Talibowie vs ISIS

W sytuacji, w której Państwo Islamskie dalekie jest od unicestwienia i wciąż zdobywa nowe przyczółki, coraz ważniejszym problemem staje się sytuacja w Afganistanie. Gdy rząd w Kabulu walczy z Talibami, na terenie republiki daje o sobie znać Państwo Islamskie, które chce w Afganistanie zdobyć punkt zaczepienia. W prowincji Nangarchar zaczęła nagle nadawać rozgłośnia Państwa Islamskiego. Ogłosiło ono rozpoczęcie walki o utworzenie na terytorium Afganistanu Kalifatu. Wywołało to popłoch wśród sąsiadów tego kraju, a zwłaszcza w państwach Centralnej Azji. Zaczęto się w nich zastanawiać, czy w Afganistanie nie znajdzie zastosowanie przysłowie, że „gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”.

Mając na uwadze rosnące zagrożenie penetracją Afganistanu przez struktury Państwa Islamskiego, wielu jego sąsiadów zaczęło się zastanawiać, czy nie czas doprowadzić do pogodzenia Kabulu z Talibami i im powierzyć walkę z jego forpocztą. Wydają się oni do tego najbardziej predestynowani. Ich stosunek do Państwa Islamskiego jest zdecydowanie wrogi. Nie nawiązali z nim żadnej współpracy. Powód tego jest prosty. Nie życzy sobie tego Pakistan, którego służby specjalne ISAF, co jest dla wszystkich publiczną tajemnicą, sprawują nad Talibami polityczną i operacyjną kuratelę. Poza tym Talibowie są zainteresowani rządami we własnym pusztuńskim państwie, a nie przynależnością do jakiegoś międzynarodowego Kalifatu. Talibowie nie mają też ochoty dzielić się zyskami z produkcji i handlu narkotykami, na których Państwo Islamskie chętnie położyłoby łapę.

Talibowie nie ukrywają, że są gotowi podjąć rozmowy pokojowe z rządem w Kabulu, ale stawiają warunki. Domagają się przede wszystkim wykreślenia ich ruchu ze spisu terrorystycznych organizacji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Drugim warunkiem Talibów jest rozmnożenie ich aktywów. Nie jest tajemnicą, że władze w Kabulu prowadzą z Talibami nieoficjalne rozmowy, w celu doprowadzenia do pokoju w Afganistanie. Toczą się one w Katarze, a patronuje im czterostronna grupa złożona z przedstawicieli: Pakistanu, Afganistanu, Chin i USA.

Chcą wziąć wszystko

Warunki postawione przez Talibów Kabulowi nie za bardzo mu dogadzają, jak również członkom grupy usiłującej doprowadzić do porozumienia między nimi. Zaakceptowanie propozycji Talibów dla Kabulu byłoby równoznaczne z kapitulacją.

Głównym celem Talibów jest powrót do władzy w Afganistanie i usunięcie obecnej proamerykańskiej ekipy. Wykreślenie ich ze spisów międzynarodowych organizacji terrorystycznych i odblokowanie kont umożliwiłoby im podjęcie legalnej walki o powrót do władzy. Ludzie z kręgu obecnego prezydenta Afganistanu Mohammada Aszrafa Hani chcieliby raczej podzielić się władzą z Talibami niż ją im oddawać. Dlatego też minister spraw zagranicznych Salahuddin Rabbani wezwał wszystkich polowych komendantów talubskich ugrupowań, by usiedli do stołu rozmów. Według niego, „kto nie usiądzie do stołu rokowań – ten jawnie zademonstruje, że suwerenny, stabilny i pokojowy Afganistan nie leży w ich interesach, że ich celami jest terror i zabójstwa!”.

Talibowie oczywiście takimi deklaracjami za bardzo się nie przejmują. Wiedzą, że to bardziej Kabulowi zależy na porozumieniu niż im i nie zamierzają iść na żadne ustępstwa. Ba, szybko zwiększyli swoje żądania i dodali do warunków wstępnych podjęcia rozmów z Kabulem uwolnienia przez niego wszystkich więźniów politycznych, czyli po prostu aresztowanych Talibów.

Potrzebny rozejm

Obserwatorzy są zdania, że Talibowie powinni obecnie wykazać dobrą wolę i wprowadzić moratorium na swoje działania przeciw siłom rządowym w Kabulu. Pokój w Afganistanie można osiągnąć, kiedy wrogie sobie strony ogłoszą rozejm i będą go przestrzegać.

Niektórzy obserwatorzy uważają, że jeżeli Kabul nie spełni ich warunków Talibów i nie rozpocznie starań, by Rada Bezpieczeństwa ONZ wykreśliła ich ze spisu terrorystów, wiosną rozpoczną oni wielką wojenną operację, której celem będzie zajęcie Kabulu. Nawet jeżeli nie zakończy się ona sukcesem, to może dać początek nowej eskalacji konfliktu. Sprawa zdaniem obserwatorów wyjaśni się bardzo szybko. Jeżeli Talibowie chcą uczestniczyć w legalnym życiu politycznym, to muszą zacząć szykować się do jesiennych wyborów, a nie do wojny. Wielu ekspertów uważa, że jeżeli przystąpią do wyborów, mają wielkie szanse wygrać wybory do niższej izby parlamentu. Mają oni swoich stałych zwolenników wśród Pasztunów, dominujących na południu i wschodzie kraju.

Są jednak i tacy obserwatorzy, którzy sugerują, że wybory parlamentarne stanowią dla Talibów jednak zbyt duże ryzyko. Mogą zakończyć się sukcesem, ale mogą zakończyć się też, jeżeli nie klęską, to umiarkowanym sukcesem, który mocno uderzy w ich polityczną pozycję i może stanowić początek ich końca. Dlatego wygodniej jest im kontynuować wojnę niż korzystać z mechanizmów demokracji.

Ostateczna decyzja, jak się wydaje, zapadnie w Islamabadzie. W perspektywie ma on budowę gazociągu TAPI, biegnącego z Turkmenistanu przez Afgansitan do Pakistanu i dalej do Indii. Ta gigantyczna inwestycja wymaga pokoju w Afganistanie, a przede wszystkim niedopuszczenie do zakorzenienia się w nim struktur Państwa Islamskiego. Zatrzymać skutecznie mogą ich Talibowie, których polowi komendanci wciąż kontrolują afgańską prowincję. Być może więc Kabul pod auspicjami międzynarodowej komisji jakoś z Talibami się dogada. Inaczej skorzysta ktoś trzeci.

Marek A. Koprowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply