Nowa era procesów pokazowych

Ideologiczną podstawą stalinowskich procesów pokazowych była chęć pokazania, że żaden “wróg ludu” nie uniknie kary. W rzeczywistości pokazywały tylko, że każdy może stać się “wrogiem ludu”.

MOSKWA – Ja i moi znajomi od kilku tygodni odbywamy w kółko tę samą rozmowę. Rozmowę tę można przeprowadzić ze znajomymi, z partnerem, a nawet – a może w szczególności – ze sobą. Jest to rozmowa która może mieć miejsce nieograniczoną ilość razy, ponieważ ma ona skłonność do krążenia w kółko bez docierania do jakichkolwiek rozwiązań. Zwykle przebiega ona tak:

Uchwalono nowe prawo uznające zniesławienie za przestępstwo. I sformułowano je w ten sposób, że każdy dziennikarz albo bloger krytykujący funkcjonariusza publicznego może usłyszeć zarzuty. Grzywny są zaporowe – prawo jest napisane w ten sposób, żeby zrujnować każdego skazanego. Co więc robić?

Może sprzedać wszystko co posiadam? Oddać wszystko zaufanemu przyjacielowi albo komuś z rodziny? Dzięki temu nie mogliby mnie szantażować. Ale wtedy oskarżyliby mnie o fikcyjną sprzedaż lub przekazanie własności: co z tego, że nie ma w tym nic nielegalnego – wystarczy spojrzeć na Chodorkowskiego, byłego potentata naftowego, który został oskarżony i skazany za powszechnie stosowane praktyki podatkowe, wówczas legalne.

Może nie ma sposobu. A może nic nie muszę robić. Nie będę raczej ich pierwszym celem – bardziej prawdopodobne, że skupią się na bardziej rzucających się w oczy krytykach reżimu, takich jak przeciwstawiający się korupcji bloger Aleksiej Nawalny.

W mojej sytuacji bardziej prawdopodobne jest zatrzymanie w związku z protestem z 6 maja, zakończonym zamieszkami. Czternastu ludzi usłyszało w jego wyniku zarzuty, z czego dwunastu znajduje się w areszcie przedprocesowym. Można mi zarzucić to samo co im: bycie tam i umieszczenie wcześniej na blogu informacji o proteście. Tak samo jak tysiące innych ludzi, jasne, ale skąd wiadomo, że wezmą się za kogokolwiek z nich, a nie mnie? I znowu, skąd wiadomo, że się nie wezmą? Czy popadam w paranoję?

Ta rozmowa – albo monolog – może ciągnąć się bez końca, i często tak się dzieje. W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Rosja wkracza w nową erę procesów pokazowych: siedemnaście z nich już się rozpoczęło. Czternaście z nich to procesy ludzi oskarżonych w związku z zamieszkami z 6 maja, a trzy dotyczą kobiet z zespołu Pussy Riot, oskarżonych o głośną i zuchwałą modlitwę o obalenie Władimira Putina w jednej z głównych moskiewskich katedr.

Wszystkim tym ludziom zagraża więzienie – nawet do siedmiu lat w sprawach Pussy Riot. A w jednej ze spraw dotyczących podobno agresywnych protestujących wygląda na to, że osoby oskarżonej nie było nawet na miejscu rzekomej zbrodni.

Ideologiczną podstawą stalinowskich procesów pokazowych była chęć pokazania, że żaden „wróg ludu” nie uniknie kary. W rzeczywistości pokazywały tylko, że każdy może stać się „wrogiem ludu”. Patrząc na swoich znajomych i sąsiadów prowadzonych na salę sądową, ludzie oddawali się prowadzącym donikąd przemyśleniom: co – jeśli cokolwiek – mnie od nich różni? Czy też czeka mnie areszt? Czy mam powody myśleć, że tak nie będzie?

Mój pradziadek, zastępca redaktora w gazecie codziennej, na własne oczy widział jak większość jego kolegów z pracy padła ofiarą czystek w 1937 r. Usilnie starał się zrozumieć czemu nie został aresztowany, czy kiedyś zostanie, a jeśli tak to kiedy – i dosłownie doprowadziło go to do szaleństwa: spędził kilka lat w szpitalu psychiatrycznym.

Z każdym dniem coraz lepiej zaczynam rozumieć jak się czuł.

Masha Gessen

„International Herald Tribune”

Autorka jest moskiewską dziennikarką i autorką książki „Putin. Człowiek bez twarzy”.

Tłumaczenie: Mateusz Truszkiewicz

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply