Nielegalny pomnik UPA w Hruszowicach

Podczas gdy Parlament RP zdecydowanie potępił masowe zbrodnie UPA na niewinnej polskiej (i nie tylko polskiej) ludności wiejskiej Wołynia i południowo-wschodnich kresów II Rzeczypospolitej, to polskie władze zupełnie ignorują fakt, że na terytorium naszego państwa już od 19 lat stoi pomnik sławiący bohaterstwo tej nazistowskiej formacji zbrojnej.

Pomnik ku czci UPA na cmentarzu komunalnym w Hruszowicach stanął w październiku 1994 roku z inicjatywy byłych upowców z Polski i Ukrainy. Gotowe fragmenty kamienne i tablice z brązu zostały przywiezione ze Lwowa, a postawił je na zbudowanym przez siebie cokole mieszkaniec Hruszowic, były członek UPA (nie żyjący już p. Kiwera).

Pomnik w kształcie łuku chwały (z godłem Ukrainy w centrum) jest czysto symboliczny, bo nie kryje żadnego pochówku bojowników UPA. Świadczą o tym choćby umieszczone u podnóża postumentu tablice upamiętniające cztery „kurenie”, które od 1944 roku siały terror i stopniowo „oczyszczały” z Polaków południowo-wschodnie tereny powojennej Polski, nazywane przez ukraińskich nacjonalistów „Zakierzonnią”.

Wedle umowy zawartej przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ze Związkiem Ukraińców w Polsce w celu legalizacji postawionych poza prawem pomników na mogiłach upowców, tablice wychwalające „bohaterstwo UPA” muszą zostać zastąpione napisem: „polegli za wolną Ukrainę”. Poprzedni sekretarz Rady, ś.p. Andrzej Przewoźnik, parokrotnie przyznawał w udzielanych mi wywiadach prasowych, że jednak pomnik UPA w Hruszowicach nie może zostać zalegalizowany i musi zostać rozebrany, ponieważ jest upamiętnieniem symbolicznym i wobec tego nie podlega owej umowie, która zresztą i tak nie została przez stronę ukraińską w pełni zrealizowana.

Podczas gdy poprzednik prof. Andrzeja Kunerta nie mógł lub nie zdążył doprowadzić do rozebrania pomnika w Hruszowicach, to obecny sekretarz generalny tej rządowej instytucji nie wykazuje nawet czysto słownych intencji likwidacji tego nielegalnego pomnika, urągającego naszej bolesnej narodowej pamięci o ponad stu tysiącach męczeńsko zgładzonych Polakach. No i co roku ukraińscy nacjonaliści ze Lwowa (a także z pobliskiego Chotyńca) pielgrzymują do Hruszowic z młodzieżą, aby pokazać jej, że nawet w Polsce czci się bohaterskich bojowników UPA.

Ostatnio Senat RP (a parę lat wcześniej Sejm) przyjął kompromisową zresztą uchwałę potępiającą OUN-UPA za „czystkę etniczną noszącą znamiona ludobójstwa”. Senatorzy stwierdzili, że o takiej kwalifikacji historyczno-prawnej świadczy „zorganizowany i masowy charakter zbrodni UPA oraz towarzyszące im okrucieństwo”, oraz że według szacunków IPN, była to zbrodnia na ok. 100 tysiącach Polaków: mężczyznach, kobietach, dzieciach i starcach. Polska prasa pisała, że „W ocenie MSZ, nikt w Polsce nie ma wątpliwości co do tego, że działalność UPA miała zbrodniczy charakter”.

W tej sytuacji można zastanawiać się: czy akceptując istnienie na terytorium RP pomnika sławiącego bohaterstwo UPA, polskie władze wykonawcze bojkotują stanowisko władz ustawodawczych? Szef (w randze ministra) Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie, reprezentujący, bądź co bądź, Rząd RP, ewidentnie boi się urazić zwolenników neonazistowskiej partii „Swoboda” na Ukrainie. Tyle tylko, że „Swoboda” i tak czuje się obrażona stanowiskiem polskiego Parlamentu, zupełnie nie doceniając troski Platformy Obywatelskiej i polskiego rządu o dobre samopoczucie ukraińskich nacjonalistów. A i władze państwowe Ukrainy nie wydają się cenić tej szczególnej powściągliwości ROPWiM. Wszak na terytorium Polski uzyskali pozwolenie na upamiętnienie ofiar bodaj wszystkich przypadków akcji odwetowych polskiego podziemia, a na szukanie nieoznaczonych mogił i wznoszenie upamiętnień ofiar czystki etnicznej na terytorium Ukrainy zezwalają w tak wolnym tempie, że i 200 lat nie wystarczy na pełną realizację tej naszej moralnej powinności.

Jak wiadomo, wołyński lider „Swobody” potępił uchwałę Senatu RP i zapowiedział uliczne protesty przeciwko (ogłoszonej w ostatnim momencie) obecności prezydenta Komorowskiego w katedrze rzymskokatolickiej w Łucku na uroczystości upamiętniającej 70-tą rocznicę zbrodni wołyńskiej. Mimo to, akceptacja faktów nie powinna ustępować iluzji co do domniemanych dobrodziejstw „politycznej poprawności”? Wszak jedynie na obiektywnej prawdzie zbudować można jakże potrzebne i pożądane, ale rzeczywiste i trwałe polsko-ukraińskie pojednanie.

Jacek Borzęcki

Źródło: Kurier Galicyjski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply