Legendarny kapłan Lwowa – Sługą Bożym

Biskupi ukraińscy zignorowali proces beatyfikacyjny bpa Rafała Kiernickiego.

W piątek, 4 maja b.r., odbyło się we Lwowie uroczyste otwarcie procesu beatyfikacyjnego słynnego franciszkanina, proboszcza katedry lwowskiej, który – mimo prześladowań ze strony władz sowieckich – przez kilkadziesiąt lat heroicznie niósł wiernym obu obrządków posługę duszpasterską, zachowując ciągłość Kościoła na dawnych Kresach Południowo-Wschodnich Rzeczypospolitej.

W trakcie uroczystości, której przewodniczył metropolita lwowski, arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, zaprzysiężeni zostali członkowie Trybunału, który prowadzić będzie proces w sprawie beatyfikacji. Do lwowskiej katedry przybyło, obok kapłanów i sióstr zakonnych z archidiecezji oraz licznie zgromadzonych wiernych, wielu zaproszonych gości. Przybyli biskupi rzymskokatoliccy z Łucka (bp Marcjan Trofimiak) i Charkowa (biskup pomocniczy Jan Sobiło), a także podległy bezpośrednio Papieżowi grekokatolicki biskup Milan z Zakarpacia. Obecni byli przedstawiciele Konsulatu Generalnego RP we Lwowie oraz lwowskiej Rady Obwodowej, a także szereg profesorów z Krakowa i Katowic.

Powojenną sytuację Kościoła na terytorium sowieckiej Ukrainy, a także osobę biskupa Rafała Kiernickiego, przybliżyli naukowcy z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie: o. prof. dr hab. Zdzisław Gogola i ks. prof. dr hab. Józef Wołczański. Ten ostatni, przedstawiając sytuację Kościoła na Ukrainie, stwierdził, że podczas gdy przed upadkiem Związku Sowieckiego udało się odzyskać kilkaset świątyń, to za niepodległej Ukrainy jest z tym dużo gorzej. –Dziwne, że w tym demokratycznym kraju, który mógłby pokazać swój gest, tak trudno przychodzi urzędom i rządowi respektowanie zasad prawa, także prawa własności, które jest notorycznie łamane – zauważył krakowski uczony.

Swoistym skandalem można nazwać fakt, że – mimo zaproszeń – nie przybył na tę uroczystość żaden z biskupów Ukraińskiej Cerkwi Grekokatolickiej. Arcybiskup Ihor Wozniak ze Lwowa przysłał jedynie swego przedstawiciela niższej rangi. Duchowni rzymsko-katoliccy musieli odebrać to jako bolesną niesprawiedliwość. Podczas uroczystej Mszy świętej z okazji otwarcia procesu beatyfikacyjnego ojca Rafała Kiernickiego, arcybiskup Mieczysław Mokrzycki wyraził ten żal w swojej homilii, stwierdzając (po ukraińsku): „Niestety, nie ma nikogo z biskupów Ukraińskiej Grekokatolickiej Cerkwi. To prawda, że najkrótszą pamięć ma wdzięczność”. Hierarcha niewątpliwie nawiązywał tutaj do znanego faktu, że ojciec Rafał Kiernicki niósł swą duszpasterską posługę nie tylko Polakom, ale także wiernym zlikwidowanego przez Sowietów obrządku greko-katolickiego.

Zapłacił zresztą za to wysoką cenę. Gdy w kwietniu 1958 roku poświęcił palmy grekokatolikom, władze sowieckie wyrzuciły go z katedry i zakazały dalszej działalności duszpasterskiej. Aż do odwołania tego zakazu w 1964 roku, zmuszony był pracować jako stróż nocny. Jednocześnie nadal, choć potajemnie, niósł posługę duszpasterską zarówno w katedrze i kościele św. Antoniego, jak i w domach prywatnych oraz szpitalach. O. dr Zdzisław Gogola przypomniał w swoim wykładzie, że podczas pogrzebu ojca biskupa Rafała Kiernickiego, ówczesny zwierzchnik archidiecezji lwowskiej obrządku grekokatolickiego, abp Włodzimierz Sterniuk, dziękował zmarłemu franciszkaninowi za długoletnią troskę o wiernych grekokatolików. Bardziej emocjonalnie wyraził w mowie pogrzebowej swą wdzięczność ówczesny przełożony grekokatolickiego klasztoru Bazylianów, ojciec Damian, mówiąc: „Umarł ekscelencja Rafał. Gdzie bez niego znaleźlibyśmy spowiednika dla chorych, kapłana dla błogosławienia małżeństwa czy ochrzczenia dziecka? On może dla nas, Ukraińców, droższy był niż dla Polaków!”

Ojciec Rafał, czyli Władysław Kiernicki, urodził się 3 maja 1912 roku w miejscowości Kułaczkowce w pobliżu Kołomyji, jako jedenaste z kolei dziecko w polskiej, rzemieślniczo-rolniczej rodzinie Antoniego i Michaliny z d. Światłowskiej. Po skończeniu miejscowej szkoły podstawowej, pobierał nauki w prywatnym gimnazjum oo. franciszkanów we Lwowie, a po zdaniu matury w lwowskim gimnazjum im. Sienkiewicza, studiował teologię w seminariach duchownych we Lwowie i Krakowie a następnie na Uniwersytecie Jana Kazimierza, gdzie w czerwcu 1939 roku obronił pracę magisterską i otrzymał tytuł magistra teologii. W tym samym miesiącu otrzymał święcenia kapłańskie z rąk abpa Bolesława Twardowskiego i przez następne dwa lata pracował w parafii Chrystusa Króla we Lwowie.

Od początku okupacji włączył się w działalność konspiracyjną. Był kapelanem lwowskiej AK. W czerwcu 1941 roku został aresztowany przez NKWD i osadzony w więzieniu (w „Brygidkach”), skąd udało mu się uciec i uniknąć późniejszej masowej egzekucji więźniów. W czasie okupacji niemieckiej udzielał się jako łącznik Armii Krajowej we Lwowie. Aresztowany w 44 roku przez NKWD za działalność patriotyczną, więziony był przez następne 4 lata w obozach w Charkowie, Riazaniu, Diagilewie, Czerepowcu i Griazowcu a następnie w syberyjskim łagrze, skąd w 1948 roku szczęśliwie powrócił do Lwowa. Od tamtej pory aż do końca służył wiernym jako proboszcz parafii katedralnej, przy czym od 2 marca 1991 roku już w purpurze biskupiej. Zmarł we Lwowie 23 listopada 1995 roku, przeżywszy 83 lata i ponad 7 miesięcy. Pożegnany w manifestacyjnym pogrzebie przez duchownych obu obrządków i niezliczone rzesze wiernych, został pochowany w krypcie pod kaplicą błogosławionego Jakuba Strepy, patrona archidiecezji lwowskiej.

O. dr Zdzisław Gogola w swoim wykładzie przypomniał słowa biskupa Marcjana Trofimiaka wypowiedziane 20 lat temu w katedrze lwowskiej podczas uroczystości z okazji 80-tych urodzin Rafała Kiernickiego: „ Stałeś się legendą i znakiem. Imię Twoje zna cała Ukraina, stepowy Kazachstan i bezkresna Syberia”.

Z kolei biskup Trofimiak przypomniał wypowiedziane w trakcie owej urodzinowej uroczystości, słowa bpa Romana Andrzejewskiego: „Kiedy na stolicy błogosławionego Jakuba Strzemię zabrakło biskupa, zabrakło Kapituły, Bóg sięgnął po ubogiego syna św. Franciszka”. –I ten ubogi syn św. Franciszka nie zawiódł Pana Boga – dodał od siebie biskup z Łucka.

Jacek Borzęcki

Artykuł ukazał się pierwotnie w „Gazecie Polskiej Codziennie” z 10 maja 2012 roku.

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply