Pół sekundy przed brzozą

Analiza przebiegu katastrofy, roli służb specjalnych w przygotowaniu wizyty prezydenta i instrumentarium prawnego to trzy główne osie raportu zaprezentowanego wczoraj przez parlamentarny zespół smoleński.

Raport, opatrzony licznymi zdjęciami z miejsca katastrofy, wykresami trajektorii lotu to wynik zbiorowej pracy ekspertów. W dokumencie wyodrębniono trzy zasadnicze części: pierwsza dotyczy sytuacji geopolitycznej w Polsce i w Rosji tuż przed katastrofą smoleńską; nawiązano do tzw. incydentu gruzińskiego, remontu Tu-154M w Samarze i roli służb wywiadowczych w organizacji wizyty w Katyniu. Wnioski są następujące: przetarg na remont był kontrolowany przez rosyjskie władze. Na mocy dekretu Miedwiediewa z 16 stycznia 2009 r. o zakazie dostaw uzbrojenia do Gruzji, Federalna Służba Współpracy Wojskowo-Technicznej wskazała rosyjskiego wykonawcę remontu (zakłady „Aviakor” z Samary) oraz nadzorowała i kontrolowała każdy etap planowanego i realizowanego przetargu i remontu polskich samolotów. Z kolei polskie służby nie przekazywały prezydentowi prognoz dotyczących gry dyplomatycznej prowadzonej przez Kreml, choć już od grudnia 2009 r. w przygotowaniach do wizyt uczestniczył sekretarz Kolegium do Spraw Służb Specjalnych Jacek Cichocki. Do Kancelarii Prezydenta nie przekazano też ostrzeżenia o potencjalnym zagrożeniu terrorystycznym dla samolotu z państwa UE.

Druga część raportu opracowana przez dr. Wacława Berczyńskiego, prof. Wiesława Biniendę, dr. Kazimierza Nowaczyka oraz dr. Grzegorza Szuladzińskiego, dr. Bogdana Gajewskiego i Marka Dąbrowskiego dotyczy samej katastrofy. Po raz pierwszy szczegółowo przeanalizowano działanie i reakcje poszczególnych urządzeń samolotu (Dąbrowski) na podstawie raportu producenta polskiej tzw. czarnej skrzynki ATM. Pierwsze symptomy awarii silników zaczęły się na 0,5 sekundy (ok. 40 metrów) przed miejscem, gdzie rośnie brzoza, w którą miał uderzyć tupolew. Odnotowane przez system ostrzegania TAWS wartości z wysokościomierza barometrycznego uzupełniono o dane MSL (wysokość samolotu mierzona od średniego poziomu morza wyliczana przez GPS). Wynika z tego – dowodzą eksperci, że samolot jeszcze przed szosą Kutuzowa znajdował się na bezpiecznej wysokości ponad 30 metrów nad poziomem pasa. Eksperci zespołu wywodzą z tego faktu konkluzję, że katastrofa zaczęła się jeszcze przed miejscem, gdzie rosła brzoza, co przeczy oficjalnym ustaleniom komisji Millera, a Tu-154M odchodził na drugie zajście. Powołują się tu na odczyt krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowy, według którego komenda ta została wydana przez dowódcę samolotu o 8.40:51,9, niecałe dwie sekundy potem powtarza to drugi pilot. Według autorów raportu, samolot znajdował się wtedy na bezpiecznej wysokości, umożliwiającej dokonanie manewru odejścia na drugie zajście z uwzględnieniem nieuchronnego opadania przed rozpoczęciem wznoszenia się. Załoga nie zamierzała lądować. Ale samolot na drugi krąg nie odszedł.

Stracone szanse

Raport kończy analiza dotycząca wyboru drogi prawnej w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Przypomniano sprawę nocnego spotkania polskich i rosyjskich prokuratorów z 10 na 11 kwietnia 2010 roku. Strona rosyjska w osobie zastępcy prokuratora Federacji Rosyjskiej Igora Bastrykina miała – według raportu – zagwarantować Polakom pełen dostęp do wszystkich czynności, włącznie z sekcjami zwłok. Dwa dni później przyjęto – do dziś nie wiadomo, na jakich zasadach – załącznik 13 konwencji z Chicago. W efekcie doprowadziło to do wyłączenia z badania przyczyn katastrofy ekspertów Unii Europejskiej i NATO oraz do oddania wszystkich dowodów i całego postępowania w ręce rosyjskie. Na uwagę zasługuje opracowanie autorstwa prof. Tadeusza Jasudowicza, kierownika Katedry Praw Człowieka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Naukowiec dowodzi, że zaniechanie pewnych czynności przez stronę polską – brak wystarczającej ochrony Lecha Kaczyńskiego ze strony BOR, nieprzeprowadzenie sekcji zwłok ofiar w kraju – to złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ratyfikowanej zarówno przez Polskę, jak i przez Rosję, która odnosi się do kwestii ochrony życia. A to daje podstawę do skierowania przez rodziny ofiar skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Anna Ambroziak

„Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply