Wiek XX, czyli różnorodność za kratami

Sięgając do „Niemców na peryferiach Europy…” wystarczy odwołać się do historii dzieci zagubionych na terytorium Prus Wschodnich w czasie II wojny światowej, czyli tzw. Wolfskinder lub sytuacji Niemców, którzy pozostali w okresie powojennym na terytorium ZSRS, aby nie móc opędzić się od myśli o wszechludzkim charakterze cierpienia oraz zewsząd zbieranym krwawym żniwie demonów wojny.

Publikacja mówiąca o niemieckich cierpieniach musi budzić w Polsce emocje. W książce Karla – Markusa Gaußa spotykamy się z dramatem poszczególnych ludzi, będących członkami narodu, który stał się współsprawcą największej tragedii minionego stulecia. Jednak opis losów ludzkich, tak bardzo zbliżonych do naszych własnych cierpień, nie pozwala ukoić sumienia poprzez podporządkowanie myśli prostemu podziałowi.

Wolność w Odessie

Naród, który wywołał najstraszniejszą wojnę w dziejach świata, sam ostatecznie stał się swoją własną ofiarą. Dla przywódców i wysokich funkcjonariuszy zakończyło się to śmiercią (lub koniecznością zmiany adresu na południowoamerykański), a zwykłych ludzi naznaczyło piętnem tysiącletniej Rzeszy, a także rozbitych rodzin, utraty bliskich, nędzy i pogardy okazywanej przez sowiecki system.

Autor skupia się na trzech rejonach – Litwie, Spiszu i obszarze Morza Czarnego, opisując nie tylko losy Niemców, ale wszystkich nacji zamieszkujących niegdyś te ziemie. Zwraca uwagę na masowe deportacje Litwinów w okresie sowieckim, które objęły głównie inteligencję, jednakże ich skala (szacowana na około 10% populacji), odcisnęła się na wszystkich warstwach społeczeństwa.

Szkicuje także obraz Wilna – określanego mianem “Jerozolimy Północy” – które już w czasach I Rzeczpospolitej stało się terenem szybkiego rozwoju społeczności i kultury żydowskiej. Miastem wielu kultur była również Kłajpeda, zamieszkiwana przez Niemców, Rosjan, Żydów, Polaków i Litwinów, nazywających wówczas siebie “Małolitwinami”. Szeroka perspektywa przyjęta przez Karla – Markusa Gaußa sięga aż Odessy, w tak oto barwny sposób przez niego opisywanej: “została wzniesiona na gruzach tureckiej twierdzy…to miasto istnieje, zbudowane, wzniesione, zarządzane i zasiedlane przez cudzoziemców. Jego pierwszym namiestnikiem był francuski książę de Richelieu, pierwszym planistą Joseph de Rias, Hiszpan z Neapolu, największym mecenasem Grek Grigori Marasli, najbardziej oświeconym gubernatorem rosyjski książę Woroncew. Pomysłu niemieckiego inżyniera Wolana jest geometryczne rozplanowanie miasta, w którym włoski architekt Buffo wzniósł pierwsze wspaniałe budowle. Nie istnieje na świecie nic, co by nie istniało także w Odessie. Wszystko można tutaj spotkać i to (co zdumiewające) równocześnie; to też właśnie uczyniło i jeszcze dzisiaj czyni z Odessy miasto tak przyciągające i odpychające zarazem, brutalne w swej woli życia, tolerancyjne, wyrachowane, wielkoduszne i żądne zysku.”

Trudno się dziwić, iż Odessa wydawała się zesłanemu tam Puszkinowi miastem, gdzie można swobodnie oddychać, myśleć i pisać, którego to komfortu wielki rosyjski poeta nie mógł zaznać w Sankt Petersburgu.

Mały duży świat

Gauß oddaje również całe zróżnicowanie mniejszości niemieckiej na Wschodzie, wspólne życie różnych narodowości, ale także konflikty i ich kontekst. Przypomina, iż niemieckie osadnictwo na ziemiach rosyjskich na przestrzeni wieku XVIII i XIX podyktowane było niejednokrotnie biedą i uciskiem religijnym, państewkach którymi spotykali się mieszkańcy ówczesnych państewek niemieckich. W kraju carów tolerancja religijna nie obowiązywała, ale ograniczone wolności religijne były sposobem ściągnięcia niemieckich osadników, których Rosja tak bardzo potrzebowała.

Autor prezentuje także dość krytyczne podejście do imitacyjnej modernizacji postkomunistycznej, zamieniającej dawny świat w wielki supermarket, różniący się jedynie ilością półek. Momentami dokonuje on na stronach “Niemców na peryferiach Europy” niemalże apoteozy życia w świecie przedwojennym, kiedy to życie było nieporównywalnie biedniejsze, ale za to bardzo radosne – wypełnione wspólnymi posiłkami, pieśniami i biegiem spraw zgodnym z naturą. W tym kontekście komunizm okazał się czasem wielkiego smutku i szarości. Trzeba podkreślić, że wina za wzrost potęgi komunistycznej, a przez to utratę wielokolorowego świata sprzed wojny, częściowo spoczywa także na hitlerowskich Niemczech, jako kraju, który wspierał ZSRS, a następnie poprzez własną politykę doprowadził do dramatu sowieckiej okupacji Europy Środkowej i Wschodniej. Jak widać trudne podziały nie zacierają granic odpowiedzialności, zwłaszcza tych, których czyny krwawo naznaczyły bliźnich.

Podczas lektury “Niemców na peryferiach Europy” narastało we mnie przekonanie, iż potrzeba podobnych książek o Polakach na Wschodzie, naszych skupiskach, zaściankach, miejscach dla nas świętych i bliskich. Książek napisanych w lekki, a zarazem interesujący sposób, takich, jak książka Gaußa, której duchem niech będą słowa z niej samej zaczerpnięte “…nie mogłem w samochodzie opędzić się od myśli, że na tym małym dużym świecie jest mnóstwo ludzi, którzy żyją zupełnie inaczej niż ja.” I Bogu dzięki.

Mateusz Kędzierski

Karl – Markus Gauß, “Niemcy na peryferiach Europy. Wędrówki przez Litwę, Spisz i brzegiem Morza Czarnego.”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008.

Zapraszamy na stronę Wydawnictwa Czarne: www.czarne.com.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply