Poprawka IPN do ustawy budżetowej ma uratować badania genetyczne ofiar terroru komunistycznego pogrzebanych na powązkowskiej Łączce. Posłowie muszą ją jednak przegłosować

W Sejmie odbyło się spotkanie prof. Krzysztofa Szwagrzyka i członków zespołu prowadzącego ekshumacje na powązkowskiej Łączce z posłami Parlamentarnego Zespołu Tradycji i Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Badacze zreferowali aktualną sytuację i problemy, z jakimi boryka się projekt. Chodzi oczywiście o aspekt finansowy.

Rozwinięcie Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów i badania nad ekshumowanymi szczątkami pochłaniają ogromne środki finansowe. Ale ta sprawa nie wygląda tak źle, jak pisały o tym media – usłyszeli posłowie. W październiku ustalono ostateczne ramy finansowania badań.

Na proces identyfikacji ofiar z Łączki z przyszłorocznego budżetu IPN ma zostać przesunięta kwota 1 mln zł do tzw. rezerwy celowej. W ten sposób mają zostać sfinansowane dalsze eksploracje na Łączce. Ekipa historyków i genetyków pracujących na Łączce poprosiła posłów, by w formie autopoprawki, którą zgłosi Instytut, zabezpieczyli środki na ten cel.

Badacze wyjaśnili też, skąd wzięły się kłopoty finansowe. Kiedy w 2011 r. podpisano porozumienie między Ministerstwem Sprawiedliwości, IPN i Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, wszystko było zabezpieczone, prace miały być i są do dziś prowadzone za pieniądze publiczne. Nie przewidziano jednak skokowego wzrostu kosztów. Problem pojawił się na etapie identyfikacji ekshumowanych ciał. – Te badania pochłaniają ogromne pieniądze. Mieliśmy świadomość, że nie mamy stworzonej konstrukcji finansowej stabilnej i długofalowej. Ministerstwo Sprawiedliwości finansuje profilowanie DNA rodzin zamordowanych. Część środków pochodziła też od IPN. Pojawiły się również wpłaty pieniężne od Banku Zachodniego WBK i osób prywatnych – wyjaśnia Marcin Stefaniak, dyrektor szczecińskiego oddziału IPN.

W ten sposób budżet na Łączkę powiększył się o wpłaty w wysokości od kilku złotych do kilkudziesięciu tysięcy. Warto też w tym miejscu wspomnieć o kwestach na cmentarzach w uroczystość Wszystkich Świętych. W Mielcu zebrano w ten sposób ponad 9 tys. złotych. W ocenie IPN, dodatkową wartością zbiórek publicznych jest poczucie społecznej identyfikacji z projektem ekshumacji. Instytut ma nadzieję, że za rok kwesty odbędą się na cmentarzach w całej Polsce.

Profesor Krzysztof Szwagrzyk zrelacjonował posłom stan prac poszukiwawczych ciał żołnierzy NSZ ze zgrupowania kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Po podstępnym aresztowaniu i przewiezieniu na miejsce kaźni stodołę z żołnierzami wysadzono w powietrze.

– Dla nas przełomowe były badania przeprowadzone w szambie w Łambinowicach. Dzisiaj wiadomo, że znaleźliśmy tam 25 mężczyzn. Wszyscy leżeli w tym szambie, ale żaden szkielet nie był w porządku anatomicznym – opowiadał prof. Szwagrzyk.

IPN ciągle jednak poszukuje szczątków ok. 200 osób z tego ugrupowania. Prace trwają w kilku miejscach, prowadzone są odwierty, badania za pomocą sond i wykrywaczy metali.

– W pobliżu tego szamba odnaleźliśmy fragmenty ryngrafów, medaliki, guziki. Wszystko to potwierdza, że na miejscu wymordowano ludzi, których poszukujemy. Znaleźliśmy też dwa fragmenty zapalników min, za pomocą których budynek wraz z żołnierzami został wysadzony w powietrze – tłumaczył profesor.

Profesor Krzysztof Szwagrzyk mówił też o badaniach obok budynku więzienia NKWD i UB przy ul. Strzeleckiej na warszawskiej Pradze. Prawdopodobnie tam także są pogrzebane szczątki ofiar komunistycznych represji. Z kolei w Kępnie poszukiwania związane były z odnalezieniem ośmiu osób zamordowanych w 1945 roku. W Wejherowie pod garażami, na których stoją samochody, również leży kilkadziesiąt ciał osób zamordowanych przez UB. W Sieradzu badania prowadzono tuż za budynkiem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa, w Warszawie na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej.

– Każdy wie, że w latach 1946-1948 chowano tam ofiary systemu komunistycznego, ale nie potrafimy określić, jaki to jest obszar. Musimy jeszcze przebadać wolne miejsca, jakie na tej nekropolii się znajdują – mówił prof. Szwagrzyk.

W Gdańsku na cmentarzu garnizonowym ekipa archeologów poszukuje Danuty Siedzikówny „Inki”. Profesor Szwagrzyk wskazał nawet miejsce, w którym należy szukać jej szczątków. – Jesteśmy blisko, mam nadzieję, że nasze działania zaowocują w przyszłym roku pracami ziemnymi – wyjaśniał.

Udane poszukiwania IPN prowadzi też w Białymstoku. Ze względu na liczbę dokonanych egzekucji i możliwość szczególnego upamiętnienia ofiar terroru władze zdecydowały, by zwłoki więźniów pochować tuż przy więzieniu.

– Odnaleźliśmy szczątki ludzi przy wieżyczce strażniczej. Ich ułożenie świadczy o dramatycznych okolicznościach, w jakich się tam znalazły. Zostali wrzuceni do dołów, być może jest tam nawet 200 osób – wskazywał prof. Szwagrzyk.

Natomiast jeśli chodzi o ofiary obławy augustowskiej, to wciąż nie wiadomo, gdzie spoczywają. Mowa tu o blisko 600 osobach zaginionych, porwanych i zamordowanych przez NKWD. IPN chce jednak już teraz zabezpieczyć materiał genetyczny ich krewnych. – Być może posłużą one do identyfikacji ofiar za kilka, a nawet za 20 lat. Jednak będzie on już zabezpieczony – tłumaczył prof. Szwagrzyk.

Historyk mówił również o pracach, jakie w tym roku jego ekipa prowadziła na Łączce. W trakcie drugiego etapu badań udało się odnaleźć 84 więźniów. Poinformował też o trudnościach, z jakimi będzie musiała się zmierzyć jego ekipa w chwili, gdy rozpocznie się trzeci etap prac ekshumacyjnych. Chodzi o przeszukanie miejsca pod obecnie istniejącymi nagrobkami. – Prawdopodobnie przy kopaniu współczesnych grobów zostały one już znalezione i sprofanowane. Ci, którzy je odnaleźli przy kopaniu grobów w latach 80., potraktowali je po prostu jako przeszkodę – zaznaczył.

O aspekcie medycznym poszukiwań na Powązkach opowiadał dr Andrzej Ossowski z Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów, które zabezpiecza Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie. Tam powstaje również jeden z największych „biobanków” w Europie. – To badania, które będą trwały kilkadziesiąt lat. Podczas wszystkich prac prowadzonych nie tylko przez zespół. Zbierane są przy okazji dane historyczne na temat zamordowanych – wskazał genetyk. Jak się okazuje, bliscy ofiar często posiadają zdjęcia, dokumenty i informacje, których dotąd nie znali historycy.

Maciej Walaszczyk

“Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply