Zbigniew Brzeziński opowiedział “Rosyjskiej Gazecie” o swojej strategicznej wizji stosunków Rosji z Zachodem.

Zupełnie niedawno na księgarnianych półkach w USA pojawiła się nowa książka jednego z czołowych amerykańskich ekspertów z zakresu polityki zagranicznej. “Wizja strategiczna: Ameryka i kryzys władzy globalnej” – to tytuł kolejnej pracy Zbigniewa Brzezińskiego, w której autor poddaje ocenie konsekwencje przeniesienia światowych wpływów z Zachodu na Wschód; w książce mowa też o tym, co się stanie, jeśli Ameryce nie uda się zachować swojej stabilizującej roli w świecie. O głównych tezach książki, dotyczących perspektyw rozwoju stosunków Rosji z Zachodem autor książki (doradca oraz członek zarządu poważanego waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych) opowiedział w wywiadzie, udzielonym “Rosyjskiej Gazecie”.

W swojej ostatniej książce: “Wizja strategiczna” przekonuje Pan, że Zachód powinien “przyjąć Rosję”. Czy uważa Pan, że prawdziwa współpraca Rosji z Zachodem jest do osiągnięcia, jeśli nie w najbliższej, to w dalszej perspektywie?

Zbigniew Brzeziński:Odpowiedź na to pytanie znajduje się w mojej książce: Rosja powinna zostać członkiem wspólnoty euroatlantyckiej. Rosja jest krajem europejskim i powinna być jej częścią. Ale, oczywiście, wspólnota oznacza współpracę wśród partnerów demokratycznych. W książce mówię wprost o tym, że, moim zdaniem, w Rosji powstaje społeczeństwo obywatelskie, kierujące się zasadami demokratycznymi i demokratycznymi przekonaniami. To, czy przekształci się ono w dominującą rzeczywistość polityczną, to wciąż otwarta kwestia.

Jak zapewne Pan wie, wielu Rosjan uważa, że Rosja jest częścią Zachodu, pod względem mentalności, kultury itd. Może Pan usłyszeć, że Rosja nie musi kierować się na Zachód, bo już jest jego organiczną częścią.

Brzeziński:Myślę, że mówimy o różnych rzeczach. Niemcy również zawsze były częścią Zachodu, ale na przestrzeni kilku lat w XX wieku odeszły daleko od zasad demokracji i w tym okresie przestały być częścią Zachodu. W swojej książce piszę o tym, że Rosja w sensie kulturowym i historycznym rzeczywiście jest społeczeństwem zachodnim. Ale to nie oznacza od razu, że jest społeczeństwem demokratycznym. A wspólnota euroatlantycka powinna być demokratyczna, i jestem w wysokim stopniu przekonany, że młode pokolenie Rosjan i młoda klasa średnia podzielają demokratyczne zasady. Skrajnie ważna kwestia to: czy rosyjskie instytucje polityczne, procesy polityczne i tradycje polityczne są demokratyczne?

Biorąc pod uwagę to, że Pańska książka poświęcona jest geopolityce, nie mogę nie spytać o Pański pogląd na stosunki rosyjsko-chińskie. Szereg ekspertów uważa, że czynnik chiński będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę w rosyjskiej polityce zagranicznej, zwłaszcza w przypadku pogorszenia stosunków z Zachodem. Jak Pan uważa, chodzi o taktyczną zbieżność interesów między Rosją i Chinami, czy o podejście strategiczne?

Brzeziński:Przede wszystkim uważam, że stosunki Rosji z Zachodem niekoniecznie muszą się pogorszyć. Nie mogę z pełnym przekonaniem przewidzieć, że mogłoby tak być. Zresztą – jeśli Rosja zdecyduje się skupić się na swoich stosunkach z Chinami i uczynić z nich główne źródło swojego globalnego znaczenia, a dokładnie – przez szczególne stosunki z Pekinem, to wtedy większość Rosjan, według mnie, powinna zdawać sobie sprawę z tego, że w ramach takich stosunków Rosja stałaby się młodszym partnerem dużo dynamiczniej i szybciej rozwijających się i modernizujących Chin. Jeśli więzi Rosji z Chinami staną się strategicznymi, to konsekwencje takiego stanu należy sobie zawczasu uświadomić. Nie sądzę, by Rosjanie, uważający się, jak Pan zauważył, za organiczną część Zachodu, byli zadowoleni z takiego stanu rzeczy.

Mam nadzieję, że stosunki Rosji z krajami zachodnimi nie pogorszą się, ale na przykład w USA, gdzie obecnie trwa kampania wyborcza, szereg kandydatów z partii republikańskiej wyraża bardzo ostre antyrosyjskie opinie. Jeśli podczas listopadowych wyborów w Ameryce wygra republikanin, to czy można mówić o tym, że stosunki rosyjsko-amerykańskie zostaną odłożone na bok?

Brzeziński:Myślę, że można powiedzieć, że przedwyborcze debaty republikanów nie są poważne i nie należy ich traktować serio. W pewnym stopniu są one zamętem intelektualnym. Z tego powodu, że są to debaty płytkie, ignorujące rzeczywisty stan rzeczy i zupełnie oderwane od jakichkolwiek ewentualnych poważnych decyzji politycznych, nawet jeśli któryś z republikańskich kandydatów wygrałby wybory. Ale sam fakt, że wiele ich wypowiedzi na tematy polityki zagranicznej jest dosłownie śmiechu wartych, również potwierdza, że wygrana jednego z nich w wyborach na prezydenta USA jest mało prawdopodobna.

W swojej ostatniej książce stwierdza Pan, że w Afganistanie USA spotkało się ze strategicznym osamotnieniem. Podczas pełnienia urzędu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji prezydenta Cartera robił Pan wszystko, by wypchnąć Związek Radziecki z Afganistanu. A ponad 30 lat późnej Rosja wspiera USA i NATO w tym kraju i pomaga im, w miarę swoich możliwości, osiągnąć sukces. Czy uważa Pan, że to partnerstwo jest szczere, ale jeśli tak, to dlaczego?

Brzeziński:Sądzę, że jest szczere, bo wypływa z racjonalnych i dalekowzrocznych wspólnych interesów. Rosja rozumie, że jeśli siły fundamentalizmu i ekstremizmu w Afganistanie przeważą, to ich konsekwencje mogą dotknąć Azję Środkową i, prawdopodobnie, 30 milionową ludność muzułmańską wewnątrz samej Rosji. Rosjanie zdają sobie też sprawę z tego, że cele amerykańskie w Afganistanie zostały zrewidowane i zmniejszone od czasów obiecujących przewidywań prezydenta Busha, że kraj ten mógłby stać się państwem umiarkowanie demokratycznym. Dziś oczekuje się, że, gdy Ameryka opuści ten kraj, jakieś bardziej tradycyjne dla Afganistanu regulacje, być może podparte gwarancjami regionalnymi, zapewnią stabilność i odbudowę. Zwłaszcza, gdy inne państwa na czele z USA wciąż będą okazywać wsparcie ekonomiczne dla powojennego Afganistanu.

Moskwa i Waszyngton nie zgadzają się w kwestii roli ONZ we współczesnym świecie, a historia Syrii mówi sama za siebie. Jaką rolę, według Pańskiej strategicznej wizji przyszłego międzynarodowego porządku, powinny odegrać organizacje międzynarodowe i, oczywiście, ONZ?

Brzeziński:To zależy od tego, czy sprawdzą się moje przypuszczenia, wyrażone w książce. Uważam, że współpraca międzynarodowa jest bardziej prawdopodobna, gdy zapewni się większą stabilność w stosunkach z głównymi i najważniejszymi regionami świata, tymi najbogatszymi i najbardziej rozwiniętymi. Jeśli społeczności euroatlantyckiej uda się osiągnąć rozsądną równowagę w stosunkach z Chinami, a także z Japonią i Indiami, i jeśli Rosja będzie w tym kontekście występować jako bardzo wpływowy głos na Zachodzie, to będziemy mieć większe szanse na osiągnięcie konsensusu. I to nie tylko w pojedynczych kwestiach, jak Syria, z którymi spotykamy się dzisiaj, ale i w przypadku szerszych problemów, które staną przed ludzkością w ciągu tego stulecia. W moim przekonaniu obecne stulecie nie upłynie pod znakiem hegemonii jednego mocarstwa, jak to miało miejsce w XX wieku. Będzie to stulecie, które bardzo ucierpi od zmasowanego globalnego chaosu, jeśli główne regiony świata nie zdobędą się na konstruktywną współpracę, i w tym przypadku nasze możliwości rozwiązania globalnych problemów znacząco się zmniejszą. W XXI wieku trzeba będzie wybierać nie pomiędzy hegemonią a pokojem, a między chaosem a współpracą.

źródło: “Rossijskaja Gazieta”

tłumaczenie Magdalena Superson

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply