Rosja rozpada się od Południa

Im historia z powodzią w Krymsku idzie dalej, tym co raz bardziej przypomina to pełzający putinowski Czarnobyl, grożący tym, że stanie się dla politycznego centrum “początkiem końca”.

Putinowska stabilność ciągle skrywa się za krwawą mgiełką „tłustych lat dwutysięcznych”. Tymczasem znów zaczyna niespokojnie buzować wyciszone na jakiś czas Południe.

I to tym razem – co dla Kremla oczywiście przedstawia się koszmarnie – w awangardzie separatystycznych procesów stoją nie Czeczeńcy czy Ingusze, ale „swoi”, powiedzmy: „państwowcy” – Kubańcy.

W ogóle, im historia z powodzią w Krymsku idzie dalej, tym co raz bardziej przypomina to pełzający putinowski Czarnobyl, grożący tym, że stanie się dla politycznego centrum „początkiem końca”.

Miejscowa władza na Kubaniu w oczywisty sposób nie wie, jak uspokoić wzburzoną ludność i próbuje skierować wektor agresji gdzie się da. Byleby „w poziomie”, a nie przeciw centrum.

W kraju krasnodarskim będą stworzone specjalne kozackie drużyny, które między innymi będą przeciwdziałać zasiedleniu tego regionu przez mieszkańców Północnego Kaukazu. Gubernator kraju krasnodarskiego poinformował o tym na poszerzonym posiedzeniu kolegium Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dla regionu.

Ale to przekierowanie społecznego niezadowolenia „w poziomie” nie udaje się. Ta populistyczna inicjatywa gubernatora Tkaczowa – to tak naprawdę nic innego jak wyzwanie rzucone pod oddolnym naporem całemu systemowi prawnemu Rosji.

Jeśli na Kubaniu pojawiają się własne, „kozackie” formacje ochrony porządku publicznego, jeśli miejscowe władze naprawdę będą „wypierać” poza granice swego regionu pełnoprawnych obywateli Rosji, którzy przyjechali z Północnego Kaukazu – to będzie to znaczyć, że po pierwsze: przyjezdni to nie żadni pełnoprawni obywatele Federacji Rosyjskiej, ale po prostu „ujarzmieni obcoplemieńcy”, a po drugie: Kubań to nie żadna część „jednej i niepodzielnej Federacji Rosyjskiej”, ale całkiem suwerenne kozackie państwo.

Myślę, że nie ma sensu podnosić krzyku i oburzać się jeden na drugiego. To rzeczywistość, którą trzeba po prostu postarać się praktycznie zinterpretować. I myśleć, wydaje mi się, trzeba nie o tym, jakim sposobem „przywrócić konstytucyjny porządek na Kubaniu”, ale o tym, jakim sposobem wprowadzić w prawne ramy proces faktycznej dezintegracji na wskroś przerdzewiałego wertykalnego politycznego ustroju Rosji.

„Dziś zastanawiałem się i myślałem, że jeszcze zdążymy: między Kaukazem a Kubaniem jest filtr – Stawropol. Ale teraz widzę, że już go nie ma. W konsekwencji – jesteśmy z wami. A kto będzie odpowiadać, kiedy tu poleje się pierwsza krew? Kiedy zaczną się konflikty etniczne? A wcześniej czy później to się stanie” – powiedział gubernator Kubania.

Tkaczow, jak sądzę, celowo zaostrza sytuację. Ale zaostrza problem, który realnie istnieje. I zadanie liberalnej społeczności, w mojej opinii – nie polega na tym, by żądać policyjnego poskromienia „prowokatora Tkaczowa” (niech na wyborach przejadą się po nim sami mieszkańcy Kubania, jeśli uznają to za słuszne), a na tym, żeby spróbować zaproponować prawną drogę zdecydowanej państwowo-prawnej przebudowy „wertykalnego” państwa, które nie jest w stanie gwarantować przestrzegania praw człowieka i obywatela na swoim terytorium.

Danił Kociubiński

Agencja Informacyjna RosBałt

Tłum. KRESY.PL

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply