Nienawiść klasowa na Białorusi

W socjalistycznej Białorusi od zawsze nie doceniano zamożnych ludzi jako klasy społecznej. W kraju tym biznesmen do tej pory określany jest mianem “spekulanta”, który “wyzyskuje ludzi”, a wyższy urzędnik jeżdżący “mercedesem” – to “malwersant”.

Białorusini nie lubią afiszować się ze swoimi wysokimi dochodami: za każdy samochód droższy niż 15 tys. dolarów trzeba rozliczać się z podatku, podobnie z mieszkaniem. Jeśli przedsiębiorca oficjalnie płaci swoim pracownikom niewielką pensję, to nie uniknie on kontroli podatkowej, na której będzie musiał spróbować wyjaśnić kompetentnym organom, dlaczego nie może płacić pracownikom więcej. W przypadku, kiedy argumenty okażą się nie wystarczająco przekonujące dla urzędników, biznesmen zostanie ukarany grzywną. Tak było już od wielu lat. Ludzie przyzwyczaili się i przyjmują to za pewnik.

Jednak kryzys ekonomiczny w kraju doprowadził do tego, że bogatych zaczęto gnębić na wielką skalę. Właściciel nowego samochodu klasy premium automatycznie staje się “wrogiem narodu”.

Kiedy właściciel Porsche Cayenne przypadkowo potrącił trzecioklasistkę w pobliżu szkoły w Mińsku, popularna opozycyjna gazeta krajowa zamieściła nagłówek “Czy etycznie jest jeździć Porsche Cayenne”?… Zarówno dziennikarze, jak i świadkowie tego strasznego wydarzenia, które wstrząsnęło Mińskiem, pomijają już fakt, że kierowca, który przyjechał do tej szkoły na zebranie, nie próbował uciekać, a wyskoczył z samochodu, krzyczał, płakał, próbował natychmiast dodzwonić się na pogotowie i policję. Białoruski naród pozbawił go człowieczeństwa.

Na wszystkich forach ByNet i we wszystkich gazetach przestępcę (a on, podobnie jak setki innych właścicieli samochodów, których dzieci uczęszczają do tej szkoły, wjechał na dziedziniec szkoły mimo znaku zakazu) okrutnie potępiono. Ktoś powiedział, że jeździ po dziedzińcu szkoły “ostrożnie” – chociaż łamiąc przepisy ruchu drogowego. Ktoś zauważył, że nieszczęsny rodzic mieszka niedaleko od szkoły, i na zebranie mógł przyjść piechotą. Ktoś inny zdecydował, że kierowcy należy zabrać jego Porsche, a jako karę powinno się go potrącić jeepem. W państwie, gdzie przeciętny obywatel zarabia 200-300 dol. miesięcznie, wożenie się Cayenne – to niemal przestępstwo. Nie spodziewajmy się zrozumienia.

Z jednakowym zapałem nieetycznych właścicieli drogich zagranicznych samochodów potępiają gazety państwowe, policja i społeczeństwo. Dzieci, które przynoszą do szkoły “iPhone”, częściej od pozostałych krytykują nauczycieli. Z ich powodu zwiększone jest zapotrzebowanie na zebrania rodziców. I to mimo tego, że w białoruskich szkołach nie przyjmuje się łapówek za “czyste” świadectwo.

Nawet policjanci gardzą kierowcami prestiżowych aut. Łapówek nie przyjmują ani od kierowców “Łady”, ani od właścicieli “Porsche”, ale jeśli tym pierwszym wypisują minimalne mandaty, to tym drugim – tylko możliwie najwyższe. Po incydencie ze śmiercią trzecioklasisty w Mińsku w białoruskich gazetach zaczęły pojawiać się nagłówki, takie jak: “Normalnie ludzie nie jeżdżą samochodem droższym niż 20 tys. dolarów”. Opinia ta jest stereotypowa dla Białorusi. Na białoruskich forach internauci w pełni poważnie twierdzą, że człowiek jeżdżący “Żiguli” po prostu nie jest w stanie spowodować żadnego wypadku z powodu nieuwagi.

Masowa histeria osiągnęła taki poziom, że jedna z popularnych opozycyjnych stron internetowych wiadomość potrąceniu pieszego w Brześciu podała z nagłówkiem: “Kretyn w Lexusie potrącił uczennicę na przejściu dla pieszych”. Banalna historia: 20-letni mieszkaniec Brześcia przy skręcie w lewo potrącił na pasach przechodząca przez ulicę uczennicę 6-tej klasy jednej z miejscowych szkół. Dziewczynka doznała urazu głowy i zamkniętego złamania lewego ramienia. Na forach natychmiast pojawiły się opinie, że właścicielom luksusowych samochodów należy odbierać majątek za łamanie przepisów drogowych. Policja jednogłośnie stwierdziła: chłopak był już wcześniej kilkakrotnie karany za przekroczenie prędkości.

Być w Białorusi „innym niż wszyscy” – oznacza, skazywać się na wieczną samotność i utrzymywanie kontaktów w podobnym środowisku. Biedne dzieci nie przyjaźnią się z bogatymi, dlatego że nie chcą tego te biedne. Kto nie wierzy, może pójść do białoruskiego hipermarketu i napełnić wózek drogimi produktami – surowo-wędzoną kiełbasą, importowanym alkoholem, kawiorem i czerwonymi rybami. Doświadczenie pokazuje, że tacy ludzie spotykają się z chamstwem skierowanym w nich już przy drugiej-trzeciej wizycie w tym sklepie. Jeśli na Białorusi możesz sobie pozwolić na takie produkty – znaczy, że jesteś albo „złodziejem”, albo „łapówkarzem”, albo „dzieckiem wysokiego urzędnika”.

Prawdopodobnie z tego powodu na Białorusi praktycznie nie sprzedaje się towarów klasy premium, a pojedyncze sklepy sprzedające jeansy za 500 dolarów, zazwyczaj są puste. Przez cały dzień odwiedza je nie więcej niż kilkanaście osób.

Nie sposób nie wspomnieć historii o tym, jak 25-letnia kierowniczka działu marketingu w jednej z firm w Mińsku skarżyła się w niewielkim artykule w Internecie, że ciężko jej przeżyć w wynajmowanym mieszkaniu za 500 dolarów miesięcznie. Prawie połowę wypłaty dziewczyna przeznacza na czynsz, a pozostałe pieniądze nie wystarczają ani na kawiarnie ani na manicure. Dziewczyna nie spotkała się ze współczuciem internautów – otrzymała około tysiąca odpowiedzi w stylu: „Ja mam 300 dolarów i to mi wystarcza” albo „Trzeba Was prostytutki posadzić w więzieniu”. Na Białorusi po prostu jest nieprzyzwoicie publicznie przyznać się, że zarabia się więcej niż 300 dolarów miesięcznie. W tym kraju bycie biednym – to już nie wstyd. Wstyd – być bogatym.

Maksim Szweic

źródło: rosbalt.ru

tłumaczenie: Magdalena Żmuda-Trzebiatowska

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply