczne, zostaną po prostu zignorowane przy ustaleniu ostatecznych wyników.

Rosja uzna wyniki takich wyborów? Jakie są możliwe reakcje ze strony Moskwy?

– Moim zdaniem, Rosja nie uzna wyników wyborów, formalnie wskazując na brak udziału w nich miast ze wschodu kraju, o których wspomnieliśmy. Z całą pewnością Moskwa ma przygotowany cały repertuar odpowiedzi. Wyobrażam sobie, że Kreml na przykład może nie zgodzić się na współpracę z nowym ministrem spraw zagranicznych, jeżeli jego kandydatura zostanie wniesiona do parlamentu przez Poroszenkę.

Wygląda na to, że UE przystanie na każdy możliwy wynik. Czy Bruksela w dalszym ciągu będzie w takim stopniu ufać Kijowowi?

– Podejrzewam, że ta kwestia zależy w pierwszym rzędzie od spójności postmajdanowskich elit po wyborach prezydenckich. Spójność ta będzie zagrożona podziałem pomiędzy nową ekipą rządową i nową opozycją, najprawdopodobniej na czele z Tymoszenko. W tej sytuacji, oczywiście, mamy do czynienia z ryzykiem powtórki scenariusza z 2005 r., kiedy to konflikty wśród „pomarańczowej koalicji” doprowadziły do osłabienia kursu europejskiej integracji Ukrainy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Łukasz Sianożęcki

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply