Opozycja żartuje z dyktatora

“Strach to sekret długiego panowania Łukaszenki. Jednak czy śmieszny dyktator może być dyktatorem wywołującym strach? On tak nie uważa. To dlatego postanowił wsadzić do więzienia nas i naszych kolegów.”

Gdzieś w galaktyce, daleko, daleko stąd, szturmowcy poddają swój statek kosmiczny białoruskiemu prezydentowi po tym, jak pokonuje on ich przywódcę, Dartha Vadera, jednym, robiącym wrażenie kopniakiem w stylu karate. Tak wygląda fabuła satyrycznej kreskówki emitowanej na stronie internetowej ARU TV w której, w roli galaktycznego imperatora, bierze udział prezydent Aleksander Łukaszenka. „Strach to sekret długiego panowania Łukaszenki,” powiedział Paweł Marozau, który założył ARU TV w 2009 roku. „Jednak czy śmieszny dyktator może być dyktatorem wywołującym strach? On tak nie uważa. To dlatego postanowił wsadzić do więzienia nas i naszych kolegów.” Marozau został aresztowany na Białorusi w 2005 roku po tym, jak zaczął tworzyć satyryczne kreskówki. Został oskarżony o szkalowanie prezydenta – przestępstwo, za które wyrok może wynieść nawet do dwóch lat więzienia. Niedługo przed rozpoczęciem procesu w 2006 roku, Marozau uciekł do Estonii. Od dojścia do władzy w 1994 roku, Łukaszenka skutecznie wzmocnił swoją pozycję poprzez zmiany w konstytucji, jak na przykład wyeliminowanie ilości kadencji oraz stłumienie wszelkich sprzeciwów. Łukaszenka, oddany komunista, poprzez swoje despotyczne działania okrył się niesławą do tego stopnia, że Białoruś jest często określana mianem „ostatniej prawdziwej dyktatury w sercu Europy”. USA i UE nałożyły sankcje na ten reżim, karząc naciski na społeczeństwo i żądając uwolnienia więźniów politycznych. Pomimo wypuszczenia dwóch opozycjonistów w marcu, dziesięciu innych ciągle pozostaje w więzieniu. Inni uciekli za granicę, gdzie propagują wolność w swojej ojczyźnie.

Głos opozycjonistów

ARU TV to jedno z najważniejszych mediów kierowanych przez Białoruskich dysydentów za granicą, którego celem jest konfrontacja z mediami kierowanymi przez kraj, propagowanie wolności słowa i walka z reżimem Łukaszenki. Strona ARU TV może się pochwalić dość skromną liczbą 40 000 osób śledzących ją na Białorusi. Jednak liczba ta ciągle rośnie, mówi Marozau. Poza satyrą, tworzy on programy związane z kulturą i bieżącymi wydarzeniami. Kolejna strona kierowana przez opozycjonistów, Belsat TV, nadaje z Polski, poprzez satelity, od 2006 r. Ogląda ją około pół miliona osób z liczącej 9.5 miliona populacji Białorusi. „Gdy ludzie oglądają nasze programy, mogą porównać oficjalne informacje z innym punktem widzenia,” mówi redaktor Siarhiej Pelesa, który był zaangażowany w politykę na Białorusi do czasu, aż został wyrzucony z college’u i musiał uciekać do Polski. „Belsat TV jest często jedyną stacją która ma możliwość filmowania i transmitowania wydarzeń takich jak demonstracje. W 2009 roku, na przykład, wiele osób zostało pobitych i aresztowanych w dużej demonstracji i gdyby nie my, tylko kilka zdjęć byłoby ujawnionych” – mówi. Media te dostarczają nieocenzurowane materiały oraz są oparciem dla opozycji, powiedziała Jana Kobzowa z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych z siedzibą w Londynie. „W innym wypadku, opozycja nie miałaby możliwości publicznego debatowania” -powiedziała. Ponieważ praca dla zagranicznych mediów jest na Białorusi zabroniona bez specjalnego pozwolenia, Belsat TV oficjalnie nie ma tam żadnych dziennikarzy.

Reporterzy ryzykują życie

Pelesa mówi jednak, że wielu tamtejszych dziennikarzy potajemnie współpracuje z tą stacją pomimo ryzyka. „Ludzie nigdy nie są pewni, czy nie zostaną aresztowani,” powiedział. Jeden z współpracowników pracujących na Białorusi zginął podczas powrotu do domu, gdy spadło na niego rusztowanie. Według Pelesy, ekipa Belsat TV postrzega to zdarzenie jako podejrzane. Jednym z celów Belsat TV jest przywrócenie języka białoruskiego, który został zepchnięty do „językowego getta”, ponieważ język rosyjski zdominował media. „Prowadzimy programy po białorusku i dubbingujemy filmy po białorusku” – powiedział Pelesa. „Chcemy udowodnić, że białoruski nie jest tylko językiem wsi i prowincji.” Jednak pomimo wielu pomysłów, Belsat TV ciągle pozostaje czarnym koniem. W sondzie przeprowadzonej przez stację w zeszłym roku, 47% Białorusinów ciągle ufa mediom kontrolowanym przez państwo. To niepokoi zaangażowanych w politykę Białorusinów rozproszonych za granicą. „Nie powinniśmy lekceważyć niebezpieczeństwa indoktrynacji na Białorusi – w czasach wczesnego dzieciństwa, w szkołach, na uniwersytetach itd.” powiedział Anatolij Michailow, rektor Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego, teraz z siedzibą na Litwie.

Uniwersytet dla emigrantów

Uniwersytet, wcześniej z siedzibą na Białorusi, wszedł w konflikt z Łukaszenką wkrótce po przejęciu przez niego władzy. Ponieważ stawiał na utrzymanie wolności akademickiej, został usunięty w kraju. „Chcieli nałożyć wiele regulacji” – wspomina Michaiłow. „To nie miało nic wspólnego z edukacją. Chodziło o indoktrynację.” „Nigdy nie byłem aktywny politycznie, ale Łukaszenka myśli, że wolność myślenia sama w sobie jest niebezpieczna” – dodaje. Uniwersytet został na nowo otwarty w stolicy Litwy, Wilnie, w 2005 roku, gdzie od tamtej pory uczy młodych Białorusinów. Około 2/3 z 1800 studentów uczy się na Białorusi, za pośrednictwem Internetu. Reszta uczęszcza na zajęcia z kampusu w Wilnie. „Uniwersytet może stworzyć nową generację ludzi którzy będą patrzyli na Białoruś jako na państwo europejskie, a nie na byłe państwo sowieckie” – mówi Kobzowa. Opozycjoniści twierdzą, że inicjatywy takie jak Biełsat TV, ARU TV i uniwersytet są nadzieją na przyszłość która nastanie po rządach Łukaszenki. „Wielu białoruskich uczonych – młodych profesjonalistów – opuściło kraj, ponieważ odczuwali naciski reżimu” – powiedział Marozau. „Są najcenniejszym surowcem dla białoruskiej demokracji.”

Markus Kuokkanen

„The Washington Times”

Tłumaczenie: Jarosław Maciaszek

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply