Z Witalijem Kliczką, przewodniczącym Ukraińskiego Demokratycznego Sojuszu na Rzecz Reform (UDAR), rozmawia Piotr Falkowski z “Naszego Dziennika”.

W niedzielę w referendum na Krymie zapewne większość opowie się za odłączeniem republiki od Ukrainy i wejściem do Federacji Rosyjskiej.

– To referendum zostało ogłoszone bezprawnie, wbrew konstytucji. Sposób jego ogłoszenia jest bardzo niejasny. Nie wiadomo, kto w Radzie Najwyższej Krymu jak głosował, kto był jeszcze obecny na sali, bo wiadomo, że poza deputowanymi znajdowali się tam jacyś uzbrojeni ludzie, nie było natomiast żadnych mediów relacjonujących posiedzenie. Można jeszcze długo mówić o różnych nieprawidłowościach. Nie wiadomo, skąd i jakie będą spisy wyborców itd. Jestem głęboko przekonany, że to zaplanowany scenariusz rozpadu państwa.

Co może zrobić Ukraina, żeby temu zapobiec?

– Jestem pewien, że Ukraina wszystkie ataki przetrzyma. Uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, żeby wyjść z tej ciężkiej sytuacji bez uciekania się do przemocy, drogą dyplomacji, rozmów, politycznego nacisku, sankcji. Nie powinniśmy dopuścić do rozlewu krwi. To byłby najstraszniejszy scenariusz, jaki można sobie wyobrazić.

Kijów będzie bronił Krymu w składzie Ukrainy za wszelką cenę?

– Krym jest terytorium Ukrainy. Musimy zrobić wszystko, i robimy, żeby obronić integralność terytorialną naszego kraju.

Ukraina jest jednak bardzo słaba wobec nacisku Rosji. Kreml działa metodą faktów dokonanych i nie ogląda się na opinię międzynarodową, protesty itd.

– W rosyjskich mediach prowadzona jest kampania dezinformacji, że Rosjanie są na Ukrainie prześladowani, że rządzą jacyś radykałowie, nacjonaliści, ekstremiści itd. Tymczasem dzieje się odwrotnie, niż chciałaby Moskwa i niż mówią posłuszne jej środki przekazu. Jednoczymy się jako naród, wzrasta poczucie narodowej tożsamości i pragnienie życia w normalnym kraju, tak jak żyją ludzie w Europie. Wiadomo, że są siły, które nie są tym zainteresowane. Tęsknią do obalonej dyktatury Janukowycza. Ale oni nie mogą zaproponować Ukrainie niczego pozytywnego. Żadnych normalnych standardów, lecz rozłam z powodu narodowości, języka czy wyznania.

Jakie państwa uważa Pan za sojuszników Ukrainy?

– Zwracamy się do wszystkich państw, które postrzegają Ukrainę jako państwo suwerenne, demokratyczne i europejskie. Kto uznaje te podstawy, jest dla nas przyjacielem i partnerem. Niepodległa, suwerenna Ukraina w całości swoich granic jest w stanie zapewnić przyszłość każdemu swojemu obywatelowi.

Jest Pan zwolennikiem wprowadzenia stanu wojennego i ogłoszenia powszechnej mobilizacji?

– W przypadku interwencji wojskowej i dalszej ingerencji Rosji na Ukrainie – tak. Ale myślę, że nie mamy do czynienia z takim scenariuszem. Zostały rozpisane wybory na 25 maja. Zgodnie z prawem stan wojenny przerywa kampanię wyborczą. Na to grają siły zewnętrzne i pewne grupy wewnętrzne. Obecnie parlament jest jedynym w pełni prawomocnym organem władzy. Musimy odtworzyć pełną strukturę władzy, czyli wybrać prezydenta i przywrócić działanie wszystkich innych urzędów oraz sądów, żeby ustabilizować sytuację polityczną i prowadzić konieczne reformy. Mamy wszystko to, co trzeba, żeby to uczynić. Siły niezainteresowane stabilizacją w kraju robią wszystko, żeby trwała tymczasowość i stan niepewności. To widać gołym okiem. Zrobimy wszystko, żeby wybory, które zostały przegłosowane i ogłoszone, odbyły się w terminie.

Będzie Pan kandydował w wyborach prezydenckich?

– Tak, kandyduję na urząd prezydenta. Ale moje szanse nie są tak ważne jak to, żeby wybory się odbyły i została przywrócona pełna struktura władzy. Dlatego zwracamy się do mieszkańców wszystkich regionów, by nie poddawali się prowokacjom.

Podobno mieszkańcy Krymu, wschodniej i południowej Ukrainy, mówiący po rosyjsku boją się i liczą na pomoc Rosji.

– To jest właśnie ta prowokacja. Twierdzenie, że ogranicza się prawa jakichkolwiek mieszkańców Ukrainy, to nie jest prawda, tylko propaganda, która wymierzona jest w obecne władze i całe państwo. Nie znam żadnego obywatela Ukrainy, do którego ktoś miałby pretensje, że mówi po rosyjsku. To samo dotyczy mówiących po ukraińsku – w jakimkolwiek regionie Ukrainy. Jesteśmy krajem wielu narodów i języków. Jest to nasza siła i mocna strona, która może być atutem Ukrainy, byle odnosić się do siebie nawzajem z szacunkiem i zrozumieniem. To, jak się zdaje, już udało się osiągnąć na Ukrainie, a teraz jest niszczone przy pomocy manipulacji i prania mózgów, które prowadzi Federacja Rosyjska.

Dlaczego Pana partia nie weszła do rządu Arsenija Jaceniuka?

– Mieliśmy tylko jedno proste oczekiwanie, żeby ministrami byli profesjonaliści. Nasze państwo znajduje się w tak strasznym położeniu, że można je porównać do śmiertelnej choroby – trzeba je położyć na stół operacyjny i zacząć fachowe leczenie. Tego nie mogą zrobić amatorzy, choćby mieli wielkie zasługi albo wcześniej zostali skrzywdzeni i trzeba im te krzywdy wynagrodzić.

A ten rząd to nie profesjonaliści?

– Można powiedzieć, że to nie jest rząd marzeń na czas po rewolucji. Ale absolutnie jednoznacznie stoimy na stanowisku konieczności reform. Jestem pewien, że nowemu rządowi trzeba dać szansę bez względu na jego niezbyt nam odpowiadające zasady formowania. Patrzymy na to też kompleksowo – liczą się nie tylko ministrowie, ale i osoby z drugiego-trzeciego rzędu mające realny wpływ na państwo.

W jaki sposób UDAR uczestniczy w polityce teraz, po odejściu Janukowycza i powołaniu nowego rządu?

– Nie jesteśmy bezczynni. W Radzie Najwyższej nasi deputowani są bardzo aktywni, wykonujemy ciężką pracę, także dużo jeździmy po kraju. Jednak podkreślamy też nasze zasady i dlatego nie wchodzimy do rządu.

Pojedzie Pan też na Krym?

– To bezcelowe. Co miałbym tam robić? Agitować żołnierzy, zrobić prowokację. Niestety, wszystkie lokalne media zostały przejęte, parlament przejęty. Nie ma tam warunków do prowadzenia wolnej działalności politycznej. Mam informacje od naszych deputowanych, którzy dopiero co wrócili z Krymu. Sytuacja jest bardzo poważna i skupiamy się na tym, co się da zrobić tu, w Kijowie. Prowadzimy rozmowy z przedstawicielami innych państw, przekonujemy kogo się da do działań, które pozwolą rozwiązać ten konflikt bez rozlewu krwi. Niestety, wyjątkiem są przedstawiciele Rosji, którym nie udaje się niczego wyjaśnić ani nawet rozpocząć poważnych rozmów.

Czy Ukraina ma jeszcze jakiś wpływ na to, co się dzieje na Krymie?

– Obecnie władza na Krymie została bezprawnie przejęta przez uzurpatorów, którzy działali przy pomocy rosyjskich wojsk.

O partiach, które stają po stronie reform, mówi Pan jak o ruchu czy też koalicji Jedna Ukraina. To się kojarzy z Jedną Rosją – partią Putina i Miedwiediewa.

– Oczywiście nie o to chodzi. Chcę wyrazić to, że na Ukrainie mieszka ponad 70 narodowości. Mówią różnymi językami, wyznają różne religie. Lecz ta Ukraina ma prawo, ta Ukraina ma wspólną przyszłość i tworzy warunki dla współczesnego rozwoju, z którego będziemy dumni. Niestety, w ubiegłym roku polityka Ukrainy była zupełnie inna. Rządziła grupka ludzi, dla których nie liczyło się ani prawo, ani sprawiedliwość, którzy tworzyli system oparty na korupcji. Jedna Ukraina to ta nasza jedyna kraina, wspólne państwo, w którym chcemy czuć się wolni i osiągnąć godne warunki życia. Jedna Ukraina to ci, którzy chcą w tym kierunku reformować państwo bez względu na to, z jakiego są regionu. Jednoczy nas brak polityki w tym skompromitowanym znaczeniu z ostatnich lat. Chcemy walczyć z korupcją, o sprawiedliwość, perspektywę dla każdego obywatela, miejsce pracy, normalny standard życia.

To jest bardzo trudne. Państwo musi jednocześnie przeciwstawić się zewnętrznej agresji, stawić czoła załamaniu gospodarczemu i podejmować trudne społecznie reformy.

– Obecny kryzys polityczny i gospodarczy to skutek działań tych polityków, którzy rządzili do niedawna. Janukowycza, który uciekł, a teraz mówi, że jest prezydentem. Na nim spoczywa pełna odpowiedzialność za to, co się stało, i za stan państwa. I na ludziach, którzy pełnili funkcje we władzy i nie zrobili niczego, żeby zapobiec kryzysowi.

Dziękuję za rozmowę.

Witalij Kliczko urodził się w 1971 r. w Kirgistanie. Był bokserskim zawodowym mistrzem świata wagi ciężkiej, ma doktorat z nauk o sporcie. Partię UDAR (dosł. cios) założył w 2010 roku. Od 2012 r. jest deputowanym i stoi na czele partii.

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. cwierczmudzin
    cwierczmudzin :

    Pan Kliczko obwinia o wszystko Janukowycza a pomija \”osiągniecia\” pomarańczowej koalicji, która
    doszła do władzy z pomocą Zachodu i miała wiele lat na uporządkowanie gospodarki. Pomija powody dlaczego ta koalicja w końcu przegrała wybory na rzecz Partii Regionów, nie wyjaśnia też dlaczego obecna ekipa narzuca wschodowi Ukrainy oligarchów kleptokratów na stanowiska gubernatorów. Przykładem jest Igor Kołomojski nowy \”gubernator\” obwodu Dniepropietrowskiego:

    http://ludzie.wprost.pl/sylwetka/Ihor-Kolomojski/