Łukaszenka widzi w Zachodzie przede wszystkim wroga. Szuka więc alternatywy nie tam, gdzie trzeba: w Wenezueli, Iranie, Chinach, Wietnamie.

Po tym, jak prezydentem Rosji został Putin, stosunki rosyjsko-białoruskie uległy pogorszeniu. Było wyraźnie widać, że Putin nie lubi Łukaszenki i tak jest do dziś. Gdy z kolei prezydenturę Rosji objął Miedwiediew, Łukaszenka zaczął na wszelkie sposoby ubiegać się o jego względy, ignorując w jakiś sposób Putina. To się niezbyt udało. Rosja bowiem staje się państwem coraz bardziej pragmatycznym.

To nie oznacza bynajmniej, że Łukaszenko za korzystniejszą dla siebie opcję uważa liberalizację Rosji. Gdyby bowiem w tym kraju zaczął rządzić jakiś naprawdę liberalny polityk, to zwracałby uwagę na kwestie gospodarcze. Wtedy Rosja przeszłaby w stosunkach ekonomicznych z Białorusią na mechanizmy wolnorynkowe. I to by było dla Białorusi katastrofą. Dlatego korzystniejszy jest dla Łukaszenki przywódca rosyjski o ambicjach mocarstwowych, który traktuje Białoruś jako strefę wpływów, w zamian chociażby obniżając dla niej ceny surowców energetycznych.

Tymczasem w ciągu minionych 15 lat Łukaszenka starał się grać na nosie Rosji. Dostawała tanie surowce nie dając nic w zamian. Ale Rosję przestały interesować takie gry. Trzeba też brać pod uwagę to, że Łukaszenka był najlepszym partnerem Rosji na obszarze postsowieckim, ale do momentu, w którym na Ukrainie do władzy doszedł Janukowycz. Nowo wybrany ukraiński prezydent odebrał białoruskiemu przywódcy rolę największego przyjaciela Rosji. Dla każdego państwa Ukraina jest krajem znacznie istotniejszym od Białorusi. Rosja więc zaczęła Łukaszence stawiać coraz twardsze warunki.

Ilość ropy sprzedawanej bezcłowo przez Rosję Białorusi w tym roku się drastycznie zmniejszyła. Białoruski budżet traci na tym miliardy dolarów. Łukaszenka nie ma innego wyjścia, jak szukać partnerów w innych krajach, także w sprawach energetycznych. Białoruś zaciągnęła mnóstwo kredytów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i w przyszłym roku trzeba będzie zacząć te kredyty spłacać. W sytuacji braku rosyjskiego wsparcia Łukaszence będzie bardzo trudno przetrwać. Może być też tak, że on przygotowuje opinię publiczną do jakiegoś silnego zwrotu. Łukaszenka całe lata mówił, iż Rosja to bratni kraj, podkreślał fakt istnienia ZBiR-u, teraz zaś się okazuje, że ZBiR istnieje tylko na papierze.

W tej sytuacji naturalnymi partnerami Białorusi wydają się takie kraje jak Polska czy Litwa. Ale Łukaszenka widzi w Zachodzie przede wszystkim wroga. Szuka więc alternatywy nie tam, gdzie trzeba: w Wenezueli, Iranie, Chinach, Wietnamie. Większość Białorusinów opowiada się za integracją z Europą i potwierdzają to zresztą badania. Mamy więc tu przeszkodę mentalną. Nie sposób sobie wyobrazić, żeby w Mińsku na defiladzie 9 maja maszerowały wojska państw NATO, tak jak to było w Moskwie.

Jednocześnie Łukaszenka myśli w kategoriach handlu bazarowego. On się pyta potencjalnych nowych partnerów: co mogę otrzymać w zamian? Jeśli słyszy, że Partnerstwo Wschodnie, to odpowiada: nie, to jest niekonkretne, to nie przyniesie szybkich efektów. A jeśli Chavez obiecuje mu praktycznie darmową ropę, wówczas taką ofertę przyjmuje.

Aleksy Dzikawicki– dziennikarz, szef programu informacyjnego TV Biełsat

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply