Putin pokazał już, że nie szanuje Wielkiej Brytanii ani jej granic; nie będzie więc szanował Camerona za jego gest. Uzna to za kolejne zwycięstwo. Bycie grzecznym i wyrozumiałym nic dla niego nie znaczy – pisze Marina Litwinienko, wdowa po Aleksandrze Litwinience.

Wielu ludzi pytało mnie o to, co sądzę na temat Władimira Putina po jego wizycie na Igrzyskach Olimpijskich ostatniego tygodnia. Oczywiście nie mogę być obiektywna. To człowiek, który stworzył świat, w którym mój mąż mógł zostać otruty polonem 210 na ulicach Londynu.

W listopadzie 2006 roku, Aleksander – lub Sasza – pił herbatę z dwoma agentami Putina, Andriejem Ługowojem i Dmitrijem Kowtunem. Trzy tygodnie później zmarł, jego ciało zostało zniszczone przez radioaktywną substancję, zazwyczaj używaną do odpalania broni nuklearnych.

Dla mnie więc jest to coś osobistego. Tak długo jak żyję, w moim sercu pozostanie pustka.

I dlatego właśnie czuję taki smutek widząc prezydenta Putina oglądającego zawody judo z Cameronem w ostatni czwartek, podczas jego pierwszej od 7 lat wizyty w Wielkiej Brytanii.

Dowiedzieliśmy się dwa dni wcześniej, że na pewno przyjeżdża. Kiedy to usłyszeliśmy, mój 18-letni syn Anatol powiedział, że chce kupić bilety. Chciał zobaczyć twarz prezydenta. Kupił je przez Internet. Ostatecznie siedział zbyt daleko od Putina ale uszanowałam jego decyzję. Byłam z niego dumna, ale nie chciałam mu towarzyszyć.

Ponieważ uważam, że Premier Wielkiej Brytaniinie powinien zostać uwieczniony siedząc obok prezydenta Rosji podczas Igrzysk.

Rozumiem potrzebę dyplomacji; są ważne sprawy, zwłaszcza sytuacja w Syrii. Oczywistym jest, że dwaj rządzący powinni się spotkać, taka jest ich praca. Ale powinni robić to za zamkniętymi drzwiami.

Ale czy ta wizyta podczas walki judo była biznesem czy przyjemnością? Jeśli przyjemnością, nie powinniśmy witać prezydenta w taki sposób. Dlaczego oddawać mu honory, jeśli na to nie zasługuje?

Nie w taki sposób powinien grać Putin. Pokazał już, że nie szanuje Wielkiej Brytanii ani jej granic; nie będzie więc szanował Camerona za jego gest. Może Cameron pomyślał, że to było właściwe, brytyjskie zachowanie, ale Putin pomyśli, że jest słaby. Uzna to za kolejne zwycięstwo; bycie grzecznym i wyrozumiałym nic dla niego nie znaczy.

Putin przedstawia siebie jako kogoś, kto kocha sport, zwłaszcza judo, ale w sporcie chodzi o zasady. Jeśli oszukujesz lub wykonujesz błędny ruch, zostajesz zdyskwalifikowany. Ale i tak za każdym razem udaje mu się ujść z oszustwami. Nic dziwnego, że uważa się za niezwyciężonego.

Przez ponad 12 lat odkąd Putin został prezydentem, rządził Rosją silną ręką, wszystko trzymając w garści. Chce kontrolować każdą rzecz i wiedzieć dokładnie co dzieje się w szpitalach, na polach i w fabrykach.

Więc może to, że chce również kontrolować ludzi było nieuniknione. Nie ma już w Rosji swobód obywatelskich; wolność słowa dawno zniknęła. Moi przyjaciele mówią mi, że teraz jest gorzej niż za czasów Stalina.

Dwa miesiące temu Putin zmienił prawo dotyczące zgromadzeń publicznych, gwałtownie podnosząc grzywny za udział w protestach. Pomimo sprzeciwów Michaiła Fiedotowa, doradcy prezydenta do spraw praw człowieka, protestujący otrzymali karę w wysokości 300 000 rubli (6 000£); poprzednia grzywna wynosiła 1000 rubli. Organizatorzy zgromadzeń mogą zostać ukarani kwotą do miliona rubli.

Zrobił to w odpowiedzi na marsze, które zaczęły się ostatniego grudnia, kiedy tysiące ludzi wyszły na ulice niosąc białe wstążki, w proteście przeciw jego dyktatorskim rządom. Był w szoku. Putin nie spodziewał się ich, wytrąciły go z równowagi. Za całą swoją brawurę na scenie światowej, we własnym kraju nie jest kochany. Jego odpowiedzią było nie słuchać, ale zdławić wszystkie sprzeciwy.

Kilka tygodniu temu, Duma, rosyjski parlament, zatwierdziła ustawę o blokadzie stron internetowych uważanych przez rząd za ekstremistyczne. Trzy tygodnie temu uznali zniesławienie za zbrodnię, nie za administracyjną zniewagę. Jeśli więc rosyjska policja jest niezadowolona, nie może tego wyrazić. Policjanci boją się grzywien oraz pobytu w więzieniu. Nie chcą stracić mieszkań, pracy, przedsiębiorstw ani wolności. Chociaż na wiele sposobów już ją stracili.

Obywatelstwo brytyjskie przyznano mi i Saszy w 2006 roku, ale 2 lata później złożyłam podanie o rosyjski paszport, aby odwiedzić rodziców. Ostatecznie został mi przyznany, ale do tej pory nie pojechałam – zbytnio się denerwuję.

Czasem mówię sobie, że jestem głupia, ale później słyszę o trzech wokalistkach Pussy Riot, które zostały oskarżony o chuliganizm po zaśpiewaniu anty-putinowskiej piosenki i do tej pory spędziły 5 miesięcy w więzieniu.

Jest też Aleksiej Nawalny, prawnik, który odważył się sprzeciwić Putinowi a teraz oskarżony jest o kradzież. W oskarżenie to nikt nie wierzy, ale może przez nie spędzić do 10 lat w więzieniu.

Boję się, że jeśli wrócę, zostanę zatrzymana i znajdzie się odpowiednie prawo do użycia przeciwko mnie. Nawet tutaj, ostatniego tygodnia, czułam się niekomfortowo wiedząc, że Putin i jego ochrona byli blisko. Po tym jak Sasza został zabity, pytano mnie co sądzę o Wielkiej Brytanii. Mówiłam, że tutaj jest nasz dom, tutaj czuliśmy się bezpiecznie i tutaj chcę wychować syna.

Dalej tak czuję ale nie podoba mi się fakt, że strażnicy Putina byli w tym samym mieście co ja. Kto wie, gdzie mogą być lub do czego mogą być zdolni.

Dochodzenie w sprawie morderstwa Szaszy zacznie się tej jesieni. W Rosji już ma miejsce kampania mająca na celu potępienie mojego męża, broniąc jednocześnie Andrieja Ługowoja, dawnego oficera KGB, który, jak wielu, w tym ja, uważa, dodał polon do herbaty Saszy.

Dochodzenie zostało zatwierdzone przez koronera w Londynie, ostatniego października. Miesiąc później, na jednym z lokalnych kanałów, Ługowoj stwierdził, że sam był ofiarą zatrucia.

Podczas innego show zgodził się na badanie wariografem. Oczywiście był niewinny: później powiedział, że z radością wyśle wyniki do Anglii, aby to udowodnić.

To, czego nie zrobi, to przyjazd do Anglii i osobiste stawienie czoła sądom. Nie zmusi go do tego Putin – natomiast zrobił z niego członka parlamentu, co dało mu immunitet w razie ekstradycji.

Wiem, że w pewnym sensie nigdy nie dokona się sprawiedliwość dla Saszy, ale to nie znaczy, że powinniśmy przestać próbować. Kiedy David Miliband był ministrem spraw zagranicznych spotkałam się z nim dwa razy i był bardzo pomocny.

Po tym jak urząd przejął William Hague, wysłano do mnie bardzo miły list, który mówił, że zainteresowanie sprawą wciąż jest duże i nigdy nie dojdzie do spotkania między Rosją a Wielką Brytanią, gdzie Sasza nie zostanie wspomniany. Próbowaliśmy spotkać się osobiście, ale nastąpiła Arabska Wiosna i był zbyt zajęty.

Poprosiłam o spotkanie przed wyjazdem Camerona do Rosji zeszłego roku. Ponownie był zbyt zajęty, jednak mieliśmy szansę odbyć 10 minutową rozmowę telefoniczną. Po jego podróży na walki judo, premier powiedział: „Sprawa Litwinienko jest ciągle aktualna… ta część relacji nie zniknęła, i nie zniknie, ponieważ to co się wydarzyło jest szczerze niedopuszczalne.”

Daje mi to nadzieję. Zazwyczaj nie lubię się głośno wypowiadać, ale nic mnie nie powstrzyma, by obronić imię Saszy. To co mu się przydarzyło nie może zostać zamiecione pod dywan, nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich. Putin nie może zawsze zachowywać się bezkarnie.

Marina Litwinienko

„Daily Mail”

Tłum. Agnieszka Chęcińska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply