Prawda o zbrodni wciąż żywa

Z Ewą Siemaszko, badaczką zbrodni nacjonalistów ukraińskich dokonanych na ludności polskiej Wołynia w czasie II wojny światowej, autorką scenariusza wystawy „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”, rozmawia Mariusz Kamieniecki z “Naszego Dziennika”.

Kogo miała Pani na myśli, przygotowując scenariusz wystawy?

– Scenariusz tej wystawy pisałam przede wszystkim z myślą o osobach zupełnie niezorientowanych w tym temacie, z myślą o szerokich kręgach polskiego społeczeństwa, które niestety nie mają świadomości, co tak naprawdę wydarzyło się na Wołyniu w 1943 r. i jak wielka była to trauma, która zresztą w wielu ludziach trwa do dzisiaj. Głównym przesłaniem wystawy jest pokazanie tej ogromnej tragedii poprzez świadectwa ludzi i ich osobiste przeżycia. Zależało mi przede wszystkim na pokazaniu, w jaki sposób to ludobójstwo dotknęło ich samych i ich rodziny i jakim piętnem mimo upływu lat pozostaje do dzisiaj.

Jak to możliwe, że po tylu latach sprawa ludobójstwa na Wołyniu jest tak mało znana?

– Przez wiele lat w ramach źle pojętych dobrosąsiedzkich relacji z sąsiadem ze wschodu mieliśmy do czynienia z niechęcią, wręcz zakazem ujawniania tej zbrodni. Były nawet okresy wrogości do tej tematyki i do ludzi, którzy starali się o tym przypominać. W ten wir ukrywania prawdy, a tym samym zakłamywania historii, obok wpływowych mediów byli też wciągnięci politycy – wybrańcy narodu, którzy zamiast dbać o propagowanie prawdy o faktach historycznych, ograniczali dostęp społeczeństwa do wiedzy na ten temat.

IPN i organizacje kresowe próbują teraz nadrobić te zaległości. Czy jest to możliwe?

– Owszem, jest to możliwe, a nawet konieczne, ale jest to proces i nie nastąpi w krótkim czasie. Dopóty, dopóki ta wiedza nie trafi do podręczników szkolnych, i to bez relatywizowania czy nawet próby usprawiedliwienia, że niby to my sami sprowokowaliśmy i doprowadziliśmy do tych wydarzeń, to w dalszym ciągu wiele półprawd, a w rezultacie kłamstw i niewiedzy będzie krążyć wśród polskiego społeczeństwa. Pamiętajmy, że w tej chwili niestety odchodzą już ludzie, bezpośredni świadkowie tamtych wydarzeń, którzy mogli tę wiedzę o ludobójstwie przekazywać. Kiedy oni odejdą, a temat ten nie będzie obecny we właściwych rozmiarach i wymowie w podręcznikach, to wszystko to, co udało się ostatnio osiągnąć, może zostać zaprzepaszczone. Wówczas znów będziemy mieli do czynienia z regresem informacyjnym.

Jednym z elementów, który ma wypełnić tę lukę informacyjną jest wystawa „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma”…

– Wystawa jest formą przekazu dość łatwą do przyjęcia przez obywateli niezależnie od ich stopnia przygotowania czy wiedzy na dany temat. Jest to ważne zwłaszcza dzisiaj, w natłoku informacyjnym, kiedy dominuje odbiór obrazkowy. To właśnie wystawy, niezależnie od poruszanych tematów, są środkiem docierania do ludzkiej świadomości. Są niejako zaczynem, bazą, na której można później pogłębić czy ugruntować swoją wiedzę na dany temat. Ekspozycja wzbudza zaciekawienie i inspiruje do dalszych poszukiwań. Mam nadzieję, że tak jest i będzie z wystawą o ludobójstwie na Wołyniu.

Dziękuję za rozmowę.

źródło: “Nasz Dziennik”

Plenerowa wystawa „Wołyń 1943. Wołają z grobów, których nie ma” poświęcona ludobójstwu na Kresach II Rzeczypospolitej, przedstawiająca wstrząsające historie dwanaściorga dzieci ocalonych od ludobójstwa, będzie eksponowana od dzisiaj do 7 października na placu przed budynkiem Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie (al. Łukasza Cieplińskiego).

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply