Rosja pozostaje obecna w krajach bałtyckich

Kraje te nie mają się na kim oprzeć. Rosja odzyskała całkowicie Ukrainę. Z kolei Polska sama się zgłosiła do Rosji, dzięki rządowi wybranemu przez większość Polaków. Okazuje się, iż większość Polaków chce, żeby Polska była rosyjską kolonią.

W ostatnim czasie fala napięcia w krajach bałtyckich została nieco obniżona. Główny front walki przebiega na Kaukazie i na Ukrainie. W tym sensie prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves ma rację, gdy mówi, że stosunki jego kraju z Rosją ulegają poprawie. Bo rzeczywiście obecnie nie dochodzi do spektakularnych akcji FSB, takich jak ataki internetowe na serwery estońskie.

Natomiast to nie znaczy, że zmieniła się strategia Rosji. Po prostu republiki bałtyckie są grzeczne, a operacja na razie trwa na terenach bardziej kluczowych. Natomiast republiki bałtyckie zostały pozostawione na później. One są za słabe, żeby prowadzić samodzielną politykę. Mogą być tylko uległe. Kraje te nie mają się na kim oprzeć. Rosja odzyskała całkowicie Ukrainę. Z kolei Polska sama się zgłosiła do Rosji, dzięki rządowi wybranemu przez większość Polaków. Okazuje się, iż większość Polaków chce, żeby Polska była rosyjską kolonią. Zatem skoro brakuje oparcia w Ukrainie i w Polsce, to kraje bałtyckie są pozostawione same sobie. I nie mają innego wyboru, jak podporządkować się rozkazowi “starej Europy”, który brzmi: poddać się Rosji. A ma to miejsce w sytuacji, w której Ameryka definitywnie nasz region sprzedała za hipotetyczną i bardzo śmieszną pomoc Rosji w rozgrywce w Azji Środkowej i Zachodniej.

Rosja wobec republik bałtyckich działa w dwojaki sposób: ostro i łagodnie. Działanie ostre to chociażby uruchomienie mniejszości rosyjskiej w Estonii i na Łotwie – mniejszości, która występuje w obronie praw człowieka. I natychmiast otrzymuje pomoc z Europy Zachodniej, bardzo zatroskanej łamaniem praw mniejszości rosyjskiej, natomiast w ogóle nie zainteresowanej łamaniem praw chociażby Czeczeńców. Mogą się też pojawić działania wręcz agresywne, jak wykorzystanie kryzysu gospodarczego przez partie jawnie prorosyjskie. Natomiast metoda łagodna polega na tym, że partie prorosyjskie wchodzą do koalicji rządowych bądź partie nie związane z Rosją godzą się z jej dyktatem i przystają w stosunkach z nią na przyjęcie pozycji wasala.

W tym kontekście warto poruszyć także kwestię sytuacji mniejszości polskiej na Litwie. Mniejszość rosyjska w tym kraju maleje bardzo szybko. W momencie odzyskania przez Litwę niepodległości Rosjan było więcej niż Polaków, a teraz jest ich mniej. Rosjanie od 20 lat wyjeżdżają albo się lituanizują. W tej sytuacji jedyną mniejszością, która może destabilizować Litwę są Polacy. I Rosja ten fakt rozgrywa.

Ta gra jest łatwa z dwóch powodów. Pierwszy – obie strony konfliktu są przez Rosję zinfiltrowane. Drugi powód – Litwini są więźniami swojej tradycji historycznej z okresu międzywojennego. Widzą w Polakach główne zagrożenie, chociaż tak naprawdę stanowi je Rosja. Spychają Polaków w ramiona Rosji, nie przestrzegając przepisów Unii Europejskiej. Bo to przecież przepisy unijne, a nie żądania polskie, zobowiązują Litwę do napisów polskich wszędzie tam, gdzie Polaków jest powyżej 20 procent. Ale prawdą jest również to, że agentura rosyjska ma duże poparcie mniejszości polskiej. Dzieje się tak jednak dlatego, że Polacy nie widzą możliwości porozumienia się z państwem litewskim.

Józef Darski– historyk, politolog, orientalista, współpracownik “Gazety Polskiej”, twórca portalu ABCnet, wykładowca w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply