Kiedy cztery, pięć lat temu ZPB poddawany był ostrym represjom, Łukaszence nie zależało na opinii Polski, Unii Europejskiej, USA. Wtedy miał on oparcie w Rosji. Teraz tego oparcia nie ma, więc próbuje grać z zachodnią opinią publiczną i zachodnimi politykami.

Od roku 2005 Związek Polaków na Białorusi wielokrotnie zwracał się do władz białoruskich z prośbą o podjęcie rozmów w kwestii uregulowania konfliktów wokół organizacji. Niestety, władze nigdy takich rozmów nie podjęły. Dwa tygodnie temu na konferencji prasowej minister do spraw religii i mniejszości narodowych Leonid Hulaka oświadczył, że jest gotów się spotkać z Anżeliką Orechwo, pełniącą obowiązki prezesa ZPB. Tak więc stanowisko ZPB to odpowiedź na inicjatywę przedstawiciela rządu.

Zasadniczym postulatem Związku Polaków na Białorusi jest legalizacja organizacji. Władze białoruskie przy pomocy białoruskich specsłużb stworzyły bowiem reżimową, fasadową organizację, którą wykorzystują do robienia rozłamów wśród polskiej społeczności. Dlatego ZPB chce rozmów z władzami, ale nie z organizacjami, które mają właśnie charakter rozłamowy. Warto podkreślić, że ZPB nie jest organizacją polityczną. Stąd chęć podjęcia rozmów z każdą władzą, która wyraża gotowość do dialogu. Problem leży w tym, że ZPB ma od pięciu lat jeden warunek – niezależność organizacji wobec państwa. Chodzi o to, żeby członkowie ZPB, a nie agenci białoruskiego KGB, decydowali o działaniach organizacji. Władze białoruskie o tym dobrze wiedzą, dlatego nie podejmują rozmów.

Sytuacja na Białorusi jest taka, że wszystkie większe organizacje muszą być kontrolowane przez miejscowe władze. I władze te zdają sobie sprawę z tego, że Związek Polaków na Białorusi, mimo represji, jakich doświadczył w ciągu minionych pięciu lat, nie ugiął się i pozostaje dużą strukturą. W zeszłym roku zebraliśmy pięć tysięcy podpisów Polaków do Aleksandra Łukaszenki z prośbą o rozpoczęcie rozmów. Apele takie były jednak zawsze przez Łukaszenkę ignorowane.

Sytuacja polityczna, jaka się złożyła na Białorusi – pogorszenie stosunków z Rosją, zapaść gospodarcza – wymusza na białoruskich władzach liczenie się z opinią Zachodu. To jest nowy stan rzeczy. Kiedy cztery, pięć lat temu ZPB poddawany był ostrym represjom, Łukaszence nie zależało na opinii Polski, Unii Europejskiej, USA. Wtedy miał on oparcie w Rosji. Teraz tego oparcia nie ma, więc próbuje grać z zachodnią opinią publiczną i zachodnimi politykami. Dlatego pojawiają się jego wypowiedzi, które mogłyby świadczyć o gotowości do ustępstw i dialogu. Ale białoruska polityka wewnętrzna pozostaje represyjna, czego przykładem może być niewpuszczenie na terytorium Białorusi posła Sejmu polskiego Roberta Tyszkiewicza. Trzeba więc wierzyć nie słowom władz białoruskich, lecz ich czynom.

Andrzej Poczobut– dziennikarz, publicysta, prezes Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi

>> PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? DOŁĄCZ DO POSPOLITEGO RUSZENIA… <<

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply