Rozmowa z Mykołą Riabczukiem, ukraińskim publicystą, eseistą, krytykiem literackim, tłumaczem (m.in. literatury polskiej), związanym z kijowskim miesięcznikiem “Krytyka”, laureatem Polsko-Ukraińskiej Nagrody Pojednania, nagrody Polcul Foundation oraz ostatnio tytułu Bene Merito przyznawanego przez polski MSZ za szczególne zasługi dla zbliżenia z naszym krajem, współpracę i promocję Polski za granicą.Przed ostatnimi wyborami prezydenckimi na Ukrainie nie brakowało głosów, które kwestionowały prorosyjskość Wiktora Janukowycza. Tymczasem dziś dużo słychać właśnie o zbliżeniu Kijowa z Moskwą i jego rezygnacji z opcji prozachodniej. Czy rzeczywiście na Ukrainie dokonał się istotny zwrot polityczny?

Wydawało się, że będziemy mieli do czynienia z kolejnym rodzajem kuczmizmu, czyli kolejnym przypadkiem dominacji oligarchów, a więc – jak się mówiło w czasie pomarańczowej rewolucji – miliarderów, którzy tym razem zwyciężyli milionerów. Okazało się jednak, iż jest znacznie gorzej. Obserwujemy bowiem nie tyle zwycięstwo oligarchów, co – jak mi się zdaje, chociaż żelaznych dowodów nie mam – agentury rosyjskiej. I to jest największa niespodzianka. Oczywiście Janukowycz nie jest taki sam jak Kuczma. Jest bardziej prowincjonalny, ograniczony. Ma gorszych od Kuczmy doradców. Brakuje mu wizji. Nie rozumie Ukrainy. Poza tym ma kompleks zemsty, co zresztą rozgrywają ludzie z jego otoczenia. Janukowycz nigdy przecież nie uznał porażki w wyborach roku 2005. On i jego środowisko nadal wierzą, że to była amerykańska intryga. Tym niemniej można było mieć nadzieję, że skoro ugrupowanie prezydenta, czyli Partia Regionów, nie posiada bezwzględnej większości w Radzie Najwyższej, to będzie musiało rządzić w koalicji z innymi siłami. Konstytucja zakłada bowiem, że większość parlamentarna, to nie tylko większość mająca przewagę w liczbie głosów pojedynczych posłów, ale i większość wynikająca z sumy liczby posłów, jaką posiadają ugrupowania ją stanowiące. Chodzi o to, aby nie kupować głosów posłów spoza koalicji. Tymczasem Janukowycz złamał konstytucję i utworzył rząd, który wedle jej zapisów jest mniejszościowy. To otworzyło drogę kolejnym nadużyciom. Odwołano wybory samorządowe, które miały się wedle konstytucji odbyć w maju. Procedury były łamane też, gdy przyjmowano bez dyskusji bardzo ważne ustawy o przedłużeniu okresu stacjonowania Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Oczywiście opozycja pomarańczowa próbowała temu przeciwdziałać, ale bezskutecznie.

Jest więc rozczarowanie.

Można było oczekiwać, że obóz prezydencki będzie się zachowywał jak normalna oligarchia, czyli jeśli nawet nie będzie dbać o interesy państwowe, to przynajmniej będzie dbać o interesy osobiste, które zresztą nieraz pokrywają się z państwowymi. Weźmy chociażby decyzję w sprawie Floty Czarnomorskiej. Decyzja ta jest sprzeczna z interesem państwa, ale nawet zysk oligarchii okazuje się w tym przypadku mały. To nie była normalna decyzja handlowa. Umowy Ukrainy z Rosją są tak sformułowane, że Ukraina musi się z nich bezwzględnie wywiązywać, a Rosja może je traktować luźno. Eksperci szacują, że Rosja w ramach tych umów płaci pięciokrotnie niższą cenę od ceny rynkowej. Pomijam już to, że Krym oddaje się rosyjskim specsłużbom. Oligarchia na coś takiego by sobie nie pozwalała. Zażądała by znacznie wyższej ceny i prowadziłaby sprzedaż stopniowo. Rzecz jasna Kuczma również nie troszczył się o interesy państwowe czy narodowe. Ale on przynajmniej przywiązywał wagę do ceny. Mamy tu też gesty symboliczne, jak zaproszenie patriarchy moskiewskiego na inaugurację prezydentury. Były sygnały nie tylko uznania dominującej pozycji Cerkwi podległej Patriarchatowi Moskiewskiemu, ale i deprecjonowania znaczenia Patriarchatu Kijowskiego i innych Cerkwi na Ukrainie. To jest ewidentne stawianie na jedną grupę wyznaniową, która nawet nie jest wyznaniową większością. Tego też Kuczma nie robił. On jednak dbał o stosunki ze wszystkimi Cerkwiami.

Jak to wszystko wyjaśnić?

Są cztery interpretacje, które się ze sobą łączą. Jest wspomniany już kompleks zemsty. To są tak zaślepieni ludzie, że uderzają w najbardziej czułe punkty opozycji, takie właśnie jak sprawy pamięci historycznej. Na to właśnie składają się gesty wobec Cerkwi podległej Patriarchatowi Moskiewskiemu, forsowanie języka rosyjskiego czy mianowanie na stanowisko ministra edukacji Dmytra Tabacznyka. Tabacznyk to zawodowy ukrainofob. Pewne czasopismo internetowe zrobiło nawet pewien trick – zamieniło w jego wypowiedziach słowo “Ukraińcy” albo też “Galicjanie” na słowo “Żydzi”. Wyszła z tego nazistowska propaganda. Druga interpretacja – mamy do czynienia z politykiem prowincjonalnym, który dorywając się do władzy z nią sobie nie radzi. Chce więc przypodobać się możnym tego świata. Pozbywa się, żeby zadowolić Obamę, zapasy wzbogaconego uranu. Oddaje cokolwiek Rosjanom. Trzecia interpretacja to branie pod uwagę haków, jakie mogą mieć na niego i na jego ekipę Rosjanie. W każdym bądź razie dokumenty sądowe o przeszłości kryminalnej Janukowycza – w tym o skazaniu za gwałt i donoszeniu na współwięźniów – zniknęły. Jeśli w ich posiadaniu są rosyjskie specsłużby, to mają czym prezydenta Ukrainy szantażować. Warto pamiętać, że człowiek o takiej przeszłości wstąpił potem do partii komunistycznej, a następnie w czasach sowieckich jeździł na Zachód. Wreszcie czwarta interpretacja zakłada autentyczne nawrócenie religijne Janukowycza. A więc, że jest on pod wpływem hierarchów Patriarchatu Moskiewskiego. Są nawet przypuszczenia, że nominacja Tabacznyka była z ich inspiracji. Przeciwna tej nominacji była grupa Rinata Achmetowa, chociażby wicepremier Borys Kolesnikow. Rok temu nazwał on Tabacznyka pajacem i złodziejem. Teraz pracują w jednym rządzie i nikt nikogo publicznie nie przepraszał.

W jakim więc kierunku zmierza Ukraina?

Problem polega na tym, że nie wiadomo, czy sam Janukowycz kontroluje sytuację. W jego otoczeniu ścierają się dwie tendencje. Z jednej strony są oligarchowie, którzy lawirują między różnymi ośrodkami międzynarodowymi, ponieważ realizują w ten sposób swoje osobiste interesy. Z drugiej zaś działa potężne lobby moskiewskie. I to ono stanowi poważne zagrożenie dla Ukrainy. Można się zastanawiać, dlaczego na lotnisku w Kijowie zatrzymano jakiś czas temu szefa ukraińskiego biura Fundacji Adenauera, Nico Langego. Przecież to człowiek związany z Angelą Merkel. Janukowyczowi nie opłaca się psuć stosunków z Niemcami. Wskazywałoby to więc na jakąś prowokację.

Ale komu by się to opłacało?

Prawdopodobnie Moskwie. Skoro Ukraina zachowuje się tak nieodpowiedzialnie, to potrzeba wiarygodnego pośrednika w kontaktach między nią a Zachodem. A tym pośrednikiem chce być oczywiście Rosja.

Rozmawiał: Filip Memches

>> PODOBA CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? DOŁĄCZ DO POSPOLITEGO RUSZENIA… <<

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply