Nie powtórzyć Czeczenii

Sytuacja w Tatarstanie od dawna przyciąga uwagę kaukaskich radykałów. Ich lider Doku Umarow otwarcie wzywa swoich stronników do wyjazdu to Tatarstanu i innych regionów Powołża, aby organizować tam radykalnie islamski ruch i rozpocząć dżihad.

Lipcowy, podwójny atak terrorystyczny w Kazaniu – zamach na muftiego Tatarstanu Ildusa Fajzowa i zabójstwo czołowego teologa i ideologa „tradycyjnego” hanafickiego islamu Waliułły Jakoubowa – pozostawił po sobie szereg pytań, na które odpowiedzi pozostają nieznane. Reakcja władz na atak – adekwatna i rozumna albo niespokojna i „nerwowa” – wpłynie na sytuację w muzułmańskich regionach kraju, wliczając Powołże i Kaukaz, a w konsekwencji i na atmosferę w całym kraju.

Powstaje pytanie: co takiego właściwie wydarzyło się w lipcu tego roku? Próba sprowadzenia wszystkiego do wyłącznie komercyjnych wyjaśnień, związanych z dochodami osiąganymi z pielgrzymek muzułman do Mekki nie wytrzymuje krytyki. Takie wyjaśnienie bez wątpienia uprościłoby sytuację dla tatarstańskich polityków, ale od początku mało kto w nie wierzył. Druga wersja wygląda prawdopodobniej, ale stawia ona w złym świetle tatarstański establishment i lojalne wobec niego muzułmańskie duchowieństwo. Wersja ta mówi o tym, że atak był zorganizowany przez miejscowych wahabitów-salafitów-fundamentalistów-islamistów – w kontekście sytuacji jaka zaistniała w społeczności rosyjskich muzułman, między nimi nie ma zasadniczej różnicy.

Trzeba zaznaczyć, że jakby ich nie nazywać, wszyscy oni sprzeciwiają się tak zwanemu tradycyjnemu tatarstańskiemu islamowi. Podział islamu na tradycyjny i nietradycyjny ma miejsce i w Tatarstanie i na Kaukazie Północnym i w Azji Centralnej (i w świecie muzułmańskim w ogóle) i oba typy islamu znajdują się w permanentnym konflikcie, który sprowadza się do nieustannych starć między zwalczającymi się stronami.

Walka ta jest nie tylko walką religijną, ale także ideologiczną i polityczną. To starcie o wpływy na umysły muzułman, o kontrolę nad meczetami, instytucjami religijnymi i uniwersytetami, a koniec końców – o społeczeństwo.

Czego konkretnie chcą w Tatarstanie miejscowi wahabici (będę nazywać islamskich opozycjonistów tak, jak najczęściej ich nazywają dziennikarze i politycy)? Po pierwsze, udowodnić swoją przewagę nad tradycyjnym islamem, który jest mniej wymagający pod względem przestrzegania praw szariatu, a także udowodnić przewagę nad duchowieństwem, które jest zbyt lojalne wobec władzy i zajmuje otwarcie konformistyczną postawę. Po drugie, wahabici chcą być uczestnikami światowego pochodu radykalnego islamu, za część którego sami się uważają. Po trzecie, oni walczą o możliwość życia zgodnie z islamskim wzorcem, według prawa szariatu, a jeśli to niemożliwe, to o wyjście ze składu Federacji Rosyjskiej i stworzenie swego własnego islamskiego państwa.

Ta ostatnia okoliczność zbliża „wahabitów’ do radykalnego nacjonalizmu, który w Tatarstanie dał o sobie znać jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, ale nie sformował się w szerszy i wpływowy nurt. Uważa się, że i obecnie narodowi separatyści nie mają żadnych szans na przekształcenie się w masowy ruch, jednak ich współdziałanie z „wahabitami” przyciągnie do nich niepotrzebną uwagę.

Ilu jest w Tatarstanie zwolenników „wahabitów” nie wie nikt. Jedni mówią, że wszystkich ich jest nie więcej niż kilkudziesięciu, inni – że kilkuset. Mówi się i o 3 tysiącach ludzi. Jeśli sądzić po doświadczeniach z Kaukazu Północnego, to dokładne określenie ich liczby jest praktycznie niemożliwe. Za to oczywiste jest co innego: podzielający „wahabickie” przekonania imamowie służą i głoszą swoje poglądy w co najmniej dziesiątkach z tysięcy tatarstańskich meczetów, w tym i w największych miastach republiki: w Kazaniu, Nabierieżnych Czełnach, Zielonogorsku i innych. I są słuchani, ponieważ w ich wytrawnym nauczaniu – a setki młodych Tatarów zdobyło wykształcenie w islamskich uniwersytetach krajów arabskich i Turcji – religijne pouczenia powiązane są z wezwaniami do wprowadzenia w Rosji (i to nie tylko w tej muzułmańskiej) tak pożądanej sprawiedliwości społecznej i uczciwej władzy.

Szczególną popularnością „wahabici” cieszą się wśród młodzieży, której część jest rozczarowana tradycyjnym islamem, niemrawo oferowanym przez oficjalne duchowieństwo.

W ciągu ostatnich lat nasiliły się kontakty tatarskich radykałów z ich ideowymi krewnymi na Kaukazie Północnym i w Azji Centralnej. Migranci z tego regionu, szczególnie z Czeczenii, przyjeżdżają do republiki i w ogóle na Powołże, osiedlają się tam, zawierają biznesowe i religijne kontakty, sprzyjają wzrostowi religijności w środowisku miejscowych muzułman. Niektórzy imamowie Powołża opowiadają, że w czasie ogólnej piątkowej modlitwy więcej niż połowę jej uczestników stanowią wychodźcy z Kaukazu Północnego.

Sytuacja w Tatarstanie od dawna przyciąga uwagę kaukaskich radykałów. Ich lider Doku Umarow otwarcie wzywa swoich stronników do wyjazdu to Tatarstanu i innych regionów Powołża, aby organizować tam radykalnie islamski (a nawet powstańczy) ruch i rozpocząć dżihad. Jeszcze w 2006 roku Umarow ogłosił stworzenie wilajetu (administracyjnej jednostki tzw. emiratu islamskiego) Idel-Ural.

Z Azji Centralnej, szczególnie z Uzbekistanu, w region przenikają członkowie radykalnej organizacji „Hizb ut-Tahrir al-Islami” – HTI („Partii Wyzwolenia Islamskiego”), którą tworzą międzynarodowe jaczejki z udziałem miejscowych muzułman. Zwolennicy HTI ograniczają się do propagandy i rozprowadzania literatury religijnej, jednak ich wpływy, chociaż powoli, to jednak rosną. Świadectwem tego jest ich uczestnictwo w akcjach sprzeciwu wobec muftiego Tatarstanu. Na przednich szybach wielu samochodów, którymi zjeżdżali się do głównego kazańskiego meczetu Kul Szarif przeciwnicy muftiego Ildusa Fajzowa widniał emblemat HTI.

Aktywności islamskich radykałów w Tatarstanie nie można wyolbrzymiać, ale nie wolno jej też ignorować, jak to czasami czynią władze republiki. Tak, większość Tatarów pozostaje zwolennikami tradycyjnego islamu, a aktywność wahabitów ich nawet drażni.

Z drugiej strony, nie wolno lekceważyć faktu, że tendencja do radykalizacji islamu w Tatarstanie ma miejsce, przy czym szczególnie wśród młodzieży. Rośnie też wpływ radykałów z zewnątrz.

Niedawny atak terrorystyczny „postawił krzyżyk” na iluzji, że Tatarstanowi w odróżnieniu od Kaukazu Północnego uda się uniknąć radykalizacji postaw religijnych. Do tego islam w Tatarstanie, tak jak w całym świecie, pozostaje w nieodłącznym związku z polityką, co bardzo zaostrza sytuację w republice.

Czy uda się władzy – miejscowej i federalnej – uniknąć rozrostu konfliktu, pokaże czas. Na Kaukazie Północny zrobić się tego nie udało…

Aleksiej Małaszenko

Autor jest członkiem rady naukowej Moskiewskiego Centrum Carnegie.

Źródło: Gazeta.ru, tłum. KRESY.PL

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply