W jampolskiej stanicy

Jadąc z Mohylowa Podolskiego wzdłuż Dniestru w stronę Mołdawii po 30 km dojeżdżamy do Jampola. Mimo, że liczy on dobrych parę wieków, trudno zauważyć w nim ślady jego długiej historii.

To podobnie jak Mohylew rozciągnięte na brzegu Dniestru miasto bloków. Liczy tylko dziesięć tysięcy mieszkańców i oprócz kilku rzędów równolegle położonych ulic nie ma tu dziś nic więcej.

Jednak każdy podróżnik chcący wykazać się znajomością wszystkich naddniestrzańskich stanic Rzeczypospolitej, musi zajrzeć i do Jampola zwanego po ukraińsku Jampil. Zwłaszcza jeżeli jest miłośnikiem twórczości Henryka Sienkiewicza. Toż przecież ten Jampol, w którym Wołodyjowski, Zagłoba i Rzędzian jadąc na odsiecz więzionej przez Horpynę Helenie Kurcewiczównie, spotkali się z Burłajem, kwaterującym ze swym oddziałem w tym mieście, a chytry Rzędzian naciągnął go na znaczny datek twierdząc, że Bohun dał mu za mało groszy na wykonanie zleconej misji… Z dalszej lektury “Ogniem i mieczem” dowiadujemy się, że mistrz w Jampolu golił głowę Horpynie, co dla tej czarownicy miało być przedsmakiem stosu. Na kartach “Pana Wołodyjowskiego” Sienkiewicz umieścił w Jampolu wojskową komendę, stanowiącą element nadgranicznych placówek złożonych jeszcze z Chreptiowa, Mohylowa, i Raszkowa.

Siedlisko wszelkich łotrów

Sienkiewicz opisując Jampol niezbyt wiele koloryzował. Jampol, należący do Korony, znany był od XVI w. jako ważna warownia na południowo – wschodnich Kresach Rzeczypospolitej. Położony na wzgórzu nad Dniestrem o kilka kilometrów od porohów dniestrowych na granicy z Mołdawią był prawdziwym siedliskiem wszelkiego rodzaju łotrów i rabusiów. W Jampolu handlowali najrozmaitsi grasanci i przemytnicy. W nim też przechowywali swoje łupy Kozacy. Mieszczanie jampolscy zajmowali się handlem, nie tylko miejscowym, ale także międzynarodowym, wysyłając transporty do krajów opanowanych przez Turcję, a zwłaszcza do Mołdawii.

Obronne z natury i umiejętnie umocnione miasto, nawet w czasie zawieruchy wojennej, które tu nad Dniestrem nie były zjawiskiem nadzwyczajnym, stale się bogaciło. Tutejsi mieszczanie ciągnęli zwłaszcza niezłe profity z obracania środkami złożonymi u nich w depozycie przez Kozaków. Niektórzy stawali się prawdziwymi bankierami – kiedy podczas rebelii Chmielnickiego miasto znajdowało się w rękach jego oddziałów, zostało odbite przez wojska Rzeczypospolitej, a tylko u jednego kupca żołnierze polscy znaleźli 60 tys. złotych. Nie jest wykluczone, że właśnie pod wpływem lektury źródeł poświęconych Jampolowi, potrzebnych mu do kreowania swych literackich obrazów, Sienkiewicz postanowił pierwszej części “Trylogii” nadać tytuł “Ogniem i mieczem”. Hetman Potocki po szturmie Jampola z emfazą skonstatował: ,,Jampol twardousty (…) nadętego uporu dobrze przepłacił, bo ogniem i mieczem fundatis został zniesiony”. Nie został on jednak faktycznie zdobyty w czasie oblężenia, ale podstępem. Bramy fortecy otworzył przekupiony Wołoch, który wszedł do miasta twierdząc, że jest wysłannikiem Chmielnickiego…

Przed tureckim zaborem

Przed zaborem tureckim w Jampolu stała polska komenda, strzegąca brodu przez Dniestr, tępiąca kupy hultajstwa i obserwująca, co na jej odcinku dzieje się na multańskiej stronie. Po zajęciu Kamieńca Podolskiego przez Turków, a następnie całego Podola aż do Pokoju Karłowickiegow roku 1699 Jampol znajdował się w rękach Turków. W XVIII w. polskość znów zaczęła umacniać w nim swoje wpływy. Polscy chłopi zaczęli też osiedlać się w okolicznych chutorach, zagospodarowując żyzne naddniestrzańskie ziemie. W 1812 r. w Jampolu utworzono dla polskiej kolonii w parafię Niepokalanego Poczęcia NMP. Przez cały wiek XIX tak znacznie się ona rozwinęła, że u progu I wojny światowej liczyła 1442 wiernych. Próżno jednak szukać w pejzażu miasta kościelnej wieży. Tutejsza świątynia tak jak parafia została zniszczona przez bolszewików na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych minionego wieku.

Kościół został formalnie zamknięty w 1931 r. Przebieg całej operacji polegającej na zamianie kościoła na magazyn zrelacjonowała tow. Nefodowa Przewodnicząca Jampolskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego w piśmie do Sekretariatu Wszechukraińskiego Centralnego Komitetu Wykonawczego w Charkowie. Czytamy w nim m.in. :

“Jampolski RKW, przesyłając przy tym postanowienie prezydium RKW o zerwaniu umowy z gromadą religijną wyjaśnia: w okręgu zamieszkuje ogólnie 884 Polaków, do kościoła jampolskiego przynależy jedynie – jak to widać na załączonej mapie – 5 wsi, w których, według spisów Biura Statystycznego zamieszkuje jedynie 274 osoby pochodzenia polskiego.

Drugi kościół w tym rejonie znajduje się w oddalonej jedynie o 12 km miejscowości Dzyhniwce, który jest w stanie w pełni obsługiwać ludność polską.

Kościół w Jampolu jest zamknięty już od pięciu miesięcy, zaś obsługujący go personel (ksiądz) jest nieobecny od około dwóch lat.

Sytuację dotyczącą remontu wyjaśnia w zupełności dołączone pismo inspektorów do spraw kultów przy RKW.

Obecnie w rejonie przeprowadzone są zakrojone na szeroka skalę prace budowlane związane z ochroną granic, budową obiektów wojskowych oraz rozmieszczeniem na terenie rejonu jampolskiego dużej liczby jednostek wojskowych, co pociąga za sobą problem przeznaczenia dla ochrony uzbrojenia (pomieszczeń) oraz dostarczenia pewnych (najbardziej potrzebnych) materiałów budowlanych. Rejon jampolski będąc rejonem wiejskim, nie ma żadnych możliwości sprostania potrzebom tych jednostek wojskowych.

Pomieszczenie kościelne jest całkowicie przydatne do takich celów. Wszelkie formalności nie zostały jeszcze zakończone, jednak naszym zdaniem, utrzymywanie kościoła, jako budynku o przeznaczeniu religijnym, który obecnie nie spełnia swojej roli i w czasie, gdy istnieje problem odbierania szkół i szpitali, jest dla rejonu całkowicie nie do przyjęcia.

Nie mamy czasu, aby oczekiwać na załatwienie wszelkich formalności, dlatego że w rejonie w ogóle nie ma pomieszczeń z murowanymi stropami.

Nadsyłając niniejsze materiały, oczekujemy na przyspieszenie rozwiązania tej sprawy.”

“Personel obsługujący”

Towarzyszka Nefodowa w swoim piśmie zaniżyła ilość wiernych parafii oraz nie poinformowała ich, z jakich powodów już od dwóch lat parafia nie miała “personelu obsługującego”. Proboszcz parafii ks. Stanisław Żukowski w 1927 r. został aresztowany i zesłany do Turańska na Uralu. Nie był to bynajmniej pierwszy kapłan aresztowany w jampolskiej parafii. W 1922 r. został aresztowany w Jampolu ks. Józef Berezowski, który w latach 1917 – 22 był administratorem parafii w tym miasteczku. Aresztowany został za opór stawiany przy trzeciej z kolei rekwizycji – rabunku w kościele. Do Jampola już nie wrócił. Podobnie jak ks. Stanisław Żukowski.

Po zamknięciu kościoła i likwidowaniu parafii polskość zeszła w Jampolu do głębokiego podziemia. Towarzyszka Nefadowa nie napisała też, że przy zamykaniu kościoła posłużyła się banda pijanych komsomolców, którzy dokonali zbezczeszczenia świątyni. Wpadła ona do kościoła, zaczęła zrywać obrazy, deptać po nich. Jej członkowie poubierali się w ornaty i kapy, by po spiciu się zacząć w kościele najzwyklejszą orgię…

Pomimo faktu, że Polacy ukrywali swoją narodowość, bolszewicy nie zostawiali ich w spokoju.

,,W 1937 r. w ramach ogólnej akcji dążącej do likwidacji Polaków na terenie ZSRR, sowieckie organy bezpieczeństwa przystąpiły do mordowania mieszkańców Jampola, którzy nie zapomnieli o swojej narodowości – mówi o. Jan Duklan, który w latach 90-tych z Miastkówki dojeżdżał do Jampola, starając się odnowić w nim katolicka parafię. – Jak mi opowiadali najstarsi mieszkańcy, nie mieli jednak (bolszewicy – przyp. M.A.K.) dokładnych danych, kto jest Polakiem. Nocami ich agenci chodzili po miasteczku i słuchali pod oknami, kto mówi po polsku. Gdy przeszli wszystkie ulice, sporządzili listy proskrypcyjne. Na ich podstawie dokonywano następnie aresztowań Polaków, których przewożono do katowni w Winnicy i rozstrzeliwano. Może kiedyś historycy ustalą, ilu Polaków straciło życie za to tylko, że w domu wśród najbliższych chcieli porozmawiać w ojczystym języku…

Otwarty przez Rumunów

W czasie II wojny światowej kościół w Jampolu został ponownie otwarty po zajęciu go przez wojska rumuńskie. Jednakże już w 1945 r. kościół zamknięto bez pytania wiernych o zdanie. Władze twierdziły, że po zniszczeniach wojennych nie nadaje się do użytku. Nacisk stalinowskiej administracji był tak silny, że Polacy, którzy wyszli cało z wojennej opresji bali się upominać o swoje prawa. Pod koniec 1945 r. władze bezprawnie zamknęły kościół p.w. Ducha św. w leżącej o 12 km od Jampola Drzyhniwce, czyli złożonej przez polskich osadników Dzygówce, który według towarzyszki Nefodowej był w stanie w pełni obsługiwać ludność polską…

W 1955r., gdy nacisk ateizacyjny zelżał, Polacy w Jampolu odważyli się upomnieć o zwrot świątyni i zaczęli też starać się o reaktywowanie parafii. Wierni w piśmie do pełnomocnika d.s. religii pisali m.in.: ,,Parafia liczy z górą dwa tysiące wiernych. Odłamkami niemieckich bomb podziurawiony jest dach, tynki się sypią, okna wyleciały z ram. Bez remontu kościół nie nadaje się do użytku, ale my wyremontujemy go.” Opiniując to pismo do władz obwodowych przyznał, że: ,,obecnie budynek byłego kościoła jest pusty, bez możliwości wykorzystania”. Mimo to wnioskował o niedopuszczenie do otwarcia kościoła. Taką też decyzję otrzymała od władz przedstawicielka polskiej wspólnoty Bilińska. Cały jampolski rejon pozostał bez świątyni. Mieszkający w nim Polacy mogli dojeżdżać do odległej o 30 km Miastkówki, w której w końcu lat pięćdziesiątych zaczął posługiwać ukryty bernardyn o. Wojciech Darzycki (imię zakonne Martynian). Władze Jampola, chcąc załatwić problem kościoła raz na zawsze, rozebrały go do fundamentów i dziś nie ma po nim śladu. Większość mieszkańców miasteczka nie wie nawet, gdzie się znajdował.

Odrodziła się późno

Parafia w Jampolu odrodziła się dopiero w 1996 r., czyli stosunkowo późno. Udało jej się odzyskać starą zrujnowana kaplicę na zamkniętym cmentarzu i następnie ją wyremontować. Pierwszym ich opiekunem był ks. Jan Pruszyński, później do Jampola zaczęli dojeżdżać franciszkanie z Miastkówki. Nie udało im się jednak uaktywnić życia wspólnoty. Na Msze św. przychodziło kilkanaście osób. Obecnie parafię w Jampolu obsługuje ksiądz dojeżdżający z Winnicy. Wsie, które kiedyś były ostoją polskości, w szybkim tempie odchodzą do historii. Także w samym Jampolu widać oznaki wymierania ludności. W porównaniu z początkiem lat siedemdziesiątych miejscowość zmniejszyła ilość mieszkańców o dwa tysiące.

Obecnie miejscowość w jakiejś mierze wróciła do dawnej tradycji. Ponownie jest naddniestrzańską granicą tyle, że ukraińską. Po drugiej stronie Dniestru jest już Mołdawia. Oba kraje spina przeprawa promowa, z której codziennie korzystają setki mieszkańców Jampola, udający się na drugi brzeg po tańsze towary – głównie wino, owoce i żywność. Bez przeprawy wielu mieszkańców Jampola nie miałoby środków do życia.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply