Co oznacza nieobecność na Placu Czerwonym Mołdawii i Uzbekistanu? Czy Łukaszenko dokonał tego, co nie udało się Polsce? Maria Przełomiec, Jerzy Haszczyński i Andrzej Talaga komentują dla nas najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia za wschodnią granicą.

Maria Przełomiec(TVP)

Mijający tydzień to z pewnością przygotowania do moskiewskiej parady z okazji 65. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej i to parady po raz pierwszy z udziałem przedstawicieli wojsk sprzymierzonych, czyli Francji, Wielkiej Brytanii, USA oraz – co bardzo ważne – Polski. To jest o tyle istotne, ponieważ Rosja do tej pory zachowywała się tak, jakby wojna została wygrana wyłącznie siłami Armii Czerwonej. W dodatku w przededniu tych obchodów prezydent Miedwiediew udzielił wywiadu gazecie “Izwiestija”, w którym podaje Katyń jako przykład kłamstwa historycznego. Po raz pierwszy Rosjanie chyba tak wyraźnie powiedzieli o kłamstwie historycznym, bo jak dotąd o zakłamywanie historii oskarżali oni Zachód, w tym Polskę. Lektura takiej rozmowy z prezydentem kraju może mieć istotny wpływ na mentalność rosyjskich czytelników. Ale to tylko kolejny mały krok w serii działań, jakie Rosjanie podejmują po 10 kwietnia. Faktycznym sprawdzianem będzie jednak ujawnienie przez władze rosyjskie dokumentów w sprawie Katynia. I chodzi nie tylko o listę białoruską, która ponoć zaginęła, ale i o dokumenty dotyczące zamknięcia śledztwa. One nie zaginęły.

Ale jest jeszcze jedno wydarzenie, na które polskie media nie zwróciły uwagi. Dziesięć ton wenezuelskiej ropy, którą Aleksander Łukaszenka załatwił u Hugo Chaveza, jest już nie tylko w Europie, ale zostało przetransportowane z Odessy do największej rafinerii białoruskiej w Mozyrzu. Nawet jeśli ta ropa nie popłynie na razie rurociągiem, to w związku z tym, że Ukraina pobrała bardzo niskie opłaty za transport kolejowy, całe przedsięwzięcie będzie dla Białorusi korzystne. Poza tym wygląda na to, że za sprawą polityki Aleksandra Łukaszenki nastąpiło coś, o co upominały się takie kraje jak Polska, Ukraina czy Litwa – przełamany został energetyczny monopol Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej.

Jerzy Haszczyński(Rzeczpospolita)

W mijającym tygodniu warto odnotować przygotowania do parady 9 maja w Moskwie, a ściślej rzecz biorąc to, który z członków Wspólnoty Niepodległych Państw będzie tam reprezentowany, a który nie. A będą w paradzie uczestniczyć żołnierze prawie ze wszystkich krajów WNP, oprócz Uzbekistanu i Mołdawii.

W przypadku Uzbekistanu świadczy to o tym, że państwo to prowadzi dość samodzielną politykę, Do niedawna wydawało się, że będzie ono szukać oparcia w Moskwie, ponieważ po masakrze w Andiżanie w roku 2005 jego polityka była ostro krytykowana przez Zachód. Teraz się okazuje, że Uzbekistan jest najbardziej niezależnym postsowieckim państwem Azji Środkowej. Tak się prawdopodobnie dzieje z powodu jego finansowej niezależności, a także dlatego, iż sąsiedzi Uzbekistanu są prorosyjscy, stara się więc on na zasadzie kontrastu dystansować się wobec Moskwy.

Z kolei w przypadku Mołdawii mamy do czynienia z pewnym zaskoczeniem. Wydawało się, że jej wachnięcie w stronę Rosji jest nieodwracalne. Teraz mamy zwrot w kierunku Zachodu. Mołdawia odrzucając zaproszenie Rosji do udziału w paradzie 9 maja, wysunęła nowy argument – wskazała naruszanie swojej integralności terytorialnej przez Moskwę, czyli stacjonowanie wojsk rosyjskich w separatystycznym Naddniestrzu. Jest to bardzo ostra zagrywka ze strony pełniącego obowiązki prezydenta Mihaia Ghimpu. I nie wiadomo, czy nie skończy się niepowodzeniem Mołdawii, tak jak parę razy miało to miejsce już wcześniej.

Andrzej Talaga(Dziennik – Gazeta Prawna)

Wydarzeniem mijającego tygodnia, na które warto zwrócić uwagę jest wywiad udzielony przez Dmitrija Miedwiediewa dziennikowi “Izwiestija”. Ten wywiad jest istotny dlatego, że w tak opinotwórczym w Rosji medium padły ważne sformułowania. Miedwiediew stwierdził, że komunizm był totalitaryzmem, był złem, co oznacza tyle, że nie ma usprawiedliwienia dla Związku Sowieckiego w całej jego historii, a nie tylko w okresie stalinowskim. Poza tym prezydent Rosji oznajmił, że zbrodnie wojenne popełnione przez wszystkie państwa świata nie ulegają przedawnieniu, co można odczytywać także w kontekście Katynia.

Z tego płyną dwa wnioski. Pierwszy – Miedwiediew zasygnalizował, że cała propagandowo-wizerunkowa otoczka Rosji będzie się musiała powoli zmieniać. Można się więc spodziewać stopniowej rezygnacji z symboli epoki sowieckiej. Ciekawe w takim razie, czy dojdzie do takich aktów, jak usuwanie pomników Lenina. Byłaby to wielka zmiana. Drugi wniosek – jeśli Rosja miałaby uznać wszystkie zbrodnie wojenne popełnione przez NKWD i Armię Czerwonę, to trudno sobie wyobrazić tego konsekwencje. Nie tylko Polska, ale i państwa bałtyckie mogłyby wystąpić przeciwko Rosji z pozwami o odszkodowania, bo Federacja Rosyjska przejęła prawne zobowiązania ZSRR. W Rosji między władzą a społeczeństwem jest niepisana umowa, wedle której o tym, co było złe w Związku Sowieckim głośno się nie mówi albo się tego nie rusza od strony prawa. Gdyby więc słowa Miedwiediewa się zrealizowały, to byłby to początek mentalnej rewolucji w tym kraju.

Można się też zastanawiać, czy Miedwiediew nie działa w tej sprawie wbrew Władimirowi Putinowi. Ale to jest raczej kwestia podziału ról między tymi dwoma politykami, a może nawet bardziej między ich kręgami doradczymi. Ośrodek prezydencki ma za zadanie testować zmiany prozachodnie i liberalne, natomiast rządowy jest gwarantem trwałości. Gdyby proponowane przez Miedwiediewa zmiany zostały odrzucone przez społeczeństwo, to zawsze można wrócić do tego wszystkiego, co uosabia Putin.

fm/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply