Sowiecki tygiel


W 1953 r. przypadkowo aresztował go milicjant Powszyk, który go zastrzelił go pod przydrożnym krzyżem. Wcześniej pozwolił mu się przed nim pomodlić. Jego ciało milicja zabrała, by wierni nie mogli czcić go jako męczennika. Został pochowany w milicyjnym garażu pod betonową posadzką.

Po aresztowaniu ks. Laszlo Puszkarza, na drugi dzień na prawosławie przeszło dwóch grekokatolickich księży. Kilka dni później sowieckie organy bezpieczeństwa zaczęły aresztować księży, którzy nie chcieli tego uczynić. Na pierwszy ogień wzięli Chust i Berehów. Zatrzymani zostali wszyscy księża przebywający w tamtejszych parafiach. Następnie władze przez miesiąc czekały na reakcje pozostałych księży. Liczyły, że masowe aresztowanie księży w dwóch rejonach sprawi, że pozostali staną się uleglejsi. Czekały aż „nawrócą” się na prawosławie przez miesiąc po czym znów przystępowały do działania. Ostatni księża, którzy nie przeszli na prawosławie zostali aresztowani w końcu 1950 r. Władze sowieckie ogłosiły, że unia użgorodzka sama oddolnie się zlikwidowała. Formalnie aktu jej likwidacji nie dokonano nigdy. W sumie na przestrzeni 1949 i 1950 r. aresztowano 94 księży, 130 przeszło na prawosławie, a 50 zeszło do podziemia ukrywając się wśród ludzi. Niektórzy poszli do pracy i żyli oficjalnie jako cywilni ludzie. Kościół grekokatolicki istniał dalej w podziemiu. Sowieckie organy bezpieczeństwa starały się oczywiście utrudnić działalność księży funkcjonujących nielegalnie. Niektórych aresztowały innych skrytobójczo kazały mordować. Symbolem losu tych ostatnich była posługa ks. Orosa Petro, który w 1944 r. został potajemnie wyświęcony na biskupa przez ordynariusza diecezji bp. Teodora Romżę. Od 1949 do 1953 r. działał w podziemiu.

Śmierć męczennika

– Posługiwał m.in. we wsi Biłki, całkowicie wiernej kościołowi grekokatolickiemu, w której podziemny hierarcha mógł się czuć bezpiecznie. W 1953 r. przypadkowo aresztował go milicjant Powszyk, który go zastrzelił go pod przydrożnym krzyżem. Wcześniej pozwolił mu się przed nim pomodlić. Jego ciało milicja zabrała, by wierni nie mogli czcić go jako męczennika. Został pochowany w milicyjnym garażu pod betonową posadzką. Cała sprawa wyszła na jaw, na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy uczestniczący w operacji likwidacji duchownego milicjant, ujawnił przed śmiercią prawdę.

Podobne represje, które spadły na Kościół grekokatolicki stały się udziałem wszystkich Kościołów i wspólnot religijnych, realizujących swą misję duszpasterską na Podkarpackiej Rusi. Zwłaszcza zaś Kościoła rzymskokatolickiego i Kościoła ewangelicko reformowanego. Także religijne wspólnoty żydowskie skupiające około dwóch tysięcy Żydów ocalałych z holocaustu podlegały ścisłej reglamentacji. Działały one m.in. w Mukaczewie, Użgorodzie, Berehowie, Chuście, Swaliawie, Tkaczewie i Jasieniu. Władze sowieckie zgodziły się na ich powstanie tylko po to, by aktywnie popierały przyłączenie Zakarpacia do ZSRR. Gdy to uczyniły stały się niepotrzebne. W 1950 r. działały już tylko cztery w Mukaczewie, Użgorodzie, Berehowie i Chuście. Podlegały one tym samym co wspólnoty chrześcijańskie prześladowaniom. W 1948 r. wspólnocie w Użgorodzie odebrano wielką synagogę i przeznaczono ją na potrzeby miejscowej orkiestry symfonicznej.

Nie przyniosły skutku

– Prześladowania Kościołów spowodowały na Podkarpackiej Rusi skutek odwrotny od zamierzonego. Już na początku lat pięćdziesiątych zaczęły się tworzyć na niej zalążki tego, co dzisiaj nazywamy społeczeństwem obywatelskim. Na trwałe w życiu tamtejszego etosu zagościły podziemne wspólnoty religijne, niezależne od totalitarnej władzy usiłujące organizować przynajmniej w jakiejś mierze życie społeczne według własnego systemu wartości. To one sprawiły, że swoją narodową tożsamość zachowały na Zakarpaciu narodowości skazane na unicestwienie: Rusini, Węgrzy, Słowacy, Czesi i Niemcy.

Po śmierci Stalina, gdy Chruszczow umocnił swoją pozycję w ZSRR władze sowieckie poluzowały swoją politykę wobec mniejszości narodowych. Uznały, że nie da się ich eksterminować lub wynarodowić i należy je zsowietyzować. Zaakceptowały m.in. istnienie na Zakarpaciu Węgrów, którzy w latach pięćdziesiątych stanowili 13,6 proc. ludności regionu, a w trzech rejonach bezwzględną większość mieszkańców. W Berehowskim, Winogradzkim i Użgorodzkim ich populacja przekraczała 70 proc. mieszkańców. Chcąc ich pozyskać władze sowieckie zgodziły się na wznowienie funkcjonowania szkół węgierskich i niektórych form życia organizacyjnego węgierskiej diaspory, sprowadzających się głównie do działalności zespołów folklorystycznych. W 1957 r. w obwodzie zakarpackim uruchomionych było już sto szkół z węgierskim językiem nauczania, w tym 12 średnich, 52 siedmioletnich i 36 początkowych. Liberalizacja ta nie wróciła jednak życia ponad pięćdziesięciu tysiącom Węgrów w wieku od 18 do 50 lat, początkowo internowanych a następnie wywiezionych w głąb Związku Sowieckiego.

850 czołgów


– Pochłonął ich Archipelag GUŁAG. O tej ogromnej hekatombie, której podległy dwa pokolenia Węgrów – mężczyzn mieszkających na Zakarpaciu – po dziś dzień mało kto wie. Ta odwilż dla mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu była rezultatem węgierskiej rewolucji z jesieni 1956 r. Po jej stłumieniu władze sowieckie chciały dać Janosowi Kadarowi jakieś argumenty do ręki. Węgrzy mieszkający na Zakarpaciu przy okazji tej interwencji mogli zobaczyć popis siły. Przez ich wsie, przejechało, kierując się najpierw na Miszkolc a później na Budapeszt, 850 czołgów. Miało to miejsce w nocy z 30 października na 1 listopada. Węgrzy mieszkający na Podkarpackiej Rusi widzieli też transporty młodych rodaków, których z własnej inicjatywy w liczbie 15 tys. internował generał Iwan Sierow, zamykając w obozach zlokalizowanych w ich krainie. Na szczęście nie pojechali oni na „białe niedźwiedzie”, ale po kilku miesiącach zostali zwolnieni i mogli wrócić do ojczyzny.

Także Niemcy skorzystali na liberalizacji. Pozwolono im na półlegalny powrót na Zakarpacie z miejsc, do których większość z nich była deportowana. Mogli czynić to jednak jako Ukraińcy lub Rosjanie. Dopiero w 1959 r. mogli oni domagać się uznania za oficjalną mniejszość. Niewielu jednak z nich mając w pamięci wcześniejsze przeżycia zdecydowało się na oficjalne zadeklarowanie swojej narodowości. Uczyniło to tylko 4230. Niewiele to im jednak dało. Formalnie byli wymieniani w statystykach, ale żadnych praw nie uzyskali.

Intensywnie ukrainizowani

– Sytuacja Rumunów, wyznania prawosławnego była jeszcze bardziej złożona. Teoretycznie władze sowieckie uznały ich za mniejszość narodową i zapewniły m możliwość pielęgnowania etnicznej tożsamości. Bardzo szybko jednak 7 początkowych szkół z rumuńskim językiem nauczania, stało placówkami z mołdawskim językiem nauczania. Funkcjonowały one w oparciu o mołdawskie programy i podręczniki pisane cyrylicą.

W stosunku do pozostałych narodowości żadnej liberalizacji nie zastosowano. Formalnie dalej ich nie było. Rusini, Słowacy i Czesi byli intensywnie ukrainizowani i traktowani jako Ukraińcy. Mimo tych wszystkich prób unifikacji mieszkańcy Zakarpacia wyróżniali się wśród obywateli sowieckie Ukrainy. Sowieccy urzędnicy każdego z nich określali pogardliwie mianem „zakarpatiec”. Termin ten odróżniał ich zdecydowanie od mieszkających na zachodniej Ukrainie „banderowców” i pochodzących za Środkowej i Wschodniej Ukrainy „moskali”. Zastąpił on zakazane słowo „Rusin”. „Zakarpatcy” odróżniali się od „banderowców” europejską mentalnością, otwartością i życzliwością wobec innych ludzi i niechęcią do wszystkich nacjonalizmów. Zaczęli być oni znani w całym ZSRR. Ogromna armia bezrobotnych liczących około 200 tys. osób jeździła po wszystkich budowach Związku Sowieckiego.

Obiekty wojskowe

– W regionie nie rozbudowywano bowiem przemysłu bazującego na lokalnych możliwościach, który tworzyłby miejsca pracy. Lokowano tu głównie infrastrukturę wojskową i wszystkie związane z nią obiekty towarzyszące. Ponadto budowano infrastrukturę transportową i przesyłową, służącą do eksportu sowieckiej energii, ropy naftowej i gazu ziemnego. Biegły przez niego dwie wielkie linie energetyczne. Jedna o mocy 750 KV prowadząca z elektrowni atomowych w Czarnobylu i Nietyszynie przez Lwów do Węgier i druga mniejsza o mocy przesyłowej 600 KW biegnąca z Czerniowiec do Iwanowa-Frankowska a z niego do Użgorodu. Ponadto przeciągnięto przez jego terytorium dwa gazociągi „Braterstwo” i „Związek”. Rozwinięta została sieć kolejowa. Pod względem gęstości, sieć kolejowa na Zakarpaciu bardzo niewiele ustępowała sieci Donbasu, który stanowił przecież najbardziej rozwinięty przemysłowy region Ukrainy. O ile w Donbasie wynosi ona 6,2 km na 100 km kwadratowych, to w obwodzie zakarpackim 5 km na 100 km kwadratowych. Trasa kolejowa Kijów – Lwów – Czop stała się jedną z głównych na Ukrainie. Została nawet zelektryzowana, co jednoznacznie podkreśliło jej ważność. W owym czasie dwie trzecie linii kolejowych na Ukrainie obsługiwanych było przez parowozy i lokomotywy spalinowe. Oprócz trasy kolejowej władze sowieckie umacniały też szlak kolejowy Kijów – Lwów – Użgorod. Na Zakarpaciu zbudowano też szereg lotnisk dla potrzeb Zakarpackiego Okręgu wojskowego, który ponuro zapisał się w historii Czechosłowacji. To on odegrał główną rolę w inwazji wojsk ZSRR, w czasie tłumienia „Praskiej Wiosny” w 1968 r. Do Użgogrodu poprzez Legnicę przywieziono też samolotem wojskowym internowanych w Pradze przywódców Czechosłowacji. Stąd pojedynczo samolotami dostarczono ich na Kreml.

Węgierskie odrodzenie


– Jak kolejna inwazja sowiecka dokonana z terenu Zakarpacia podziałała na jego mieszkańców nie trzeba chyba pisać. Na „Praskiej wiośnie” skorzystali tylko żyjący w regionie Węgrzy. O ich prawa upominał się bowiem Budapeszt. Zasugerował on, by towarzysze radzieccy zgodnie ze swoją konstytucją zgodzili się utworzyć na Zakarpaciu węgierski okręg autonomiczny. Ci rzecz jasna postulat ten odrzucili, ale zgodzili się na szereg koncesji na rzecz mniejszości węgierskiej. Zaprzestano likwidować węgierskie szkoły, zgodzono się na edycję węgierskojęzycznej prasy. W 1969 r. w związku z reorganizacją szkolnictwa polegającą na łączeniu szkół początkowych i siedmioletnich i przekształcania ich w średnie, na Zakarpaciu istniało 70 szkół wyłącznie z węgierskim językiem nauczania. Odegrały one ogromną rolę w przetrwaniu mniejszości węgierskiej. Oprócz szkół wyłącznie z węgierskim językiem nauczania, na obszarze zamieszkałym przez Węgrów działało jeszcze 6 szkół węgiersko – ukraińskich, 1 węgiersko- ukraińsko- rosyjska i 6 węgiersko – rosyjskich.

W wyniku sowieckiej interwencji w Czechosłowacji na Zakarpaciu znacząco pogorszyło się położenie mniejszości czeskiej i słowackiej. O ile wcześniej Czesi a zwłaszcza Słowacy mogli na zaproszenie swoich rodzin jeździć do Czechosłowacji, to obecnie krótka, bo licząca tylko 97 km granica między Słowacja a Ukrainą stała się prawdziwą „ żelazną kurtynę”. Aż do początków lat osiemdziesiątych ci co utrzymywali chociażby kontakt listowny z ziomkami w Czechosłowacji podlegali ścisłej obserwacji KGB. Sowieckie służby bezpieczeństwa działały w obwodzie zawsze niezwykle aktywnie. Czuwały one nie tylko nad prawomyślnością mieszkańców, ale także chroniły obiekty wojskowe i przemysł zbrojeniowy w nim ulokowany, który skrywany był pod nazwą „maszynostrojenia”. W obwodzie działały zakłady zajmujące się remontem czołgów i samolotów. Funkcjonowały w nich także przedsiębiorstwa produkujące części do nich.

Katakumby


– Interwencja sowiecka w Czechosłowacji zaszkodziła też zakarpackiej kulturze. O ile w połowie lat sześćdziesiątych środowiska twórcze regionu mogły utrzymywać koncesjonowane kontakty ze swymi odpowiednikami w Budapeszcie, Koszycach, Bratysławie i Pradze i czerpać z nich ożywcze prądy, to po stłumieniu „Praskiej Wiosny”, twórcy Zakarpacia mogli zapomnieć o wyjazdach po nowe idee do dwóch najbliższych sąsiadów. Okres odwilży dla twórców był zresztą i tak za krótki by przynieść większe efekty. Zaowocował on głównie w malarstwie. Zakarpacka kultura nigdy nie wyszła poza regionalne ramy.

W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych coraz bardziej stało się oczywiste, że Obwód Zakarpacki jest najbiedniejszym regionem Ukrainy. Jego mieszkańcy żyli w przeświadczeniu, że są dyskryminowani. O ich problemach wiedział jednak mało kto ze względu na jego ścisłą izolację, wynikającą z faktu, że wciąż był on zamkniętym obwodem wojskowym.

Wśród głównej nacji Zakarpacia, czyli Rusinów, wciąż działał w podziemiu Kościół greckokatolicki. Było to możliwe m.in. dzięki księdzu biskupowi Aleksandrowi Chirze. Pomimo, iż w 1949 r. skazano go na 25 lat łagrów za rzekomą działalność antysowiecką, to w 1956 r. został on zwolniony i mógł wrócić na Zakarpacie. Tu, zanim KGB ponownie go aresztowało i znów zesłało do Karagandy w 1957 r., zdążył wyświęcić 35 księży. Wsparli oni posługę wikariusza generalnego Kościoła greckokatolickiego na Zakarpaciu ks. Nikołąja Murania, wybranego na to stanowisko po śmierci bp Teodora Romży. W 1949 r. za odmowę przejścia na prawosławie został zesłany na 10 lat lagrów i 3 lata przymusowego osiedlenia na Syberii. Po odbyciu całego wyroku wrócił na Zakarpacie. Zamieszkał w Użgorodzie, kierując działającym w podziemiu Kościołem. Po jego śmierci w 1979 r. rolę ordynariusza przejął Joan Semedij, wyświęcony potajemnie na biskupa w 1978 r. w Kazachstanie przez bp Chirę. W 1983 r. bp Chira wyświęcił na biskupa ks. Josefa Hołowacza, który objął obowiązki biskupa pomocniczego bp Joana Semedija.

Filolog


– W 1982 r. na Zachodniej Ukrainie w nieznanym miejscu, choć wiele wskazuje, że w Użgorodzie, powstała „Grupa Inicjatywna” katolików świeckich, kierowana przez działacza ukraińskiego ruchu praw człowieka – Józefa Terelę. Grupa ta, występując w imieniu katolików świeckich zaczęła się upominać o legalizację Kościoła greckokatolickiego na Zakarpaciu i utworzenie w Użgorodzie jego seminarium. Dla władz ukraińskich był to szok. Do tej pory żaden cywilny człowiek nie ośmielił się otwarcie występować w obronie swoich praw. Ze względu na to, że szły już nowe czasy, 23 kwietnia 1983 r. w użgorodzkiej restauracji „Edelweiss” odbyło się spotkanie, w którym po jednej stronie zasiadł Józef Terela, a po drugiej grupa miejscowych notabli. Wśród nich byli m.in.: sekretarz Prezydium Rady Najwyższej USRR- Mykoła Hryhorowycz Chomenko, pracownik naukowy Instytutu Ateizmu i Nauk Społecznych przy KC KPZR Wiaczesław Bondarenko. Towarzyszył im sekretarz Komitetu Obwodowego KPU Mykoła Semeniuk, a także nieznany mężczyzna, który nie podał nazwiska, tytułujący siebie filologiem, będący najprawdopodobniej wysokim oficerem KGB. Był to precedens. Do tej pory z takimi ludźmi jak Terela rozmawiali wyłącznie przedstawiciele służb bezpieczeństwa i psychiatrzy.

Cdn

Marek A. Koprowski

———————–


[link=http://fwpn.org.pl/]

Cykl powstał dzięki Stypendium , przyznanemu autorowi przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply