Aż się prosi, aby Syberia i Daleki Wschód stały się bazą zasobów, energii i rolnictwa dla nowej Azji oraz podstawą nowej, rosyjskiej polityki azjatyckiej i dźwignią dla własnego rozwoju, a nie tylko tradycyjnym zapleczem w wiekowej konfrontacji z Zachodem, która właściwie już zanikła. Syberii i Dalekiemu Wschodowi grozi przeobrażenie się z rosyjskiego aktywnego obszaru w pasywne źródło słabości – pisze rosyjski politolog Siergiej Karaganow.

Jesteśmy przyzwyczajeni do tak szybkich zmian, że przestajemy je zauważać. Tymczasem ubiegły rok przyniósł od razu kilka gwałtownych zmian w otoczeniu zewnętrznym Rosji.


Europa już nie wzrasta

Nasilające się w ostatnich latach sytuacje kryzysowe w Unii Europejskiej i jej niezdolność do natychmiastowego reagowania na nie doprowadziły najwyraźniej do nowego układu sił. Nasz najbliższy sąsiad, partner i potencjalny sojusznik znalazł się w kryzysie systemowym, na skutek którego powrót do wcześniejszego ładu stał się niemożliwy. W tej sytuacji należy stworzyć dwie strefy euro, lub wykluczyć z niej niektóre kraje, aby zapobiec zniweczeniu dokonań osiągniętych przez dwa pokolenia w zakresie integracji europejskiej, która jest jednym z największych osiągnięć ludzkiej cywilizacji.

Dla Rosji kryzys ten ma kluczowe znaczenie nie tylko dlatego, że prowadzi on do dalszego spowolnienia europejskiego wzrostu, zaostrzenia globalnej stagnacji gospodarczej, bądź do wywołania drugiej fali globalnego kryzysu gospodarczego i spadku popytu na ropę i gaz.

Nadchodzi mianowicie kolejny cios dla tradycyjnej, europejskiej orientacji Rosji, która stanowiła ważny napęd gospodarczy, polityczny oraz dźwignię dla modernizacji i rozwoju społecznego.

Najważniejsza rzecz – europejski kryzys czyni Unię Europejską a co za tym idzie wchodzące w jej skład kraje, pozbawionym perspektyw partnerem na najbliższe lata. UE będzie zmuszona jeszcze bardziej zamknąć się w sobie. Możliwość stworzenia wraz z Europą jednego obszaru złożonego ze wspólnego kapitału ekonomicznego, energetycznego i ludzkiego, jaki zaoferowała Rosja, i którego konieczność uznaje wiele osób z wyższej elity UE, szczególnie ze środowiska biznesowego, przesuwa się w czasie. W przypadku braku planu pojednania na powierzchnię ponownie wypłyną drobne, dzielące nas problemy. Pod względem relacji z UE, jak na razie, znajdujemy się w impasie.

Wyczerpało się „restartowanie” stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Zabrakło do tego impulsu w postaci nowego programu. Nadal podążamy według starego planu i nieuchronnie cofnęliśmy się. Rozłam elity politycznej USA wiąże ręce obecnej, wystarczająco konstruktywnej administracji i nakazuje przygotować się na dojście do władzy o wiele bardziej konserwatywnego, jeśli nawet nie reakcyjnego, kierownictwa. Może ono próbować zemścić się geopolitycznie w stylu Reagana, co w nowym świecie może doprowadzić do dalszego niepowodzenia Ameryki. Przedstawiciele nowej władzy na pewno będą próbować sprowadzić Moskwę na znaną już drogę konfrontacji z USA, co nie może nam przynieść nic dobrego. Poprawne relacje ze Stanami Zjednoczonymi wzmacniają nasze relacje z innymi ośrodkami władzy. W przeciwnym przypadku będą one osłabione. Ponadto konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi będzie odwracać uwagę Rosji od odrodzenia swojej gospodarki i społeczeństwa, a nawet może też zachęcić do przekroczenia granicy między bardzo pożądaną odbudową i reformą sił zbrojnych a wyścigiem zbrojeń, który już raz nas zgubił.

Trzydzieści lat temu, nadmierna reakcja na zupełnie mityczny reaganowski świat „Star Wars” był jedną z ostatnich dziur w „radzieckim kręcie”, która przyczyniła się do jego zatonięcia.

W każdym razie, skierowanie polityki w stronę USA jest mało obiecujące. Pozostaje mieć nadzieję na rozsądne ograniczenie strat i spokojne posuwanie się w ściśle określonym kierunku. Tak więc – na Zachodzie pojawi się impas lub możliwość wciągnięcia się w niepotrzebne konfrontacje.

Nie bardzo obiecująco wygląda sytuacja na Południu. Świat muzułmański ze względu na „wiosnę arabską” wkracza prawdopodobnie w okres jeszcze większej niestabilności i degradacji. W rozpaczliwej sytuacji znajduje się Izrael. Ponownie rośnie możliwość ataku na Iran. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich lat uważam, że jego prawdopodobieństwo przekracza 50%. To spowoduje falę kryzysów w całym regionie. Tam może zacząć się naprawdę wielka wojna. Wycofanie się w przeciągu kilku następnych lat Amerykanów z Afganistanu sprawi, że kraj ten po raz kolejny stanie się źródłem zagrożeń dla jego sąsiadów i dla republik byłej radzieckiej Azji Środkowej.

W ubiegłym roku Rosja zaproponowała ideę Unii Euroazjatyckiej z Kazachstanem i Białorusią. Obiecujące, godne Sołżenicyna zadanie, choć może trudne do zrealizowania i kosztowne. Obiecujące, ponieważ w najbliższych latach sojuszu z Europą jest niemożliwy. Podobnie jak unia z Chinami. Musimy wzmocnić przynajmniej nasze centrum siły…


Co należy zrobić w obliczu takiej światowej sytuacji?

Po pierwsze, nie wdawać się w konflikty, trwoniąc przez to dopiero co kumulującą się i jeszcze bardzo znikomą siłę. Wynieść w końcu coś z lekcji, które otrzymały inne kraje. USA, posiadając ogromną siłę, którą zdobyły pod koniec lat 90-tych, roztrwoniły ją w głupi sposób w Afganistanie i Iraku. Francuzi i Anglicy wciągnęli NATO w wojnę przeciwko Kadafiemu, aby pokazać, że ich kraje są jeszcze coś warte. Teraz jest jasne, że zabicie libijskiego dyktatora nie dało nic oprócz zmartwień i fali odradzania się antyzachodnich reżimów. Francja i Wielka Brytania prawie natychmiast, zaledwie w przeciągu kilku tygodni, zapomniały o tym „zwycięstwie”, „dusząc się pod kłębami dymu własnego kryzysu”.

Po drugie, podchodząc poważnie do utworzenia Unii Euroazjatyckiej, na pewno należałoby wykluczyć z niej państwa Azji Środkowej, pomagając im jednak w sprawach bezpieczeństwa poprzez zaktywowanie SOW (Szanghajska Organizacja Współpracy, przyp. tłum.) i podtrzymując wraz z Chinami i Indiami minimalną stabilność gospodarczą tego regionu. W miarę możliwości wciągając do tego procesu zarówno USA jak i UE, które do tej pory, mimo wszelkich obaw naszych neo-sowieckich geostrategów nie mogą umocnić tam swoich pozycji. I najwidoczniej nie będą w stanie tego zrobić. Pamiętają Państwo, jak Moskwa była zaniepokojona inicjatywą UE w Azji Środkowej? Nie? A to dlatego, że nic z niej nie pozostało. Co z „Nabucco”? Prawie oficjalnie machnęli na niego ręką.

Rosja powinna wreszcie określić swoje granice. Przede wszystkim – należy uregulować sprawy graniczne z Kazachstanem. Ukraina na razie jeszcze nie wstąpi do Unii Eurazjatyckiej. Brakuje jej również perspektywy europejskiej. Sama nie jest w stanie przeżyć. Z tego względu w obliczu postępującego rozwoju wewnętrznego naszego kraju i naszych sojuszników Ukraina będzie dryfować w kierunku ich grona.

Po trzecie, i najważniejsze – Rosja ze względu na trwające od ośmiu stuleci obawy związane z „zagrożeniami azjatyckimi” i poprzez swoje pięknoduchowskie marzenia o postindustrialnej modernizacji straciła szansę na przyłączenie się do azjatyckiej lokomotywy ekonomicznej, co uczyniły na przykład Stany Zjednoczone. Dopuściliśmy do degradacji Syberii i Dalekiego Wschodu.

W ciągu ostatnich dwóch lat sytuacja zaczęła się zmieniać. Na nowo zaczęliśmy rozmawiać o powrocie do Azji. Ale kulminacją prawdziwego powrotu do Azji może okazać się szczyt APEC (Wspólnota Gospodarcza Azji i Pacyfiku, przyp. tłum.) we Władywostoku.

Aż się prosi, aby Syberia i Daleki Wschód stały się bazą zasobów, energii i rolnictwa dla nowej Azji oraz podstawą nowej, rosyjskiej polityki azjatyckiej i dźwignią dla własnego rozwoju, a nie tylko tradycyjnym zapleczem w wiekowej konfrontacji z Zachodem, która właściwie już zanikła. Syberii i Dalekiemu Wschodowi grozi przeobrażenie się z rosyjskiego aktywnego obszaru w pasywne źródło słabości.

Stołypin odkrył Syberię jako możliwość wolności i inicjatywy dla milionów rosyjskich chłopów. Teraz Zaurale może stać się obszarem o wielkich perspektywach dla setek tysięcy młodych wykształconych Rosjan, którym uniemożliwiono pięcie się po szczeblach kariery w Rosji. „Wolna strefa Syberii” może stać się dla nich alternatywą wobec wyjazdu za granicę.

Na Wschodzie pojawił się ogromny rynek. Należy z niego skorzystać, inwestując w infrastrukturę na Syberii i Dalekim Wschodzie i z całych sił przyciągając technologię i kapitał z Chin, Japonii, Korei, USA, Azji Południowo-Wschodniej. Należy utworzyć z rosyjskiej części Azji strefę wolnego handlu i bezpiecznych inwestycji, bazę żywnościową, surowcową i energetyczną na nowo odrodzonym kontynencie i tym samym wzmocnić znacznie swoją pozycję w globalnym układzie.

Kraj utkwił w poszukiwaniu dużego projektu.

Nadszedł czas, by rozwijać to, co leży pod naszymi stopami.

Powstanie rosyjskiej Azji będzie nie tylko potężnym impulsem do rozwoju wewnętrznego, ale również poprzez wzmocnienie pozycji w Azji staniemy się potęgą XXI wieku. Jest to realne. Konieczna jest jedynie rezygnacja z sowieckich metod i porzucenie odwiecznych obaw.

Aż do XX wieku być na czele oznaczało być europejskim. W nadchodzącej przyszłości dla Rosji bycie na czele oznacza: bycie kulturowo europejskim, a ekonomicznie azjatyckim. Najlepiej wykorzystać racjonalnie swoje konkurencyjne zalety i fantastyczne możliwości ukształtowane przez bieg historii.

Siergiej Karaganow

„Rossijskaja Gazieta”, Rosja

Autor to politolog, przewodniczący Rady Polityki Obronnej i Zagranicznej, przewodniczący komitetu redakcyjnego czasopisma „Rosja w Polityce Globalnej”, dziekan fakultetu światowej gospodarki i polityki prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej

Tłumaczenie: Aleksandra Nizamova, redakcja: twg

/tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji Kresy.pl/

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply