Wariant abchaski

Z posłem Krzysztofem Szczerskim, byłym wiceministrem spraw zagranicznych, rozmawia Piotr Falkowski z “Naszego Dziennika”.

Czy Ukraina ma jeszcze szanse zachować Krym i integralność swojego państwa?

– Myślę, że jednak poza dyplomatycznym oburzeniem Zachodu nie nastąpi tam żadna bardziej zdecydowana reakcja. Wówczas Krym zostanie de facto przejęty przez Rosję, ale nie w sposób konfrontacyjny. Władze Krymu ogłoszą się samodzielnym podmiotem. Natomiast rząd Ukrainy nie będzie mieć dość siły, by przywrócić porządek konstytucyjny na tym terytorium, gdyż za separatystami będą stały siły rosyjskie, które już rozpoczęły cichą penetrację półwyspu. A zatem będziemy mieli tam wariant kolejnej Abchazji, Osetii Południowej, a w szczególności Naddniestrza. Zaś Ukraina i Zachód będą musiały się z tym pogodzić. Krym stanie się kolejną kartą przetargową Rosji w relacjach z Zachodem.

Takich terytoriów o nieokreślonym statusie robi się coraz więcej.

– Kiedy w 2008 r. w Gruzji prezydent Lech Kaczyński ostrzegał, że to może być początek domina, obecny polski prezydent i premier z tego sobie drwili. Teraz zbierają owoce tych drwin. Doświadczenie pokazuje, że tego typu konflikty zamrożone, jak w Naddniestrzu albo Cyprze Północnym, mogą trwać bardzo długo. Po pewnym czasie pomimo braku oficjalnego uznania niepodległości oddzielonego terytorium dochodzi do trwałej jego instytucjonalizacji. Strony konfliktu zaczynają uznawać swoje istnienie, rozwiązywane są problemy praktyczne i sytuacja stabilizuje się, bo wszyscy uznają ją za bezpieczniejszą niż ewentualne naruszenie status quo. Trwa to nawet całe pokolenia, dopóki nie zajdą zupełnie nowe okoliczności, jak integracja europejska Mołdawii, która oznacza wyzwania dla sprawy Naddniestrza, czy też czynniki ekonomiczne, jakie ostatnio zmusiły oba państwa cypryjskie do rozmów o zjednoczeniu. W przypadku Krymu mamy jednak do czynienia z sytuacją wciąż jeszcze rozwijającą się.

Putin ma zgodę konstytucyjną na użycie wojsk nie tylko na Krymie, ale ogólnie na Ukrainie, więc podobny scenariusz może się zacząć także w którymś ze wschodnich obwodów Ukrainy zdominowanych przez ludność rosyjskojęzyczną.

– To byłoby coś znacznie poważniejszego niż Krym, który ma szczególny status i wyraźną odrębność w ramach samej Ukrainy. Rosyjskie wejście na wschód Ukrainy musi się zakończyć otwartą wojną terytorialną, bo nie wyobrażam sobie, by jakiekolwiek państwo nie odpowiedziało zbrojnie na takie działania.

Przewiduje Pan bierność społeczności międzynarodowej wobec rosyjskich działań na Krymie, ale może jednak Ukraina znajdzie jakichś sojuszników poza Polską i małymi państwami wschodniej Europy?

– Turcja jest państwem bezpośrednio zainteresowanym, by zachowana była równowaga sił w basenie Morza Czarnego, poza tym staje w obronie Tatarów krymskich, którzy są prawdziwymi gospodarzami Krymu, nie Rosjanie. Poza tym Ukraina może liczyć na mobilizację Ameryki Północnej. W Kanadzie społeczność ukraińska jest bardzo mocna, w USA też. Jednak Stany Zjednoczone są obecnie w głębokiej defensywie geopolitycznej. Chodzi o to, żeby Barack Obama zrozumiał, jaka jest jego rola, i przyjął do wiadomości fiasko swojej dotychczasowej polityki wschodniej. To, co się stało w Syrii czy Iranie, dobitnie o tym świadczy. Chyba już do takiego zrozumienia dochodzi. Uderza tryumfalizm rosyjskich komentatorów, wyrażających opinie, że to Putin wyznacza dziś zasady światowej geopolityki, a Krym i Ukraina kończą pochód Rosji ku roli wyznaczającego ramy nowego porządku światowego. Ktoś musi być geopolitycznym równoważnikiem dla pozycji Rosji. USA jako najsilniejszy kraj wolnego świata muszą z tego wyciągnąć wnioski i stanąć na wysokości zadania.

A Europa?

– Europa jest niestety bardzo słaba, gdyż państwa europejskie od lat utrzymują własne, sprzeczne ze wspólnym dobrem, stosunki z Rosją i dla tych swoich interesów poświęcają interes Europy – jej wartości i przyszłość. Tu nie chodzi o to, że – jak mówi Tusk – Europa nie ma jednego przywódcy. Rzecz nie w konstrukcji instytucjonalnej. Zagubienie Europy wynika z tego, że państwa poddają się rosyjskiej polityce „dziel i rządź”, a niektóre zostały wciągnięte do takich relacji z Rosją, z których nie mogą się wywikłać.

Dziękuję za rozmowę.

źródło: “Nasz Dziennik”

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. amstaf358
    amstaf358 :

    Śp, prezydent Kaczyński miał co do Gruzji wizję i rację przewidując dalszy scenariusz rosyjskiej agresji ,ale krótkowzroczni zadufane w sobie bufony z PO wyśmiewali GO wtedy,dzisiaj się już nie śmieją….