Niepodległość Czeczenii jest w interesie Rosji

Rozmowa z Władimirem Bukowskim, rosyjskim pisarzem, publicystą, jednym z najbardziej znanych dysydentów czasów sowieckich. Od wielu lat mieszka na emigracji w Wielkiej Brytanii.

Co takiego zrobił Ahmed Zakajew, że się naraził władzom rosyjskim?

Rosja w ogóle jest przeciw organizowaniu takich spotkań jak Światowy Kongres Narodu Czeczeńskiego. Dlatego, że odbywają się one poza jej kontrolą i burzą pozory stabilizacji na Kaukazie. Tymczasem władze rosyjskie chcą zachować kontrolę nad Czeczenią i rządzić za pośrednictwem swojego namiestnika Ramzana Kadyrowa. Jeśli zaś chodzi o kwestię ekstradycji Zakajewa to budzi to tylko śmiech, ponieważ polityk ten był oficjalnym przedstawicielem niezawisłego rządu czeczeńskiego w negocjacjach z Rosjanami. Są zdjęcia, na których Zakajew rozmawia z rosyjskimi politykami. Ale potem się okazało, że Rosjanom żadne negocjacje nie są potrzebne i że załatwią sprawę Czeczenii siłowo. Dlatego ogłoszono Zakajewa „terrorystą”. Z tej przyczyny stawał nawet przed sądami w Danii i Wielkiej Brytanii, lecz nigdy nie udało się udowodnić mu winy. Ale rosyjskim politykom to nie wystarczy. Oni nie wierzą w praworządność. Wytłumaczyć im, że sądy w Europie są niezależne od władzy politycznej nie sposób, ponieważ w Rosji jest inaczej.

Skąd zatem lęk wobec działających w diasporze opozycyjnych ośrodków czeczeńskich?

To obawy o charakterze politycznym – że pojawi się jakaś realna alternatywa dla obecnego status quo.

Ale bezpieczeństwo i terytorialna integralność Federacji Rosyjskiej wydają się nie zagrożone. Nie ma chyba dzisiaj siły, która byłaby zdolna wywalczyć dla Czeczenii niepodległość…

Diaspora czeczeńska rzeczywiście jest rozdrobniona i dlatego organizowane są takie spotkania jak w Polsce. Około sto tysięcy Czeczenów mieszka na uchodźstwie, co już stanowi sporą potencjalną siłę. Poza tym proszę nie zapominać, że Rosjanie zdają sobie sprawę z tego, iż sytuacja w Czeczenii nie jest stabilna i trwała. Tam stacjonują wojska rosyjskie. Ale wystarczy, że ich zabraknie, że się zakończy bezpośrednia okupacja rosyjska, i może się wszystko gwałtownie zmienić. Zwłaszcza jeśli opozycji czeczeńskiej uda się skonsolidować.

Ale opozycja chce niepodległości. Na to Rosja się nie zgodzi, tak więc może dojść do kolejnej krwawej eskalacji konfliktu. Czy do czegoś takiego dążą czeczeńscy opozycjoniści?

Oczywiście, że nie. Pan przedstawia statyczny obraz sytuacji. Tymczasem trzeba brać pod uwagę dynamikę zdarzeń. A w takim razie możemy przewidywać pogłębienie się kryzysu w Rosji. Polityczne centrum będzie słabnąć. I siły peryferyjne będą się coraz bardziej uniezależniać. To dotyczy nie tylko Czeczenii bądź Tatarstanu, ale czysto rosyjskich prowincji. Obecna sytuacja jest nienormalna. Centralizacja polityczna i gospodarcza na tak ogromnym obszarze, jaki stanowi dzisiejsze państwo rosyjskie, nie może się udać. To jest źródło wielowiekowej niestabilności Rosji. Jakikolwiek kryzys doprowadzał do rozpadu kraju. Tak było i w roku 1917, i w 1991. Dlatego mogą zajść okoliczności, w których Czeczenia uzyska niepodległość bez wojny.

Z pańskich słów wynika, że niepodległość Czeczenii leży w interesie samej Rosji…

Dokładnie. Zawsze tak uważałem. Nawet Sołżenicyn, z którym dzieliły mnie pewne kwestie, był w latach 90. zwolennikiem odłączenia się narodów Kaukazu od Rosji. Upatrywał on w nich bowiem zbędną, obciążającą Rosję pozostałość imperialnej przeszłości. Z kolei moje środowisko zawsze popierało ruchy małych narodów dążących do autonomii lub pełnej niepodległości. Dlatego, że rozumieliśmy, iż w interesie samej Rosji jest szeroka federalizacja narodów ją zamieszkujących. Tylko to daje stabilność. Bo stabilność dyktatury jest fikcją. A wiek XXI nie jest epoką pionowych struktur władzy – jak ujmuje to Putin – lecz partnerstwa i współpracy.

Pan się wybierał do Pułtuska, ale ostatecznie nie przyjechał. Co stanęło na przeszkodzie?

Niestety, w sierpniu tego roku skończyła się ważność mojego paszportu. Złożyłem wniosek o nowy dokument, jednak procedury urzędnicze trwają dłużej niż przypuszczałem, zresztą nie mam pewności, czy nie stało się tak w rezultacie nacisków rosyjskich. A obywatele brytyjscy nie mogą się poruszać po krajach Unii Europejskiej bez paszportu.

Rozmawiał: Filip Memches

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply