Wybory na Ukrainie: wszystko zostanie po staremu

Ukraińska polityka to jeden postmodernizm. Burżuje i bandyci udają, że są komunistami, banderowcami, że bronią praw osób mówiących po rosyjsku itp. W rzeczywistości obchodzą ich tylko pieniądze, dlatego najczęściej dochodzą do porozumienia między sobą i z łatwością zmieniają obozy.

Jesienne wybory parlamentarne na Ukrainie wyróżniają się tym, że ich uczestnikom nie pozostało ani jednej nie skompromitowanej idei. Dlatego politycy nie próbują nawet udawać, że prowadzą ideologiczną walkę z przeciwnikami. A jeśli nawet próbują to nadzwyczaj ospale, bez iskry, z przyzwyczajenia. Kreatywność bije tylko w obrębie pnia, którego istota sprowadza się do odrzucania wszelkiego patosu oraz kompromitacji wszystkiego i wszystkich. Dlatego w ciągu kilku tygodni, które trwa ta kampania przedwyborcza, uwagę publiki zwrócił jedynie bilbord z babcią: „Dowiedziała się, że wnuk głosuje na Partię Regionów – przepisała chatę na kota”.

A jeśli wnuk zagłosowałby na komunistów to wtedy by nie przepisała? Nie? No i głupia.

Petro Symonenko [lider Komunistycznej Partii Ukrainy – przyp. red.], milioner, mieszkający w dwupiętrowym domu, rozwiesza po miastach i wsiach bilbordy, na których przeklina burżujów– pisze na swoim facebooku kijowski redaktor i publicysta Aleksandr Czalenko. – I co z tego przyjdzie abstrakcyjnym burżujom? Otóż nic. Wie o tym Petro Symonenko i wiedzą burżuje. Jednak gdy tylko Symonenko zacznie walczyć z konkretnymi burżujami, posiadającymi konkretne nazwiska, skończy się jego pomyślność. Mało tego, mogą go nawet grzmotnąć. Dlatego Symonenko woli abstrakcyjne od konkretnego. Tak jest bezpieczniej”.

To samo można napisać o każdej innej ukraińskiej partii. Partia rządząca wpaja mit o rzekomej stabilności, opozycja udaje walkę z władzami, dogadując się za kulisami tego show dla lumpów w kwestii podziału stanowisk i protekcji w biznesie. Komuniści, zawsze głosujący w łączności z Partią Regionów, próbują wszelkimi sposobami uciec od odpowiedzialności za chaos w kraju.

Socjologia pokazuje, że do parlamentu wejdzie 5 sił politycznych: regionałowie, zjednoczona opozycja, „UDAR” boksera Kliczki i KPU. „W istocie stare twarze, informacje o nowych politykach to fikcja” – uważa politolog Jurij Romanienko. Jednak odróżniającą cechą nowej Rady Najwyższej będzie to, że 50 proc. deputowanych będą stanowić „większościowcy” [wybrani w okręgach jednomandatowych – red.], a nie frakcje partyjne.

Według danych Tarasa Berezowca, specjalisty do spraw opracowywania i wdrażania programów politycznych, samo tylko wysunięcie kandydata kosztowało w tym roku 2 mln dolarów. Samo kandydowanie z okręgu który „przechodzi” – od 7 do 10 mln „zielonych”. I to nie licząc bezpośrednich kosztów kampanii wyborczej. Analogiczne sumy za wysokie miejsca w partii rządzącej i opozycji występowały przy kandydowaniu z listy partii. Najtańsze miejsca w tym roku miał Kliczko – od 5 do 7 mln. W rezultacie na listę „UDARU” trafili wszyscy, których wyrzucili w „Batkiwszczynie” Julii Tymoszenko i „Froncie Zmian” Arsenija Jaceniuka. Cały pomarańczowy drugi i trzeci eszelon Kunicynów-Gieraszczenko i całej reszty zaklina się w wierności narodowi pod sztandarem nowej pseudo siły, publicznie podpisując dokument mówiący o tym, że nigdy nie przejdą na stronę władzy.

To po prostu śmieszne, biorąc pod uwagę plotki, że Kliczko zawarł swego rodzaju pakt o nieagresji z Partią Regionów. Bokser i deweloper z najwyższym poparciem w stolicy odmawia przyjęcia stanowiska mera Kijowa, przepuszczając na to miejsce „regionała” Popowa w zamian za gwarancję wejścia UDAR-u do parlamentu oraz protekcji dotyczącej szeregu budowlanych biznes-projektów w Kijowie.

Po wyborach ów triumf pieniądza nad pieniądzem nie zakończy się. Zgodnie z nową ustawą w parlamencie nie trzeba będzie tworzyć koalicji – tak wiec łatwiej będzie przekupić każdego deputowanego, w pierwszej kolejności z grona większościowców. Przecież oni nie będą już odpowiadać ani przed partią, ani przed wyborcami. Dlatego partia rządząca bez problemu zdoła przegłosować każdą potrzebną kwestię. Parlament, według politologa Wiktora Niebożenko, będzie jeszcze bardziej skorumpowanym, cynicznym biznes-klubem zamkniętego typu, dalekim od interesów ludzi.

Znamienne jest, że opozycja będzie w tym procesie bezpośrednio uczestniczyć. Partia rządząca zrobiła wszystko, by pod płaszczykiem zjednoczonej opozycji z „Batkiwszczyny” Turczynowa-Korzemiakina i „Frontu Zmian” stworzyć w pełni kontrolowaną grupę. Wszyscy już wiedzą, że Turczynow i Korzemiakin „zlali” Tymoszenko. Zresztą, sama Tymoszenko i jej cierpienia w więzieniu to takie samo oszustwo jak cała reszta. A Jaceniuk, jako czysty przedstawiciel nomenklatury, może otrzymać po wyborach nawet stanowisko premiera: w czasie kryzysu „donieckim” może się przydać własne “jajko-niespodzianka”.

Jeszcze jedna kosztowna ukraińska symulacja to partia „Ukraina – Naprzód!” byłej współtowarzyszki Tymoszenko, Natalii Korolewskiej. Bilboardów „Druga Julia” ma 10 razy więcej niż nawet Partia Regionów. Grupa Korolewskiej, do której włączono lubianego przez wszystkich piłkarza Andrieja Szewczenko, plasuje się jako trzecia siła broniąca klasy średniej, wyczerpanej podatkowymi naciskami i łapówkami. Jednocześnie związki zawodowe nazywają Korolewską „królową mafii węglowej”, która razem z regionałami udziela protekcji nielegalnym biedaszybom.

Technicznym projektem Partii Regionów nazywa się również ultra-nacjonalistyczną „Swobodę” Oleha Tiahnyboka. Projekt ten to banderowski strach na wróble dla południowego-wschodu i rezerwuar dla odciągnięcia głosów od Tymoszenko na zachodzie Ukrainy – już nie raz świadczył usługi donieckim.

Istnienie porozumienia między władzą a opozycyjnymi „pustakami”, zaczynając od związku „Batkiwszczyny” i Jaceniuka, pośrednio potwierdzają także listy większościowców. Opozycja z jakiegoś powodu wysuwa najsłabszych. Według szefa Komitetu Wyborców Ukrainy Aleksandra Czernenko, taka prawidłowość jest bardzo wyraźnie zauważalna. W rezultacie, czy głosujesz czy nie, wynik jest przesądzony. Partia Regionów otrzyma w nowej Radzie możliwość decydowania, bez jakichkolwiek problemów, razem z tymi, którzy proforma z ekranów telewizora będą bili się w pierś, opowiadając o przestępczej władzy.

Czy wypada się dziwić, że partie nie trudzą się szukaniem nowych idei, które mogłyby przyciągnąć rozczarowany elektorat? Tym bardziej, że wysokość frekwencji wyborczej nie ma żadnego znaczenia.

Anna Steszenko

Źródło: Rosbalt.ru

Tłumaczenie: SF

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply