Ostatnie wybory parlamentarne na Litwie i Ukrainie uwypukliły paradoksalną sytuację polskiej mniejszości w tych krajach. Polacy sytuują się tam bowiem między dwoma blokami politycznymi: prorosyjskimi postkomunistami i formacjami zdystansowanymi wobec Rosji, lecz także nieprzychylnie nastawionymi wobec mniejszości polskiej.

Rosja pod rządami Władimira Putina prowadzi politykę prowadzącą do odbudowy imperium oraz rozszerzenia swojej strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Ekspansja ta dokonuje się dziś głównie dzięki uzależnieniu energetycznemu, a nie podbojom militarnym, choć – jak pokazuje przykład Gruzji – Moskwa, jeśli uzna za konieczne, może użyć także siły wojskowej.Znacznie więcej Kreml jest jednak w stanie uzyskać, wykorzystując polityczne formacje prorosyjskie w sąsiednich państwach.

Przeciw Rosji, ale nie z Polakami

Ostatnie wybory na Ukrainie i na Litwie były w sferze geopolitycznej starciem dwóch wizji: prozachodniej i prorosyjskiej.W interesie Polski leżało zwycięstwo tych sił, które opowiadają się za integracją ze strukturami europejskimi i niezależnością wobec Moskwy.Problem polega jednak na tym, że zazwyczaj są to formacje nie tylko zdystansowane wobec Rosji, lecz także nieprzychylnie nastawione wobec mniejszości polskiej w tych krajach.

Przykładem takiej postawy mogą być ugrupowania konserwatywno-narodowe na Litwie. Z jednej strony traktowały one Warszawę jako strategicznego sprzymierzeńca na arenie międzynarodowej i dążyły do zawarcia z Polską paktu energetycznego, który zapewniłby naszym krajom gazową i naftową niezależność od Moskwy. Z drugiej jednak strony te same formacje prowadziły politykę dyskryminacji wobec mniejszości polskiej.Przejawem tego były np. niesprawiedliwa reprywatyzacja na Wileńszczyźnie, ustawa oświatowa upośledzająca polskie szkolnictwo czy prawo zakazujące oficjalnej pisowni polskich imion i nazwisk.

Na Ukrainie z kolei hasła wzywające do zachowania niezależności wobec Rosji oraz zbliżenia z Polską i Europą głosił obóz pomarańczowej rewolucji. Zarazem jednak w tych samych szeregach odnajdowali się nacjonaliści, którzy negowali fakt ludobójstwa na Wołyniu oraz gloryfikowali nieprzychylną wobec Polaków tradycję OUN i UPA. Niedawne wybory na Ukrainie przyniosły jakościową zmianę sytuacji, bowiem po raz pierwszy do parlamentu w Kijowie dostała się partia skrajnie nacjonalistyczna – Swoboda pod wodzą Ołeha Tiahnyboka. Uzyskała ona ponad 10 proc. głosów.To właśnie jego ugrupowanie próbowało w 2009 i 2010 r. zapobiec uroczystościom rocznicowym upamiętniającym mord dokonany na polskiej ludności w Hucie Pieniackiej.Dziś Swoboda – wraz z innymi partiami: Batkiwszczyną Julii Tymoszenko i Udarem Witalija Kliczki – tworzy zjednoczoną opozycję sprzeciwiającą się prorosyjskim rządom Wiktora Janukowycza.

Za Rosją, ale czy z Polakami?

Na przeciwległym biegunie sceny politycznej sytuują się formacje, które wzywają do zacieśnienia współpracy gospodarczej i politycznej z Rosją. Na Litwie jest to Partia Pracy kierowana przez rosyjskiego milionera i zaufanego człowieka Gazpromu Wiktora Uspaskicha oraz Porządek i Sprawiedliwość na czele z Rolandasem Paksasem – byłym prezydentem Litwy, odwołanym z tego stanowiska za bezprawne nadanie obywatelstwa pewnemu biznesmenowi rosyjskiemu oraz ujawnienie mu poufnych informacji o toczącym się w jego sprawie śledztwie.

Na Ukrainie jest to z kolei Partia Regionów urzędującego prezydenta Wiktora Janukowycza. Ekipa ta prowadzi bardzo spolegliwą wobec Moskwy politykę, np. wydała zezwolenie na stacjonowanie wojsk rosyjskich na Krymie do 2042 r. oraz uznała za zgodne z prawem werbowanie przez rosyjskie służby specjalne obywateli Ukrainy.Polityka Janukowycza wpycha Kijów w objęcia Rosji, nie jest więc korzystna z punktu widzenia polskiej racji stanu.

Zarazem jednak ta sama Partia Regionów, podobnie jak wielu Polaków, jest mocno krytyczna wobec ukraińskiego nacjonalizmu. W sprawie OUN i UPA postkomunistyczni politycy prorosyjscy z Donbasu oraz przedstawiciele partii prawicowych z Warszawy mówią to samo. Jest to dla nich tradycja odpowiedzialna za ludobójstwo.

Kwadratura koła?

Ta niezwykle skomplikowana układanka polityczna we wspomnianych krajach stawia w trudnej sytuacji Polaków żyjących na Litwie i Ukrainie.Przez lata czuli się oni zakładnikami polityki zagranicznej Warszawy, która poświęcała ich interesy w imię zachowania dobrych stosunków z Wilnem i Kijowem. Teraz w obliczu zmieniających się priorytetów polskiej dyplomacji muszą dokonywać nowych wyborów.

Jako przykład może służyć Akcja Wyborcza Polaków na Litwie (AWPL), która w październikowych wyborach do sejmu w Wilnie wprowadziła ośmiu posłów. Wszystko wskazuje na to, że partia ta wejdzie w skład lewicowego i prorosyjskiego gabinetu, w którym otrzyma jeden ministerialny fotel.Nasi rodacy na Wileńszczyźnie liczą na to, że dzięki wejściu do koalicji rządowej zdołają zmienić ustawę oświatową oraz przeforsować swoje stanowisko w sprawie pisowni imion i nazwisk.

Pozostaje jednak pytanie: czy polityka prowadząca do poszerzania wpływów Rosji w Europie Środkowo-Wschodniej jest zgodna z interesem Polaków i innych narodów naszej części kontynentu? Ten problem odsyła nas do dylematu, którego nie potrafiła rozwiązać dyplomacja III RP: czy da się zbudować środkowoeuropejski sojusz państw położonych między Rosją a Niemcami, skoro istnieją wśród nich wciąż żywe historyczne antagonizmy?

Tożsamość narodowa Litwinów oraz Ukraińców w XIX i XX w. kształtowała się w dużej mierze w opozycji wobec tradycji polskiej. Okazuje się, że jest to dziś tak silny element narodowej samoświadomości dla wielu grup w tych krajach, że jest w stanie przesłonić ich własny interes oraz rację stanu. Nie jest to zresztą specyfika wyłącznie polskiej mniejszości. Podobne problemy mają Węgrzy, którzy nie mogą stworzyć szerszego sojuszu regionalnego ze względu na historyczne konflikty ze swoimi sąsiadami: Słowakami i Rumunami.

Taka sytuacja najbardziej odpowiada oczywiście Rosji, która od dawna z powodzeniem stosuje zasadę „dziel i rządź”. Skonfliktowana ze sobą Europa Środkowo-Wschodnia jest znacznie łatwiejszym obiektem wpływu FR niż wspólny sojusz naszych państw.

Grzegorz Górny

“Gazeta Polska Codziennie” / Niezalezna.pl

[link=http://niezalezna.pl/35067-miedzy-nacjonalistami-postkomunistami]

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply