Totalitaryzm z ludzką twarzą

Czy pamięć o totalitaryzmie przetrwa ludzi go pamiętających? Czy możemy pozwolić sobie na zapomnienie największych zbrodni w historii? Dariusz Tołczyk w książce pt. „Gułag w oczach Zachodu” pokazuje jak łatwo państwa zachodnie przeszły nie tylko do niepamięci o komunistycznych zbrodniach, ale nawet do ich akceptacji.

Czy komunizm powinien zostać osądzony? Niewątpliwie tak, choć jak pokazuje Tołczyk trudno jest sądzić zwycięzców, a zarazem własnych sojuszników. Hitleryzm jako ruch mógł zostać po II wojnie światowej potępiony w całej swej istocie. Trudniej było dokonać tego z ZSRS, gdyż państwo to nie przegrało wojny, a jego rozpad dokonał się na zasadzie porozumienia.

Krzywe zwierciadło Zachodu

Innym ważnym czynnikiem dla zachodniej sympatii wobec komunizmu, a przez to również niechęci do rozliczenia się z sowieckim systemem represji, jest, obok wspólnej walki z nazizmem, zauroczenie, a niekiedy wręcz dozgonna miłość wielu zachodnich intelektualistów wobec komunistycznej utopii. Sami intelektualiści wiązali się z ZSRS zasadniczo z dwóch powodów – pierwszym jest oportunizm, oczekiwanie korzyści materialnych, próżność czy chęć sławy – świetnym przykładem pozostaje chociażby B. Brecht, z drugiej strony obserwujemy żarliwe zaangażowanie ideowe, które przeradzało się ostatecznie w kult religijny. Stosunek zachodnich intelektualistów do komunizmu Tołczyk (zgodnie zresztą z tradycją polskiej szkoły badaczy marksizmu) określa jako konflikt między potrzebą wiedzy i potrzebą wiary.

Komunizm, co niejednokrotnie podkreślał dawny ortodoksyjny marksista prof. Leszek Kołakowski, pozostaje dla Zachodu niezwykle ważny poznawczo. Pytanie o ziemski ideał – główne zagadnienie Oświecenia i czasów nowoczesnych uznać musimy za zasadniczy problem i obiekt sporów naszych czasów.

Zachodnia fascynacja Rosją ma jednak swoją długa tradycję, którą autor “Gułagu w oczach Zachodu” skwapliwie śledzi. Wykłada on chyba wszystkie okoliczności o odcienie zauroczenia Zachodu komunizmem – począwszy od absurdów na temat Rosji pisanych przez Leibniza czy Woltera, a skończywszy na spostrzeżeniach G.B. Shawa i hipokryzji J.P. Sartre’, jednocześnie referując niezwykle krytyczny obraz Rosji, jaki wniosło dwóch XIX-wiecznych pisarzy francuskich, czyli A. de Custine oraz J. de Maistre (ten drugi mieszkał w Petersburgu jako uchodźca polityczny, co przyznać trzeba, jest dość rzadkim przypadkiem w historii). Notabene zdaniem cytowanego przez D. Tołczyka amerykańskiego sowietologa George’a Kennana, de Custine przeniknął ideę rosyjskiego despotyzmu tak mocno i wyostrzył ją tak silnie, że opisał Rosję nie tylko swoich czasów, ale także tę o sto lat późniejszą – stalinowską.

Qui bono?

W Rosji szukano nie tylko przyszłości świata czy cnót, które powinny zapanować, ale także odpowiedzi na pytanie o naturę ustroju politycznego Europy, gdyż to, co obserwowano w Moskwie czy Sankt Petersburgu odbiegało znacząco od wyobrażeń o polityce i administracji utrwalonych na Zachodzie. Osoba, która dobrze poznała stalinowskie łagry – prof. Barbara Skarga podkreślała zawsze, iż Związek Sowiecki charakteryzował się skalą kłamstwa trudną do zrozumienia na Zachodzie. Przykładanie zachodnich miar jest działaniem zupełnie jałowym, ponieważ “Sowiety złapane na kłamstwie, jeszcze mocniej je potwierdzają”. Jak możemy się dowiedzieć z książki Dariusza Tołczyka kłamstwo to trwało nie tylko w ZSRS, ale także na Zachodzie, zarówno dzięki komunistycznemu wywiadowi, jak i działalności licznych fellow-travellers.

Aspekt komunistycznej rzeczywistości polegający na nieustannych zakłamywaniu rzeczywistości najlepiej wychwytywali prości ludzie, rozumiejący przemoc i nieracjonalność jako zasadę życia. W przeciwieństwie do intelektualistów nie potrzebowali oni do zracjonalizowania ślepej rewolucyjnej przemocy, konieczności dziejowej ani emancypacji proletariatu. Zachodnie kalki nakładane na rewolucyjne wydarzenia słabo współgrały ze wstrząsającymi obrazami nihilizmu poetów rewolucyjnych takich, jak Wasilij Kniaziew czy Władimir Majakowski, którzy podobnie do bolszewickich przywódców nie uznawali żadnej absolutnej etyki. Relacje z pierwszego okresu rządów, już od wojny domowej, pokazują, że istotą systemu był terror oparty na zaprzeczeniu jakiejkolwiek etyce, a komunistyczne obozy od początku nosiły zbrodnicze piętno. Przyglądając się przejęciu władzy przez komunistów Tołczyk powtarza tezę Kucharzewskiego – bolszewicy wykorzystali tradycję i metody caratu, tworząc po prostu władzę w oparciu o nową otoczkę ideową. Stalina fascynacja Piotrem I nie powinna zatem dziwić.

Odnosząc się do pytania zawartego w śródtytule, autor omawianej książki powołuje się na poglądy R. Pipesa piszącego, iż współpracę z Sowietami najmocniej promował europejski i amerykański biznes, który wciągany był do niej przez Rosjan już od lat 20-tych XX wieku, aż do uzależnienia w czasie II wojny światowej. Również na tej kanwie bardzo sprawnie tropi on meandry rosyjskiej propagandy, taktykę sowieckich służb oraz zatrważającą skuteczność w infiltracji Zachodu (obejmującą nawet najwyższe szczeble amerykańskiej administracji)

Niezwykle interesujące są także fragmenty poświęcone alianckiej cenzurze w czasie II wojny światowej, kiedy to nawet G. Orwell napotkał na poważne problemy przy wydaniu “Folwarku zwierzęcego”. Nauczony doświadczeniem hiszpańskiej wojny domowej i swoich perypetii wydawniczych w okresie wojennym, napisał słowa, które mogłyby się stać mottem chroniącym przed nie tylko “heglowskim ukąszeniem”: “…jeśli popierasz totalitarne metody, to może nadejść czas, gdy zostaną one użyte przeciwko tobie […] Jeśli wolność cokolwiek znaczy, to jest to prawo mówienia ludziom tego, czego nie chcą usłyszeć.”

Zachód nie chce dziś słyszeć o rozliczeniu się z komunistyczną przeszłością, mimo iż Józef Stalin nie jest już sprzymierzeńcem zachodnich mocarstw. Owo rozliczenie musiałoby jednak oznaczać delegitymizację wielu prominentnych postaci zachodniego życia publicznego oraz zakwestionowanie coraz lepszych relacji z zakorzenionym w okresie sowieckim reżimem panującym na Kremlu od końca ubiegłego stulecia. Znów możemy zapytać: qui bono? Choć odpowiedź wydaje się tak samo banalna jak kilkadziesiąt lat temu. Historia lubi się powtarzać.

Mateusz Kędzierski

Dariusz Tołczyk, “Gułag w oczach Zachodu”, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply