W Opoce pani Chrzanowskiej

Z Tarnopola do Trembowli leżącej jest 40 kilometrów. Miasteczko liczy 14 tys. mieszkańców i jest stolicą rejonu. Jak większość mieścin zachodniego Podola jest urokliwie położona, w malowniczym jarze. Rzeka Gniezna rozcina ją na dwie części. Niegdyś jej zabudowania koncentrowały się na prawym brzegu rzeki, u podnóża zamku. Część lewobrzeżna zaczęła się rozwijać z woli króla Władysława Jagiełły, który w roku 1415 specjalnym przywilejem zezwolił na to rycerzowi Bartoszowi z Trembowli, znanemu już wcześniej między innymi z bitwy pod Grunwaldem. Od tej pory Trembowla zaczęła się dzielić na „Stare” i „Nowe” miasto.

Jak wynika z kronikarskich zapisków, Trembowla została założona w 1097 roku, przechodząc kolejno z rąk Lachów do Rusi. Zmieciona przez hordy Batu-Chana w 1241 roku, odrodziła się dopiero w 1341 po zajęciu Rusi przez Kazimierza Wielkiego. Od tej pory znalazła się w obrębie oddziaływania kultury łacińskiej. W 1425 roku Jagiełło ufundował w niej pierwszy kościół obrządku rzymskokatolickiego. W następnych wiekach, pełniąc funkcję “kresowej stanicy”, przechodziła różne koleje losu. Zawsze odgrywała ważną rolę w systemie obronnym Kresów Rzeczypospolitej. Jej losami nie zajął się co prawda Henryk Sienkiewicz i nie wpisał tak jak Kamieńca Podolskiego na karty “Trylogii”, ale i ona trafiła do literatury, stając się bohaterką licznych wierszy i poematów, a nawet oper, mających wydźwięk bardzo patriotyczny.

Trembowla miała istotnie swoje pięć minut w historii Podola, pełniąc, po zajęciu przez Turków Kamieńca Podolskiego, rolę głównej opoki Rzeczpospolitej, blokującej drogę na Lwów. Do heroicznej legendy walk z Turkami weszła dzięki postawie Anny Chrzanowskiej, żony dowódcy fortecy Jana Samuela, który w roku 1675 dowodził jej obroną przed Turkami. Zdobyciem twierdzy w Trembowli wezyr Ibrahim Szynman chciał zakończyć swą wyprawę, podczas której zdobył m.in. Zbaraż, a jego zagony dowodzone przez Nurradyna zapędziły się aż pod Lwów. Trembowla pomimo, iż jej załoga składała się z dwustu ludzi, stawiła jednak opór, budząc wściekłość wezyra. Myślał, że sama manifestacja zbrojna wystarczy, by zamek otworzył przed nim swoje podwoje. Chcąc go zdobyć, musiał rozpocząć regularne oblężenie, z zastosowaniem wszystkich reguł ówczesnej sztuki wojennej. Gdy kilkutygodniowy ostrzał artyleryjski, a także podkopy minowe osłabiły obrońców, do działania przystąpiła żona komendanta Anna Chrzanowska. Ostrzegła męża przed spiskowaniem i zagroziła, że jeżeli im ulegnie, to najpierw zabije nożem jego, a później siebie. Chrzanowski trwał więc na posterunku i nie skapitulował mimo, iż w wyniku ostrzału tureckich armat zamek obracać się zaczął w gruzy. Przed ostatecznym szturmem zamek uratował król Jan III Sobieski, który przybył z odsieczą. Wezyr na niego nie czekał. Gdy dowiedział się, że nadciąga, natychmiast zwinął oblężenie, wycofując się w kierunku Husiatynia. Nie chciał stać się bohaterem nowego “Chocimia”.

Sobieski mianował Chrzanowskiego pułkownikiem i wynagrodził trudy załodze. W dwanaście dni po odsieczy uwolnił też mieszkańców od wszystkich ciężarów publicznych, by mieli środki na odbudowę obróconego w perzynę grodu.

Potwierdził te przywileje sejm koronacyjny z 1676 roku ogłaszając, że “życząc mieć Trembowlę jako w najlepszej konserwacyi, ponieważ mężnie w roku przeszłym oblężenie Ibrahim baszy wytrzymała i pokazała, jak wiele zależy na pogranicznych dobrze utrzymanych zamkach; tedy miasto od wszelkich podatków publicznych i prywatnych, żołnierskich exakacyi, stanowisk, hiberny, przechodów, noclegów(…) uwolniony na lat dziesięć”.

W 1677r. umieszczono pod Trembowlą stały obóz wojsk koronnych, który utrzymywano przez 7 lat. Żołnierze nie mieli w nim jednak wiele do roboty. Pokój z Turcją z rzadka był naruszany dlatego zajmowali się głównie gospodarowaniem w okolicznych dobrach. Wspomina o tym w swych pamiętnikach Jan Chryzostom Pasek pisząc: “…obóz zaś stał pod Trembowlą dobrze bardzo i wygodnie, bo sobie żołnierze gospodarowali, siali, orali i łąki kosili i zimie taką wygodę mieli jak w domu i na bazarze taniej wszystko niżeli po miastach, bo w obozie piwa i miody warzono i wozy tak szły na targi w majdan, jak przed laty w Kazimierzu”.

Dopiero wyprawa pod Wiedeń wyrwała żołnierzy z przyjemnego obozowania. W tym czasie zamek w Trembowli został wyremontowany i odpowiednio wyposażony. Pułkownik Jan Chrzanowski sprawował nad nim komendę do 1685 roku po czym został skierowany do twierdzy w Jazłowcu. Sama Zofia Chrzanowska, jak głosi legenda, po śmierci została pochowana pod twierdzą by dalej jej strzec.

Przyglądając się murom fortecy można mieć pewne wyobrażenie, jak wyglądała ona w czasach Chrzanowskiej. Są wprawdzie pokryte chaszczami, przez które trzeba się przedzierać, mimo to pozwalają ocenić całe jej założenie. Nie wytrzymuje ona porównań z kamieniecką opoką, jednak widać, ze architekci po mistrzowsku wykorzystali ukształtowanie terenu. Zamek został zbudowany na skalnym cyplu stanowiącym zakończenie rozległego płaskowyżu. Od zachodu dostęp na wzgórze utrudnia głęboki jar z potokiem Peczynija. Twierdzę kazał zbudować król Kazimierz Wielki. Zmodernizował ją na początku XVII w. Starosta Aleksander Bałaban. Na skraju cypla stanęła wówczas potężna basteja z murami dochodzącymi do 5 m grubości. Tutaj rozmieszczono dwa poziomy stanowisk dla broni palnej. Od strony północnej, skąd najłatwiej było się dostać do warowni stworzono mocną linię obronną, wykorzystując ówczesną wiedzę inżynieryjną. Na flankach stanęły dwie mniejsze basteje, a mur kurtynowy pomiędzy nimi został załamany w środkowej części i skierowany ostrzem do zewnątrz.

Za murami twierdzy w dawnym parku położonym na zboczu góry można zobaczyć też resztki cokołu pomnika Anny Chrzanowskiej, zniszczonego podczas II wojny światowej. Zachowała się na nim tablica z napisem “1673 Zofii Chrzanowskiej Bohaterce Obywatele miasta Trembowli”. Imię Zofii nadali Chrzanowskiej miejscy rajcy mylnie. W jednej z legend funkcjonuje ona także z imieniem Doroty. Społeczeństwo Trembowli było dumne z Chrzanowskiej i otaczało jej pamięć kultem. Zachęcał ich do tego kult najbardziej znanej obywatelki Trembowli, rozwijający się na terenie całego kraju. Stała się ona bohaterką wielu utworów literackich, a także dzieł plastycznych.

Kult Chrzanowskiej odgrywał dużą rolę w kształtowaniu patriotycznych postaw mieszkańców Trembowli zwłaszcza w końcu XIX i na początku XX wieku, kiedy to “życie polskie” w miasteczku stało się bardzo intensywne. Przejawem tego było m.in. powołanie do życia w 1907 roku gimnazjum, na co dla przykładu sąsiedni Czortów, znacznie większy od Trembowli, zdobył się dopiero w Polsce niepodległej. Trembowlanom nie było oczywiście łatwo. Władze austriackie nie chciały zgodzić się na powołanie placówki. Napór ludności był jednak tak silny, że utworzone w 1905 roku kursy gimnazjalne po dwóch latach zyskały akceptację władz oświatowych. Kilkudziesięciu jego uczniów w 1914 roku zgłosiło się do Legionów Polskich. Jednym z nich był przyszły generał Klemens Rudnicki, syn burmistrza miasteczka, który ponad 20 lat później jako dyplomowany pułkownik poprowadził na wojnę w 1939 roku stacjonujący w miasteczku 9 Pułk Ułanów Małopolskich, wchodzący w skład Podolskiej Brygady Kawalerii. Trembowla odegrała w jego życiu dużą rolę. Tu zetknął się z harcerstwem, które ukształtowało jego charakter. W 1910r. wstąpił do drużyny skautowej zorganizowanej przez Tadeusza Dobrowolskiego. Po latach wspominał to wydarzenie, oddając tym samym atmosferę panującą wśród uczniów gimnazjum w Trembowli: “Jak szaleńcy chwytaliśmy laski harcerskie, wdziewaliśmy na głowy kapelusze skautowskie i przejęci ideą ruszyliśmy w lasy i pola, wyżywać się w pasjonujących ćwiczeniach terenowych. Nareszcie znaleźliśmy “coś”, dlaczego warto żyć”. W swoich dalszych wspomnieniach Rudnicki pisze:” Jest rok 1912-13 , przeddzień wojny, którą czuć już w powietrzu, a wraz z nią nadzieje powstańcze. One zaczynają brać górę nad czysto skautowskim ruchem. Pojawia się “Zarzewie”, tajna niepodległościowa organizacja, która opanowuje myśli młodzieży, powstają drużyny szkolne i strzeleckie. Jesteśmy dalej skautami, ale zamiast lasek zaczynamy nosić karabiny, a nasze ćwiczenia skautowskie zmieniają się w wojskowe. Oddajemy się tam całą duszą. Skauting zrobił z nas żołnierzy gotowych walczyć o wolność ojczyzny. Gdy w 1914r. wybuchła wojna, trembowelska drużyna skautów zamieniła się w pluton wojska i ruszyła do Legionu Wschodniego pod dowództwo Hallera”.

I wojna światowa , a następnie wojna polsko- bolszewicka poczyniły w Trembowli wiele zniszczeń przez co trzeba ją było odbudowywać. Symbolem wstawania Trembowli z ruin była budowa nowej parafialnej świątyni zbudowanej w stylu bazylikowym, zaprojektowanej przez znanego architekta lat międzywojennych Adolfa Szyszko- Bohusza, restauratora krakowskich zabytków w tym Wawelu i Biblioteki Jagiellońskiej. Świątynia miała na zewnątrz kolumnady, osłaniające obszerny dziedziniec, duże wysokie czterograniaste wieże, stanowiące równocześnie dzwonnice oraz wspaniałe kasetony. Kościół ten powstał dzięki zabiegom niestrudzonego proboszcza ks. dr Eustachego Jełowieckiego, dziekana Dekanatu Trembowla, który uzyskał fundusze ze sprzedaży gruntów parafialnych, zdobył subwencje rządu oraz wsparcie ze strony władz miasta. Nie doczekał jednak poświecenia świątyni. Zmarł nagle w 1930r. w pełni sił twórczych. Miał 54 lata i poważny naukowy dorobek w dziedzinie filozofii. W kilkusetletnich dziejach parafii w Trembowli był niewątpliwie jednym z jej najwybitniejszych proboszczów.

Staraniem młodzieży z miejscowego gimnazjum ożył też zamek. Na jego dziedzińcu urządzono “Teatr na wolnym powietrzu”, w którym po raz pierwszy w 1930 roku wystawiono ku czci Jana Kochanowskiego “Sobótkę” i “Odprawę posłów greckich”. Scena tego specyficznego amfiteatru znajdowała się we wnętrzu baszty. Na jej zapleczu zbudowano garderobę, a pod scena podium dla orkiestry. Widownia mogła pomieścić ponad tysiąc osób. Widzowie mieli w ruinach urządzoną gospodę i toalety. Dla ich potrzeb wyremontowano też zamkową, głęboką na 45 m studnię. Przedłużenie zamku stanowił park miejski, w którym znajdował się pomnik Anny Chrzanowskiej, przy którym wzniesiono dwa małe pawilony, w których wypoczywający mogli schronić się przed deszczem i słońcem.

Samo gimnazjum też stało przed wojna na wysokim poziomie i stanowiło ośrodek kulturotwórczy, oddziałujący na całą okolicę. Działały w nim m.in. orkiestra symfoniczna, dęta, chóry mieszane, męskie i żeńskie, drużyny harcerskie i sportowe czy koła zainteresowań. Do 1939 roku ukończyło go ponad 500 uczniów.

W okresie międzywojennym nie zanikło oczywiście wśród mieszkańców Trembowli poczucie, że stanowi ona nadal kresowe gniazdo. Można nawet powiedzieć, że mit kreujący to przekonanie nabrał nowego ponadregionalnego wymiaru. Trembowla i jej dzieje stały się niejako symbolem kresowego patriotyzmu, uosabiającym to wszystko, czym były Kresy dla kultury i tożsamości narodu. Przypominanie jej dziejów miało niejako mobilizować do obrony polskiego stanu posiadania na Kresach i stawienia czoła w razie konieczności kolejnej nawale ze Wschodu.

Jak wynika z relacji byłych mieszkańców Trembowli, 9 Pułk Ułanów Małopolskich w życiu miasteczka odgrywał ogromną rolę. Każdego roku, pod koniec lata tłumy trembowlan zapełniały ulice miasta uroczyście witając oddziały pułkowe, powracające z ćwiczeń. Kompanie honorowe pułku towarzyszyły uroczystościom patriotycznym i religijnym. Niedzielne Msze Święte, w których uczestniczyli ułani były najbardziej uczęszczanymi przez miejscową ludność. Po ich zakończeniu trembowlanie przy dźwiękach orkiestry pułkowej towarzyszyli ułanom wracającym do koszar. Zaznaczyć trzeba, ze pułk miał szczęście do dowódców. Przed Rudnickim przez 10 lat dowodził nim płk Tadeusz Komorowski, przyszły generał i dowódca Armii Krajowej.

Z pułkiem współpracował Związek Strzelecki, który przed wojną liczył w Trembowli 300 członków. W miasteczku działał też Powiatowy Komitet Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego. Jego staraniem na tak zwanych Plantach stworzono ośrodek szkoleniowy, dysponujący strzelnicą, kortem i boiskiem do piłki nożnej. O wychowanie patriotyczne młodzieży dbał także “Sokół” dysponujący lokalem z salą gimnastyczną.

Koniec polskiej Trembowli nastąpił wieczorem 17 września 1939 roku. Wtedy to dotarł do niego sowiecki oddział pancerny, powstrzymywany przez baon KOP “Skałat”, który wycofał się na Trembowlę i w niej został rozwiązany i rozproszony.

Organy NKWD po zajęciu Trembowli od razu przystąpiły do działaś dążących do wyselekcjonowania na terenie miasta i powiatu polskich patriotów. Wielu z nich aresztowano prewencyjnie już w pierwszych tygodniach sowieckiej okupacji. W kwietniu 1940 roku w jej rejonie dokonano masowego aresztowania i wywiezienia rodzin osób represjonowanych na Syberię i do Kazachstanu. W dziesięciu towarowych wagonach ze stacji w Trembowli odjechało 241 osób.

Działania władz sowieckich miały raczej charakter prewencyjny. Z opublikowanych dokumentów znajdujących się w archiwach ukraińskich wynika, ze nie udało im się odnieść bezpośrednich sukcesów w rozbijaniu polskich organizacji niepodległościowych. Środowisko niepodległościowe było tu bardzo zwarte i trudne do infiltracji.

Wkroczenie do Trembowli w 1941 roku Niemców nie poprawiło położenia żyjących w niej Polaków. Uległo ono pogorszeniu. Ukraińscy nacjonaliści przy ich pomocy chcieli załatwić z Polakami swoje porachunki. Od samego początku mocno dawała się we znaki ukraińska milicja powiązana z nacjonalistycznym podziemiem. Początkowo jednak koncentrowali się na pomaganiu Niemcom w eksterminacji Żydów. Hitlerowcy od razu zamknęli ich w getcie, po czym wymordowali. Przeżyli tylko nieliczni, uratowani przez polskich bądź ukraińskich sąsiadów. W Niemczech żyje po dziś dzień rodzina Weisselberów, uratowanych dzięki wstawiennictwu ks. Wacława Szetelnickiego, który w konfesjonale pouczał wiernych, że trzeba ratować Żydów. Po wojnie przyznała, że gospodarz, który ją ukrywał miał wątpliwości, czy wolno mu narażać rodzinę, ale w konfesjonale usłyszał ostre pouczenie i nie wydał jej Niemcom.

Najtrudniejsze czasy dla Polaków zaczęły się w roku 1943, gdy ukraińscy nacjonaliści przystąpili do akcji zastraszania i mordowania ludności polskiej. Sama Trembowla broniona przez silny niemiecki garnizon nie stała się obiektem bezpośrednich ataków, ale na jej obrzeżach łuny mordowanych wsi często rozświetlały noce.

Po zakończeniu wojny większość Polaków opuściła Trembowlę i najbliższą jej okolicę. Jesienią 1945 roku ze stacji w Trembowli odjechał ich ostatni transport. Kilkuset Polaków musiało jednak pozostać. Świadczy o tym fakt, że aż do 1947 roku w Trembowli był czynny kościół parafialny. Dojeżdżał do niego z Tarnopola ks. Józef Anczarski. Po 1947 roku został zamknięty i przeznaczony na dom kultury, dzięki temu przetrwał bez większych zniszczeń. Dzisiaj znów jest czynny, choć rzecz jasna, wymaga jeszcze renowacji. Przypomina współczesnym mieszkańcom Czortkowa, że ich miasto przez wieki należało do łacińskiej kultury. Swoją monumentalnością uświadamia im też, że Polaków rzymskiego obrządku musiało być sporo, skoro zdobyli się na budowę takiego kościoła. To z pewnością ważne, bo obecnie ślady polskiej historii są w mieście starannie rugowane. Nikt nie pamięta w nim już o pani Chrzanowskiej, czci się pamięć księcia Wasylki, który zdobył Trembowlę na Lachach , włączając ją w obręb Rusi. Przy ulicy jego imienia znajduje się obecnie rzymskokatolicki kościół.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply