Polska Tuska jak Rosja Putina?

Obserwując mechanizmy i struktury, na których opiera się władza Donalda Tuska i obecnej formacji rządzącej, uderza ich podobieństwo do systemu utworzonego w Rosji przez Władimira Putina i jego towarzyszy z rosyjskich służb specjalnych – FSB.

Przyjęta niedawno przez Senat nowelizacja ustawy o zgromadzeniach mocno ogranicza wolności obywatelskie. Komentując jej uchwalenie, szef Solidarności Piotr Duda stwierdził, że jest to „krok Polski w kierunku Rosji Putina, a nie demokratycznego państwa szanującego prawa obywateli do sprzeciwu”. Dwa miesiące wcześniej prezydent Rosji podpisał bowiem podobną nowelizację prawa o zgromadzeniach. Uszczupliła ona możliwość jawnego protestowania przeciwko władzom, podwyższając niemal stukrotnie kary za udział w manifestacjach, na które rządzący nie wyrażą zgody.

Partia władzy

Porównanie systemu politycznego funkcjonującego w Polsce z systemem w Rosji pod rządami Władimira Putina nie jest nowe. Już rok temu Maksim Samorukow, założyciel i redaktor jednego z najpopularniejszych rosyjskich portali Slon.ru, napisał, że system władzy utworzony przez Donalda Tuska niezwykle przypomina model skonstruowany w Rosji przez Putina i jego towarzyszy z FSB. Jego istotą jest wykreowanie „partii nowego typu”, która nie jest ani lewicowa, ani prawicowa, lecz stanowi w gruncie rzeczy partię władzy.

Zdaniem Samorukowa formuła Platformy Obywatelskiej to niemal dokładne odwzorowanie modelu ugrupowania Jedna Rosja. Obie formacje dzierżą władzę dzięki sprawnemu marketingowi politycznemu oraz monopolowi w mediach państwowych i prywatnych. Według rosyjskiego publicysty obie partie doskonale zarządzają emocjami, a główną rolę w tym dziele odgrywają wcale nie politycy, lecz celebryci i gwiazdy mediów, niesilący się nawet na udawanie obiektywizmu, lecz jawnie wspierający jedyną słuszną linię polityczną.

Wspólnota strachu

Od początku swoich rządów w 2000 r. ekipa Putina, zarządzając emocjami, budowała swoistą wspólnotę strachu, przestrzegając przed groźbą powrotu do koszmarnej przeszłości. Tym strasznym okresem, który nigdy nie powinien się powtórzyć, nie były jednak czasy sowieckiej dyktatury, lecz dekada lat 90., czyli rządy Borysa Jelcyna. Ów okres względnej demokratyzacji i wolności słowa w Rosji przedstawiany jest dziś jako czas „wielkiej smuty”, podczas której Moskwa utraciła swój międzynarodowy prestiż. Jedyną rękojmią, by nie powróciło widmo tamtych „straconych lat”, są rządy Władimira Putina.

Dla Platformy Obywatelskiej podobnym straszakiem mobilizującym wyborców są dwuletnie rządy PiS-u przedstawiane w mediach w najczarniejszych barwach. Tylko wybór Donalda Tuska ma więc zagwarantować, by nie powtórzył się koszmarny eksperyment IV RP. Rosyjski politolog Paweł Salin uważa jednak, że konstruowana przez Kreml wspólnota strachu zaczyna się kruszyć. Po pierwsze, coraz mniej ludzi pamięta okres rządów Jelcyna i straszak powrotu do lat 90. przestaje działać. Po drugie, coraz więcej Rosjan rozczarowanych jest rządami Putina, który swoimi obietnicami rozbudził wielkie oczekiwania i nadzieje, ale nie jest w stanie ich spełnić.

Także w Polsce straszenie widmem powrotu do władzy Jarosława Kaczyńskiego staje się coraz mniej skuteczne. W dorosłe życie wkraczają bowiem roczniki, których przedstawiciele byli w latach 2005–2007 zbyt młodzi, by w sposób świadomy pamiętać rządy PiS-u. Sondaże pokazują, że w tej grupie wiekowej Prawo i Sprawiedliwość cieszy się większym poparciem niż PO. Z drugiej strony narasta niezadowolenie z powodu pogarszającej się sytuacji gospodarczej państwa, do której przyczyniły się nieudolne rządy Platformy. Coraz więcej osób czuje się rozczarowane partią, która przedstawiała się jako ugrupowanie fachowców, menedżerów i ekonomistów, a tymczasem okazała się formacją wyjątkowo niekompetentną.

Gorąca jesień?

Paweł Salin przewiduje, że jesień w Rosji może być gorąca. Niezadowoleni ludzie mogą wyjść na ulice. Dlatego władza postanowiła zabezpieczyć się przed taką ewentualnością i przyjęła nowe prawo o zgromadzeniach. Komentatorzy polityczni w Polsce zauważają, że podobne motywy kierowały parlamentarzystami PO. Na jesień zapowiadanych jest bowiem wiele protestów społecznych przeciwko polityce rządu. Nowa ustawa o zgromadzeniach znacząco ogranicza prawo do demonstracji. Rosyjskie władze przeforsowały także niedawno nowe prawo dotyczące publicznych zniesławień. Zaostrzono kary za to przestępstwo do pół miliona rubli, a jednocześnie tak rozszerzono pojęcie zniesławienia, że może być pod nie podciągnięta każda krytyka władz.

W Polsce nie ma konieczności uchwalania takiego prawa, gdyż od czasu stanu wojennego funkcjonuje osławiony paragraf 212 kodeksu karnego. To równie poręczny instrument ograniczania wolności słowa. Przekonał się o tym niedawno choćby Jerzy Jachowicz, skazany właśnie na podstawie tego paragrafu. Dziennikarz został ułaskawiony przez prezydenta, jednocześnie jednak wyraźnie zostało zaznaczone, że ewentualne uniknięcie konsekwencji zależy od arbitralnej decyzji obecnej władzy.

Polskę Tuska łączy z Rosją Putina jeszcze jeden istotny element: nadaktywność służb specjalnych w kontrolowaniu własnych obywateli. Warto przypomnieć Raport Komisji Europejskiej, w którym nazwano Polaków najbardziej inwigilowanym narodem w UE. W 2010 r. służby specjalne podległe Donaldowi Tuskowi założyły 1,3 mln podsłuchów telefonicznych obywatelom 38-milionowej Polski. Wystarczy porównać to z 80-milionowymi Niemcami, w tym samym czasie założono tam aż 32 razy mniej podsłuchów. Nawet kiedy w Polsce rządził PiS, tak chętnie oskarżany o tendencje inwigilacyjne, podsłuchów było trzy razy mniej niż za rządów Platformy.

Być może więc porównanie modelu Tuska do systemu Putina przez szefa Solidarności wcale nie jest chwytem retorycznym, lecz diagnozą polityczną trafnie wychwytującą podobieństwa.

Grzegorz Górny

“Gazeta Polska Codziennie”
[link=http://niezalezna.pl/31686-polska-tuska-jak-rosja-putina]
0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply