Najwyższy lot

Z opowiadań Ossendowskiego wynika, że już w okresie II Rzeczypospolitej bezimienne mogiły młodych bohaterów porastały ziołem lub zbożem, chyliły się ku ziemi postawione na nich drewniane krzyże. Jedynym trwałym pomnikiem były napisane przez niego opowiadania.

Przywracanie pamięci o twórczości Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego nie jest zadaniem łatwym. Pisarz ten był postacią niezwykle oryginalną, barwną, mającą burzliwe życie. Znano go jako futurologa, dziennikarza, podróżnika globtrotera, wykładowcę wielu wyższych uczelni. W pewnym okresie swego życia był także rewolucjonistą, ale zdecydowanym przeciwnikiem bolszewizmu. Znał biegle osiem języków, w tym tak egzotyczne jak chiński i mongolski. Był w międzywojniu drugim po Sienkiewiczu autorem polskim, mającym największą liczbę przekładów dzieł na języki obce. W okresie PRL został skazany na publiczne zapomnienie, z powodu swojej demaskatorskiej treści książki pt. „Lenin”, ukazującej azjatyckie korzenie rewolucji bolszewickiej i jej wodza. W latach 1944 -1945 w Polsce funkcjonariusze NKWD poszukiwali egzemplarzy tego dzieła nawet w zbiorach prywatnych i kto nie ukrył ich wcześniej, miał poważne kłopoty. Wielu polskich bibliofili pojechało przez nią na „białe niedźwiedzie”…

„Najwyższy lot” to zbiór opowiadań, gdzie głównym spoiwem jest tło dziejących się wydarzeń – wojna polsko-bolszewicka 1920 roku i dążenia Polaków do utrzymania młodej jeszcze niepodległości. Spośród tak wielu żołnierzy, często małoletnich, walczących mężnie w obronie kraju, spośród rodaków, zdążających na wezwanie ojczyzny z dalekich stron, autor wybiera bohaterów swoich opowiadań. Ich losy są naznaczone tragizmem, krótkie życie – obarczone koniecznością wyboru pomiędzy domem i rodziną, a Polską i narodem, ziemskie drogi – nierzadko skazane na tułaczkę po bezkresach Syberii i Mongolii.

Gdy Antoni Ferdynand Ossendowski zajął się opisywaniem ich losów i wydał po raz pierwszy własnym sumptem niniejszy zbiór, jeden z krytyków literackich napisał, że nie ma on prawa przemawiania do społeczeństwa polskiego, ponieważ jest przybyszem z Sybiru, który ma mgliste pojęcie o tym, co działo się w Polsce podczas bolszewickiej ofensywy. Ossendowski ciężko to przeżył. W zbiorze swoich opowiadań nie ukrywa on trudnych chwil w czasie wojny z bolszewikami. W opowiadaniu zatytułowanym „Czarownik w opałach” pisze m.in. o trudnościach aprowizacyjnych:

„Kapitan Rokicki i porucznik Powała-Leszczyński sunęli na czele niewielkiego oddziału konnych strzelców…

Kapitan nie mógł ukryć troski na ogorzałej twarzy. Dostał rozkaz nabycia od chłopów owsa dla koni i prowiantów dla ludzi i to go dręczyło.

Nie było to łatwe do wykonania, bo Poleszucy, podjudzani przez bolszewików, hardo się trzymali, starannie ukrywając po lasach i bagnistych kępach wszelkie zapasy żywności.

– Bez strzelania się nie obejdzie… – mruknął, zwracając się do porucznika.

Powała wzruszył ramionami i spokojnie odparł:

– Tyle się strzelało już na tej wojnie, że postrzelamy sobie jeszcze trochę.

– Wiecie przecież, że dowództwo zaleca dobre stosunki z ludnością! – zawołał niecierpliwym głosem kapitan.

– Zaczniemy po dobremu – odpowiedział porucznik – a gdy już nic nie pomoże, sami weźmiemy, a pieniądze wójtowi za pazuchę włożymy.

– Wtedy zaczną strzelać!

– Jak oni zaczną, to my skończymy- uśmiechnął się Powała.

– Owies i prowiant musimy dostarczyć, bo w pułku głód…”

Ossendowski podkreśla też ogromną odwagę i zaangażowanie polskich żołnierzy walczących z bolszewikami. Pisze m.in.: „Gdy żołnierze powrócili, Bolek rzucił okiem na swoją kompanię. Mało z niej już pozostało. Później zmierzył okiem przestrzeń, dzielącą szańce od napierających bolszewików, którzy co kilka kroków padali na ziemię, kryjąc się przed celnymi strzałami Polaków.

Po chwili kulawy kapral wygramolił się z szańczyka i krzyknął:

– Chłopcy, za mną! Niech żyje Polska!

I pobiegł, kulejąc i opierając się na karabinie, aż porwał go, gdy bolszewicy byli tuż przed nim. Wiara pędziła obok kaprala, często wyprzedzając go i gęsto padając trupem.

– Bij! Za Polskę! – rozległy się ochrypłe głosy…

Później te głosy umilkły… Umilkły na zawsze…

Nikt już nie powrócił do swoich.”

Z opowiadań Ossendowskiego wynika, że już w okresie II Rzeczypospolitej bezimienne mogiły młodych bohaterów porastały ziołem lub zbożem, chyliły się ku ziemi postawione na nich drewniane krzyże. Jedynym trwałym pomnikiem były napisane przez niego opowiadania.

Marek A. Koprowski

Antoni Ferdynand Ossendowski, Najwyższy lot, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2011, s. 173

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply