Rosja odbiera przyjazne nastawienie jako słabość

Rozmowa z Władimirem Bukowskim

Katastrofa z 10 kwietnia kończy chyba pewien etap w stosunkach polsko-rosyjskich. Czy teraz możemy oczekiwać jakiegoś zwrotu, zwłaszcza w polityce historycznej, jaką uprawia Moskwa w sprawie Katynia?

Tragedia zawsze zbliża ludzi, zmiękcza między nimi relacje. Pojawia się współczucie. Ale potem to wszystko mija. Stare problemy wychodzą znów na powierzchnię. Dlatego trudno cokolwiek wyrokować. Może efekt ostatnich wydarzeń będzie minimalny.

To może warto uwzględnić szerszy kontekst. W jakim kierunku zmierza od kilku lat polityka rosyjska wobec Polski?

Generalnie ta polityka od 10 lat nastawiona jest na przywrócenie sowieckiej strefy wpływów. Kreml stara się zrekompensować sobie krach ZSRR, i odbudować zarówno wewnątrz kraju, jak i za granicą, dawny stan rzeczy. Dlatego polityka wobec sąsiadów była w pierwszej dekadzie XXI wieku dość agresywna. To dotyczy krajów bałtyckich, Ukrainy, Gruzji i Polski. Tymczasem globalny kryzys finansowy złagodził stanowisko Moskwy. Rosja nie chce izolacji od świata. Tyle że nie wiadomo, jak długo to potrwa. Kryzys może się skończyć, i ponownie będziemy mieli sytuację sprzed roku 2009. Bo nastroje na Kremlu się nie zmieniły. Nie pogodzono się wciąż z nieuchronnością upadku imperium sowieckiego. Boję się, że za jakiś czas obecny łagodniejszy stosunek do sąsiadów może się zaostrzyć.

A jaki wpływ na politykę rosyjską ma kurs przyjęty przez rząd polski w roku 2007, kiedy postawiono na zbliżenie z Moskwą?

Zmiana ekipy rządzącej zawsze przynosi coś nowego. Dzisiejszy polski rząd od samego początku dążył do poprawy stosunków z Rosją. Ale Moskwa nie zawsze przyjmuje takie podejście pozytywnie. Często odbiera ona to jako słabość i w odpowiedzi staje się jeszcze bardziej agresywna. To było typowe w czasach sowieckich, i pozostaje typowe nadal. Istotne znaczenie miało także wycofanie się Amerykanów z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. Kreml nie był w stanie zaakceptować tego amerykańskiego planu. Ale to, że Waszyngton zachował się po myśli Moskwy oznacza tylko pewne złagodzenie jej stanowiska.

A więc mamy coś w rodzaju geopolitycznej odwilży…

Ale to się może okazać tymczasowe. Ostatecznie bowiem kwestia tkwi w tym, czy Rosja pogodzi się z faktem rozpadu imperium, z faktem utraty wpływów w Europie Wschodniej, której kraje zachowują wobec Moskwy suwerenność i należą do NATO. Jeśli się pogodzi, to stosunki polsko-rosyjskie się poprawią. A jeśli nie – ulegną zaognieniu.

Rozmawiał: Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply