Sąsiedzi Rosji zadają sobie pytanie, co dla ich regionów oznacza zapowiadany powrót Władimira Putina na Kreml. Jednym z takich regionów jest Południowy Kaukaz.

Kalkulacje Kaukaskich przywódców zmienią się w następstwie przeprowadzki Władymira Putina. W Armenii wieści o jego powrocie ucieszyłyby Roberta Koczariana, kolejnego byłego prezydenta, który skrył się w cieniu. Istnieją oczywiste podobieństwa pomiędzy tą dwójką: obaj zrezygnowali ze stanowiska prezydenta w 2008 roku po odbyciu dwóch kadencji i przekazaniu władzy zaufanemu następcy. Koczarian, podobnie jak Putin, jest człowiekiem czynu z trudnym, bezkompromisowym charakterem. Może postrzegać powrót swojego byłego sojusznika jako szansę na wznowienie własnej publicznej kariery.

Istnieją jednak znaczne różnice. W odróżnieniu od Dmitrija Miedwiediewa, obecny armeński prezydent, Serż Sarkisjan(którego kadencja wygaśnie na początku 2013 roku), jest na równi ze swoim poprzednikiem. Istotnie, obaj mężczyźni byli partnerami przez trzydzieści lat; gdy we wczesnych latach 80. rozpoczynali swoje polityczne kariery w Komsomole (organizacja Komunistycznego Związku Młodzieży) w mieście Stepanakert, Sarkisjan był starszym partnerem, a Koczarian młodszym.

Co ważniejsze, Putin jest faktycznie popularny w Rosji – gdyby w kraju odbyły się autentycznie zmuszające do rywalizacji wybory, a nie tylko zaaranżowana koronacja, pewnie by je wygrał. Koczarian natomiast jest wyjątkowo niepopularny wśród większości armeńskiego społeczeństwa i napotkałby silny opór w przypadku zainicjowania powrotu. Serż Sarkisjan to wie – i może faktycznie zdobyć zawoalowane poparcie osób z opozycji, które wolałyby widzieć u władzy jego zamiast Koczariana.

W Azerbejdżanie prezydent Ilham Aljiewnie będzie otwierał szampana. On i Putin zaczęli od w miarę dobrej współpracy, ale ich stosunki popsuły się w 2006 roku, gdy Aliev odmówił współpracy przy planie Putina pozbawienia Gruzji taniego gazu. Alijew zapoczątkował lepsze relacje z Medwiediewem, który to podpisał wielce ambitną deklarację partnerstwa i przyjaźni Rosja-Azerbejdżan w Baku w lipcu 2008 roku, miesiąc przed wybuchem wojny między Gruzją i Rosją.

Jeżeli chodzi o najważniejszą kwestię w Południowym Kaukazie, niegasnący konflikt między Armenią i Azerbejdżanem o Górski Karabach, można oczekiwać od Putina o wiele mniejszego zaangażowania niż za czasów Medwiediewa. Putin był podobno rozwścieczony podczas jednej z prób załagodzenia tego sporu, gdy szczerze próbował występować jako mediator między prezydentami Armenii i Azerbejdżanu w Astanie we wrześniu 2004 roku. Obaj kaukascy prezydenci najpierw kazali mu czekać, a potem kłócili się ze sobą w jego obecności. Putin nie lubi być traktowany w ten sposób – w przeciwieństwie do Medwiediewa, który był na tyle wytrzymały, by zwołać dziewięć spotkań pomiędzy Alievem i Sarkisjanem.

W lutym 2007 roku, na jednej z długich i wyczerpujących kremlowskich konferencji prasowych Putina, azerbejdżański dziennikarz zapytał o konflikt o Karabach. Odpowiedź ukazuje wszystko, co trzeba wiedzieć o poglądach Putina na ten temat. Rosyjski przywódca zaczął rzeczowo, odpowiadając Azerbejdżaninowi, że Rosja nie narzuci rozwiązania, „Wy [Ormianie i Azerowie] nie powinniście zrzucać tego problemu na nas. To wy musicie znaleźć zadowalające wyjście z tej sytuacji”. Ale Putin na tym nie skończył. Kontynuował wywód rozwodząc się na temat jakości taniego porto z Agdamu – znanego w czasach sowieckich alkoholu. Stwierdził, że Ormianie i Azerowie powinni odbudować to miasto (obecnie pod kontrolą Ormian i w ruinie) i wznowić produkcję alkoholu. Sprawiał wrażenie, jakby ten konflikt był odległym problemem niewartym większego zainteresowania i który on osobiście kojarzył z tanim trunkiem z czasów studenckich.

W Gruzji rzeczywistość jest brutalna. Putin i gruziński przywódca Micheil Saakaszwiliszczerze się nienawidzą. Putin powiedział francuskiemu prezydentowi Nicolasowi Sarkozy, że chciałby widzieć swojego gruzińskiego przeciwnika powieszonego za jądra. Żart Saakaszwilego o mniejszym facecie jako „Lilipucie” też dotarł do Moskwy. Już raz wszczęli wojnę przeciw sobie i ich niechęć powinna gwarantować, że w następnym roku, gdy Putin powróci, stosunki Gruzja-Rosja zmienią się ze złych na bardzo złe. W międzyczasie Gruzja nadal wetuje wejście Rosji do Światowej Organizacji Handlu, dopóki nie uzyska ustępstwa w sprawie monitorowania granic Abchazji i Południowej Osetii. Miejmy nadzieję, że sprawa układu zostanie załatwiona zanim powróci Putin.

Żadna z powyższych spraw nie rokuje dobrze. Ale jakiekolwiek prognozowania dotyczące powrotu Putina będą niepełne. W końcu Putin jest pragmatykiem, który będzie miał do czynienia z inną i prawdopodobnie słabszą Rosją – na pewno z Rosją w innej sytuacji ekonomicznej i politycznej od tej z 2008 roku. Dlatego też możliwe jest, że Putin użyje swojego autorytetu by być Charlesem de Gaullem dla Kaukazu, obiecując swoim małym południowym sąsiadom duże strategiczne pojednanie ze strony Rosji. Jest to możliwe, ale mało prawdopodobne.

Thomas de Waal

„National Interest”

Tłumaczenie: Anna Motwicka-Kaczor, redakcja: twg

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. combat56
    combat56 :

    Myślę że w cale sobie nie zadają tego pytanie zwykli zjadacze chleba jk ja mogli się zastanawiać parę miesięcy temu kto rzeczywiście rządzi w Rosji teraz wiadomo że Miedwiediew miał tyle do powiedzenia co Marcinkiewicz za Kaczyńskiego albo Buzek za Krzaklewskiego.Najprawdopodobniej tyle samo do powiedzenia będzie miał przyszły prezydent Gruzji za premiera Saakaszwilego