Zarzuty Litwinów są uzasadnione i logiczne, ale – bądźmy szczerzy – niemałą rolę odgrywa tu chęć utarcia nosa Polakom, a zwłaszcza ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu – Edyta Maksymowicz komentuje polsko-litewski spór o wizy dla Rosjan.

Powodem niechętnej postawy Litwy wobec polskiej propozycji wprowadzenia uproszczonego ruchu granicznego z Kaliningradem są przede wszystkim obawy, że taki spontaniczny ruch bezwizowy zagrozi bezpieczeństwu. Litwini boją się, że ich kraj stanie się niekontrolowaną strefą tranzytową między obwodem kaliningradzkim a całą Rosją. To wersja oficjalna.

Moi rozmówcy wskazywali na fakt, iż Rosja nie przygotowała wiarygodnego powszechnego spisu mieszkańców obwodu kaliningradzkiego. Niewiadomo do końca, jaki jest sposób meldowania się tam itd. Również prawdą jest, że Unia Europejska prowadzi z Moskwą negocjacje w sprawie wprowadzenia ruchu bezwizowego dla całej Rosji. Po co więc robić teraz wyjątek dla jednej rosyjskiej jednostki administracyjnej?

Litewscy obserwatorzy podkreślają, iż normy unijne zakładają ruch bezwizowy tylko w obrębie 30-50 km od granicy Unii. Litwa bardzo dobrze o tym wie, bo od wielu lat zabiega o taki ruch w obszarze granicy z Białorusią. Jednak negocjacje w tej sprawie posuwają się bardzo opornie. To są oczywiście zarzuty w miarę uzasadnione i bardzo logiczne, ale – bądźmy szczerzy – niemałą rolę odgrywa tu chęć utarcia nosa Polakom, a zwłaszcza ministrowi spraw zagranicznych Radosławowi Sikorskiemu.

Wiadomo, że stosunki polsko-litewskie są obecnie w stanie pewnego zamrożenia. Litwini obwiniają o to pragmatyczny rząd polski. Tak więc chęć powiedzenia przekornego “nie” Polakom, jak by to dziecinnie nie wyglądało, z pewnością zwyciężyła. Chociaż czołowy litewski politolog Andrius Bačiulis stwierdził, że jakiego by świństwa nie zrobił Sikorski Litwie, Litwa takiego świństwa Polsce nie zrobi. Ładnie powiedziane, ale jak widać robi. Inny politolog Raimundas Lopata zarzucił Polsce, że swoją propozycję w sprawie uproszczonego ruchu z Kaliningradem wysunęła bez porozumienia ze stroną najbardziej zainteresowaną, czyli Litwą. I to mogło urazić litewskich polityków.

Ciekawą myśl sformułował Bačiulis – pomysł dotyczący uproszczonego ruchu z Kaliningradem świetnie się wpisuje w polską rządową posmoleńską politykę zbliżenia z Rosją. Tymczasem litewscy politolodzy mocno podkreślają, że przed paru laty Litwa złożyła dokładnie taką samą propozycję i wtedy Polska położyła na tym pomyśle szlaban. Trudno się więc dziwić, że dziś Litwini niechętnie się odnoszą do takiej samej propozycji, i że oceniają to jako próbę przypodobania się Rosji przy zupełnym lekceważeniu sąsiadów.

Zostają jeszcze zwykli mieszkańcy Litwy, dalecy od polityki. Uproszczony tryb graniczny z Kaliningradem byłby przez nich bardzo przychylnie przyjęty. Litwini od dawna robią interesy w Kaliningradzie. Szara strefa kwitnie. Ale nie tylko ona. W Kaliningradzie działają litewskie firmy budowlane i zakłady przetwórstwa mięsnego. Litwini bardzo dobrze się tam czują, bo bliska jest im tamtejsza mentalność, mają wiele wspólnych z Rosjanami doświadczeń i dobrze wiedzą jak się z nimi robi interesy.

Pogrążone w kryzysie litewskie sklepy, sanatoria, restauracje jak zbawienia czekają na klientów. A jakimże zbawieniem może być rosyjski klient z często bardzo wypchanym portfelem.

Not. FM

Edyta Maksymowicz– dziennikarka, redaktor portalu Wilnoteka.lt, korespondentka TVP na Litwie

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply